Satyakama „Kama” Maharaj produkuje kosmetyki kolorowe Sacha od 1979 roku. Jego wizja to tworzenie marki dla kobiet o różnym pochodzeniu etnicznym. Wierzy, że w tej branży nie ma sobie równych, bo jako jedyny ma ofertę zarówno dla białych kobiet, jak i Azjatek, Latynosek, Afrykanek, Hindusek i innych niebiałych kobiet. Kosmetyki są sprzedawane w ponad 500 sklepach w 45 krajach. Kosmetykami Sacha malowane były kandydatki w konkursach Miss Universe, Miss USA i na Miss Panamy.
W zeszłym roku Satyakama „Kama” Maharaj został nagrodzony w konkursie Przedsiębiorca Roku organizowanym przez firmę doradczą EY.
Satyakama „Kama” Maharaj: Moja mama miała salon piękności. Była fryzjerką, ale robiła też makijaże. Gdy byłem nastolatkiem, obserwowałem ją, jak malowała kobiety. I za każdym razem uważałem, że w makijażu wyglądały gorzej niż bez niego. Sztucznie. Ale to nie była wina mojej mamy. Na rynku po prostu nie było kosmetyków dla innych kobiet niż białe. Dlatego postanowiłem wyprodukować kosmetyki, które na wszystkich kobietach będą wyglądały dobrze.
- Miałem wtedy 25 lat. Za 500 dolarów kupiłem od syndyka upadłościowego firmę kosmetyczną. Rozpoczęliśmy produkcję od kosmetyków dla cery o ciemniejszym odcieniu. Zadziałało, bo użyliśmy specjalnego składnika, z pigmentem, który wygląda naturalnie na ciemniejszej skórze. I na nim cały czas bazujemy, rozwijając paletę innych odcieni, od jasnych, dla białych kobiet, po ciemne dla czarnych. Zajęło mi 30 lat, żeby je wyprodukować.
A Trynidad i Tobago to idealne miejsce na rozwój takiej oferty, bo mieszkają u nas kobiety z cerą wszelkich odcieni, od białego do czarnego. Dlatego sprzedajmy więcej kosmetyków niż wszystkie inne duże marki razem wzięte. W Trynidadzie i Tobago przebijamy firmy jak Mac czy L'Oreal. Należy do nas połowa rynku. W Europie marka jest ciągle mało znana. Kosmetyki sprzedajemy tu we Francji i w Wielkiej Brytanii, przez internet.
- Ale tak nie jest. Problem w tym, że duże koncerny nie inwestują w rozwój kosmetyków dla kobiet innych niż białe, bo te są dla nich głównym klientem. To lenistwo ze strony firm. Wszystkie duże marki tylko udają, że mają ofertę dla niebiałych kobiet. A tak naprawdę to kosmetyki dla białych, tylko przyciemnione. Dlatego tak trudno o to, by dobrze wyglądały na ciemnoskórych kobietach, Azjatkach czy Afrykankach. Dzisiaj jako jedyni nie produkujemy dla nich „białych” kosmetyków.
Wiele z tych kobiet, nauczona, że źle wygląda w „białym” makijażu, nie ma pojęcia, że istnieją dla nich kosmetyki. Mnóstwo Afrykanek nie umie się malować. Uważają, nie makijaż w ogóle nie jest dla nich.
W naszych kosmetykach ciemniejszy kolor jest bazą. Można go rozjaśnić i na białej skórze wyglądają nawet lepiej niż kosmetyki przeznaczone dla białych kobiet. Pani też byłoby lepiej w naszych kosmetykach.
Trudno jest konkurować z wielkimi koncernami w zachodnich krajach. Ale kobiety na Zachodzie i tak malują się bardzo mało. Wręcz nie opłaca nam się wchodzić na zachodnie rynki.
Do krajów Ameryki Łacińskiej. Chcę tam wprowadzić nasze kosmetyki, najpierw do Kolumbii i Panamy. To duży rynek, mieszka tam 43 mln kobiet. Co najważniejsze, tam kobiety co dzień nakładają na twarz wszystko, co się da. Podkład, puder, korektor, cienie do oczu... Używają 10 razy więcej kosmetyków niż na przykład kobiety w USA.
Bo są biedne, czują, że nie mają perspektyw. Czasem jedyne, dzięki czemu lepiej się czują ze sobą, to makijaż.
Na dłuższą metę to chyba niezbyt zdrowe podejście, jeśli samopoczucie uzależnia się od makijażu. Teraz wiele kobiet rezygnuje z niego w ogóle, bo chcą akceptować swój naturalny wygląd. Są wśród nich celebrytki, jak Alicia Keys.
Według mnie kobiety nie powinny rezygnować z makijażu. Ale powinny mieć taki, który jest niezauważalny. Kobieta powinna słyszeć, że ona jest piękna, a nie jej makijaż. Alicia Keys może z niego rezygnować, bo ma idealną cerę. Ale taka cera to przywilej 1 proc. kobiet.
Nadal o to mi chodzi. Tak mi też zawsze mówiła moja mama, żebym zmieniał świat dla czarnych kobiet. Najbardziej chcę dotrzeć do Afryki. Ale potrzebowałbym do tego dużego partnera, który umożliwiłby dystrybucję. Dotąd nie znalazłem nikogo, kto chciałby w to pójść. To byłoby trudne uczyć afrykańskie kobiety malować się. Tam branża kosmetyków kolorowych praktycznie nie istnieje. A myślę, że umalowane czułyby się dumniejsze z tego, że są czarne.
Wszystkie komentarze