Mocny frank bije w szwajcarską gospodarkę

Szwajcarski eksport hamuje, eksperci spodziewają się gospodarczej stagnacji, a członkowie rządu wzruszają ramionami, wskazując na bank centralny jako winnego całej sytuacji - negatywne efekty szybkiego wzrostu franka odczuwa cała szwajcarska gospodarka

- To bardzo alarmujące wyniki, które mogą być oznaką wzrostu bezrobocia - tak szwajcarski minister gospodarki Johann Schneider-Ammann skomentował czwartkowe rozczarowujące dane dotyczące handlu zagranicznego.

Czytaj także: Podręcznik forex

Wynika z nich, że szwajcarski eksport mocno hamuje - w czerwcu wzrost eksportu w skali roku wyniósł tylko 3,1 proc. wobec 16,7 proc. wzrostu w maju. Mniejszy popyt na szwajcarskie towary to efekt mocnego franka, którego kurs w ciągu pół roku zyskał prawie 11 proc. do euro. Widać to w przypadku eksportu do UE, który w czerwcu spadł aż o 14,6 proc. w skali roku. Wzrost w tym miesiącu był możliwy tylko dzięki rosnącemu zapotrzebowaniu z Azji na szwajcarskie dobra luksusowe (np. zegarki) - eksport towarów do tego regionu zwiększył się w czerwcu o 15,9 proc.

W reakcji na malejący popyt szwajcarskie firmy były zmuszone do obniżek cen, które w czerwcu wyniosły ponad 10 proc. Przykładem takiego działania jest branża chemiczna - największy eksporter szwajcarskich towarów - która w czerwcu zanotowała wzrost eksportu o 8,4 proc., ale przy 20-proc. spadku cen.

Największe szwajcarskie firmy apelują do rządu i banku centralnego o podjęcie działań mających na celu osłabienie franka. Morale jest bardzo słabe - z opublikowanego w czwartek indeksu ZEW mierzącego nastroje szwajcarskich inwestorów wynikło, że są one najgorsze od marca 2008 roku, a większość respondentów spodziewa się pogorszenia sytuacji w kraju.

Silny frank może wpłynąć na wzrost bezrobocia, a jego efekty odczuły już szwajcarskie banki - w ubiegłym tygodniu miejscowe media podały, że bank UBS w najbliższym czasie planuje zwolnić 5 tys. pracowników, a jego rywal Credit Suisse - ponad 1 tysiąc. Powód? Szukanie oszczędności.

Stagnację gospodarczą widać gołym okiem - w I kwartale PKB Szwajcarii wzrosło tylko o 0,3 proc., a rząd już obniżył prognozy wzrostu do 2,1 proc. w tym roku i 1,5 proc. w 2012.

Jednak interwencji rządu nie będzie. W czwartek minister gospodarki w wywiadzie dla dziennika "Blick" powiedział, że los franka jest w rękach szwajcarskiego banku centralnego, który posiada instrumenty niezbędne do interwencji.

Ale bank też nie będzie interweniował - kilka dni temu jego prezes Philipp Hildebrand zapowiedział, że nie widzi takiej potrzeby. Choć bank ma rzeczywiście ograniczone możliwości, bo stopy procentowe od miesięcy utrzymują się na rekordowo niskim poziomie 0,25 proc. - Frank jest w tej chwili zakładnikiem sytuacji w strefie euro. Wszystko zależy od tego, jak szybko uda się znaleźć rozwiązanie dla Grecji - komentuje Piotr Kuczyński z Xeliona.

- Bankowi centralnemu nie spieszy się z interwencją, choć łatwo mógłby choćby tymczasowo wpłynąć na kurs waluty, jasno ogłaszając, że przez dłuższy okres nie będzie podnosił stóp procentowych. Jednak w dłuższej perspektywie los franka zależy od Grecji i splotu innych okoliczności, niezależnych od Szwajcarii - mówi dr Przemysław Kwiecień z X-Trade Brokers.

Przedsiębiorcom nie pozostaje nic innego jak tylko apelować do Szwajcarów o... patriotyzm. W niedzielę Jurg Schmid, szef Szwajcarskiej Organizacji Turystycznej, zwrócił się do rodaków z prośbą o spędzenie wakacji w kraju i wydawanie tu pieniędzy.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.