Ludzie z jednej strony martwią się o środowisko, a z drugiej nie chcą zmieniać swoich nawyków. Liczą, że ktoś wymyśli technologie, które rozwiążą problem, np. plastikowe torby zjedzą bakterie - mówi Humberto Rodriguez, kolumbijski zwycięzca konkursu EY Przedsiębiorca Roku.

Humberto Rodriguez to kolumbijski założyciel i szef firmy Grupo Sala. Od 1996 roku przedsiębiorca wprowadza proste, a jednak rewolucyjne dla wielu tonących w śmieciach miast i wsi rozwiązania: stawia kontenery przed domami mieszkańców i organizuje wywózki odpadów i nieczystości z osiedli. Z czasem rozszerzył działalność i teraz dostarcza wodę do kolumbijskich domów, a na wsiach instaluje przenośne toalety.

Firma Rodrigueza zatrudnia 4,3 tys. osób w Kolumbii i w Panamie. Wywozi prawie milion ton śmieci rocznie.

Wyzwania? Przekonać Kolumbijczyków, że kosz na śmieci przed domem to nic złego. Ale jeszcze trudniej bywa z lokalnymi politykami. – Nie zgodzą się na twój projekt, jeśli sami nie będą mogli się pod nim podpisać i potem nim chwalić – mówi Rodriguez.

Jak tłumaczy, prócz śmieci Kolumbia ma masę innych środowiskowych zmartwień. Może się pochwalić drugą największą bioróżnorodnością świata, ale znajduje się ona wśród 10 najbardziej zagrożonych. Problemem są m.in. wycinki drzew i zanieczyszczenie wód wiążące się z nieekologicznym rolnictwem.

EY Przedsiębiorca Roku
CZYTAJ WIĘCEJ

Humberto Rodriguez: – Ludzie nie wiedzą, ale właśnie trwa środowiskowy kryzys.

Edyta Bryła: Od dawna?

To może być pięć, nawet 10 lat. Nie widać końca, bo jak na razie brniemy w niego głębiej, zamiast z niego wychodzić. Najgorszy ze wszystkiego jest plastik. W 2050 roku w morzach będzie go więcej niż ryb. Plastik to pożyteczna rzecz, ale jednorazowe opakowania są ogromnym problemem. Wyrzucamy je bardzo szybko. Człowiek zużywa średnio jedną plastikową siatkę na zakupy dziennie! Niemal od razu, czyli gdy wrócimy ze sklepu do domu, staje się śmieciem. Tylko poniżej 7 proc. udaje się przetworzyć, a 8 mln ton plastiku wyrzucamy potem do oceanów, głównie w biedniejszych krajach. Nie powinniśmy czekać do 2050 roku, żeby zacząć coś z tym robić.

Można liczyć na to, że w końcu zmienimy nawyki i przestaniemy kupować foliówki?

Może być z tym problem. Ludzie z jednej strony martwią się o środowisko, a z drugiej nie chcą zmieniać swoich nawyków. Liczą, że ktoś wymyśli technologie, które rozwiążą problem. I że na przykład będzie możliwe, by plastik po prostu zjadały bakterie. Ludzie woleliby nie ponosić odpowiedzialności za środowisko.

Ale tak się nie da, bo ludzi jest za dużo. W Amazonii, na Alasce – wszędzie jest nas za dużo, a planeta jest mała. Musimy więc podejmować radykalne kroki.

My, czyli kto?

Rząd, przemysłowcy, korporacje. Rządy muszą zmienić regulacje. Najlepszy przykład, o jakim słyszałem, to ostatnio Indie. Premier ogłosił, że do 2022 roku zamierzają całkowicie zakazać używania plastikowych siatek. To bardzo ważna decyzja. 1,3 mld ludzi wyrzucają tam przecież 25 tys. ton plastiku dziennie.

Czyli jednak coś się w świecie zmienia. Ale początek zmianom muszą dać regulacje na poziomie państwa. Plastikowe opakowania muszą być albo opodatkowane, albo zabronione. Z własnej woli koncerny produkujące plastikowe opakowania niczego nie zmienią.

Wiele globalnych firm w branży FMCG, na przykład producenci żywności czy środków czystości, chwali się milionami dolarów przeznaczanymi na ratowanie środowiska. Na przykład wyławiają plastik z oceanów i przetwarzają go.

To działania na tak małą skalę, że właściwie można je zaliczyć do medialnych ustawek. Dopóki rząd nie zaostrzy polityki śmieciowej, firmy tak naprawdę nie zrobią nic istotnego. A doskonale wiedzą, co robią planecie i ile plastiku z ich logo pływa w oceanach.

--

Partnerami 15. edycji konkursu Przedsiębiorca Roku 2017/2018 byli:
PKO Bank Polski, Polski Fundusz Rozwoju, Giełda Papierów Wartościowych w Warszawie, „Gazeta Wyborcza”, Harvard Business Review Polska, „Puls Biznesu”, TVN 24 BiS

Komentarze
a u nas po staremu, nikt się nie przejmuje śmieci po prostu spalą i po problemie.
już oceniałe(a)ś
0
0