Po wybuchu pandemii klientom banków dużo trudniej spełnić warunki, aby nie płacić za konto czy kartę. Problem mają też przedsiębiorcy, którym po zwolnieniu z ZUS trudniej uzyskać bonusy za korzystanie z firmowych kont.
Od początku pandemii kierowcy coraz mniej płacą za obowiązkowe polisy OC. Zyskują głównie ci, którzy jeżdżą bezpiecznie i ubezpieczali się w dużych i drogich firmach. Pochopny zakup polis bez porównania ofert może sprawić, że przepłacimy nawet 100 proc. ceny.
Przez agresywną politykę kredytową - udzielanie drogich pożyczek ryzykownym klientom - strata Alior Banku w drugim kwartale przekroczyła 0,5 mld zł. Wszystkiemu winne są gigantyczne odpisy na złe kredyty, również te, które zaczęły się psuć przez COVID-19.
Prezydent będzie zarabiał co miesiąc 23 tys., ministrowie - prawie po 20 tys. zł. Posłowie będą dostawać miesięcznie 12,6 tys. zł. Dużo? To i tak tylko niewielka część wynagrodzenia polityków, którym udało się przejść do państwowych spółek.
To koniec ery kont za bezwarunkowe zero złotych. Prześwietlamy, klienci których banków dostali najmocniej po kieszeniach i sprawdzamy, jak korzystać z kont, żeby nie oddać bankowcom ani złotówki.
Po wybuchu pandemii banki zakręciły kurek w gotówką, a konsumenci nie pchają się już tłumnie do oddziałów po kredyty. Ale jeśli już musimy pożyczyć, to który bank wybrać, żeby nie przepłacić?
Z jednej strony banki zaostrzyły kryteria udzielania kredytów, z drugiej strony klienci nie chodzili do oddziałów po kredyty i oszczędzali, oglądając każdą złotówkę dwa razy. W szczycie pandemii do pożyczenia było aż 111 mld zł.
Urząd Rzecznika Finansowego ma się znaleźć pod skrzydłami Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów. Powód? Zbyt skrupulatna ochrona klientów banków - wynika z naszych nieoficjalnych informacji.
Zysk mniejszy o jedną trzecią, dużo więcej lokat i nieco niższa sprzedaż kredytów - to obraz PKO BP i Pekao po pandemicznym drugim kwartale 2020 roku. Dwa największe polskie banki radzą sobie podczas COVID-19 dużo lepiej niż konkurencja. Cała branża może bowiem zarobić mniej niż wpłaci do budżetu w formie podatku bankowego.
Długie jak tasiemiec kolejki do lekarzy przestają być domeną wyłącznie publicznej służby zdrowia. Liczone w tygodniach, a nawet w miesiącach terminy do prywatnego lekarza to już codzienność. Starzejemy się, więc będzie tylko dłużej i drożej. W Pieniądzach Ekstra szukamy trików rodem z publicznych placówek.
Copyright © Wyborcza sp. z o.o.