Krzysztof Kostowski zaczynał w branży handlem grami, które nagrywał na płyty CD, na warszawskiej giełdzie komputerowej przy ul. Grzybowskiej. Biznes zepsuła jednak ustawa antypiracka.
Więc potem, jeszcze w latach 90., stworzył hurtownię gier i programów. Jeszcze później pomogła mu dobra sprzedaż w kioskach w latach 2004-09. Gry kosztowały 7 zł, sprzedawały się świetnie. Te czasy to przeszłość, dzisiaj za takie już się nie płaci, są w internecie za darmo.
Kostowski część majątku budował jednak, nie wiedząc o tym. Dzięki temu, że miał zarejestrowaną domenę Play.pl, spółka zarobiła sporo, gdy w Polsce pojawiła się duża firma telekomunikacyjna o tej samej nazwie.
Dzisiaj Kostowski jest milionerem i znaczącym akcjonariuszem PlayWay. Firma jest obecna na giełdzie od 2016 roku. Ma jednak całkiem inny model działania. - Postawiłem na ciekawe produkcje rozwijane w kilkunastoosobowych zespołach. Celem jest tworzenie gier, które łatwo będzie sprzedać - mówi.
Takich zespołów, które produkują dla PlayWay, jest ponad 40. To gry w branży symulatorów, czyli takich, w których można wcielić się w jakąś rolę, typu rolnik, kowboj, mechanik samochodowy czy nawet złodziej.
Jedne z bardziej znanych gier wśród graczy to "House Flipper" czy "Car Mechanic", który w dużej mierze powstał z pasji prezesa do naprawiania samochodów.
Nie ma w tych grach fabuły jak w "Wiedźminie". Zwykle nie osiągają też spektakularnych sukcesów sprzedażowych, ale mają swoich wiernych fanów, którzy szukają nisz.
- Nie rywalizujemy z dużymi grami. Przeciwnie, staramy się nie mieć konkurencji. Niewiele mamy gier, które są podobne do innych na rynku, chyba że ktoś je po nas skopiuje - mówi Kostowski.
Skąd PlayWay wie, co produkować? Bada potencjalny popyt na gry tworzone przez spółkę, wykorzystując różne narzędzia, w tym media społecznościowe oraz listy, na które zapisują się osoby deklarujące chęć kupna danej gry.
Jak tłumaczy Kostowski, rynek jest przyzwyczajony, że producenci wydają jedną grę na dwa lata. A PlayWay premier ma nawet 25 w ciągu jednego roku. Nie każda się udaje, ale prowadzenie wielu projektów na raz pozwala zmniejszyć ryzyko w przypadku klapy jednego z nich.
****
Trwa 16. edycja konkursu EY Przedsiębiorca Roku promującego najlepszych przedsiębiorców. Krzysztof Kostowski jest jednym z 14 finalistów.
Partnerami konkursu są: PKO Bank Polski, Polski Fundusz Rozwoju, Giełda Papierów Wartościowych w Warszawie, Harvard Business Review Polska, Gazeta Wyborcza, Puls Biznesu, TVN 24 BiS.
Partner Gali: Tor Wyścigów Konnych Służewiec.
Wszystkie komentarze
piractwo było legalne. Gdyby nie piractwo na początku lat 90-tych to IT w Polsce nie wystartowałoby z kopyta bo tysięcy młodych, ambitnych nie miałoby dostępu do narzędzi niezbędnych do ich rozwoju w tym zakresie. Dzisiaj zamiast tworzyć dołączyliby do mało ambitnego outsourcingu usług dla zagranicznych korporacji. Krzysztof pozdrowienia od Eureki ze stolika obok.
Niewolnictwo czy poklepywanie sekretarki po tyłku też były kiedyś legalne, a jednak liberałowie dostają sraczki jeśli ktoś tak się dorobił fortuny. ;)
A ilu programistów/developerów dało sobie spokój w latach 90. z tym biznesem ze względu na piractwo ? Widać to też w tym, kto jest właścicielem polskich firm developerskich - byli/obecni dystrybutorzy. Jak zawsze są dwie strony medalu.