J.W. Construction - oszustwo na miliony złotych

Kilkadziesiąt firm z całej Polski straciło miliony złotych przy budowie luksusowego osiedla w Łodzi. Kilka zbankrutowało. Jak twierdzą ich właściciele, zostali oszukani przez J.W. Construction, największego dewelopera w kraju.

J.W. Construction rozpoczęło budowę osiedla w centrum Łodzi jesienią 2004 r. Na osiedle Centrum w marcu tego roku miało wprowadzić się ponad 300 rodzin. Mieli zamieszkać w czterech apartamentowcach, ogrodzonych i strzeżonych. Tymczasem budowa się ślimaczy, bo dla J.W. Construction niemal nikt nie chce pracować. Powód? Kilkadziesiąt firm utrzymuje, że do dziś nie dostało blisko 6 mln zł za wykonane prace.

- J.W. jako generalnego wykonawcę zatrudniło na budowie spółkę NS Inwestycje, malutką firemkę bez doświadczenia w branży z kapitałem zakładowym 50 tys. zł - opowiada właściciel jednej z firm. - Wszyscy podwykonawcy mieli podpisane umowy z NS i na początku wszystko grało. J.W. dostało kredyt z banku na inwestycję, ludzie kupowali mieszkania, więc pieniądze na wypłaty były.

W błyskawicznym tempie na placu stanęły konstrukcje czterech bloków. Gdy w sierpniu 2005 r. wstrzymano wypłaty, prace trwały dalej. - Zrobiliśmy częściowo ocieplenie, dachy, kanalizację, węzły ciepłownicze, wstawiliśmy okna - opowiada Krzysztof Foltyński, szef jednej z firm. - Pracowaliśmy za swoje, bo w branży budowlanej przestoje w płatnościach to norma. Wystawialiśmy faktury i czekaliśmy na pieniądze.

Nieoczekiwanie w grudniu 2005 r. nadzór budowlany wstrzymał budowę. Okazało się, że J.W. Construction zmieniło projekt podczas prac, choć nie miało na to zgody. Bank wstrzymał wypłacanie rat kredytu, podwykonawcy z niezapłaconymi fakturami zostali na lodzie.

- Zaczęliśmy bankrutować - opowiada Tomasz Zarzycki, szef firmy Tezet, który domaga się 350 tys. zł za cegły. - Musiałem zwolnić połowę ludzi, bank cofnął mi kredyt. Od niezapłaconych faktur musiałem zapłacić podatki, ZUS za moich pracowników.

Dotarliśmy do kilkudziesięciu firm z całej Polski, które twierdzą, że na współpracy w Łodzi z J.W. Construction straciły miliony złotych. Kilka przykładów: Awiga z Zawiercia domaga się 1,5 mln zł, warszawski Monolit ponad 700 tys. zł, AMI z Tłuszcza - blisko 200 tys. zł. Nawet Toi Toi, który dostarczał sanitariaty na budowę, nie doczekał się wypłaty. Firmy poszły walczyć do sądu. Już są pierwsze wyroki na niekorzyść J.W. Construction i NS Inwestycje.

Na forum budowlanym (www.forumbudowlane.pl), gdzie budowlańcy wymieniają się opiniami na temat wiarygodności różnych firm, huczy od wyzwisk i ostrzeżeń.

Z pism prawników J.W. Construction wynika, że spółka nie zamierza oddać ponad 5 mln zł zrujnowanym firmom. Wysłali oni do pokrzywdzonych pisma, w których informują, że po pieniądze mogą się zgłosić do NS Inwestycje. Prawnicy J.W. Construction twierdzą, że ich spółka nie zapłaci, bo nie wyraziła zgody na to, by NS Inwestycje zawierała umowy z podwykonawcami.

- To kompletna bzdura - mówi Marcin Zatówka, prezes NS Inwestycje. - J.W. Construction doskonale wiedziało, kto u niego pracuje i zgadzało się na to. Najlepszym dowodem na to jest fakt, że wcześniej z ich konta pieniądze trafiały do podwykonawców. Teraz znaleźli kruczek prawny i jest tragedia. Ludzie nie dostali pieniędzy, a mnie ściga komornik. A ja nie mogłem wypłacać, bo sam od inwestora pieniędzy nie dostawałem.

Zatówka złożył zawiadomienie o oszustwie do Prokuratury Generalnej.

Jacek Bazan, rzecznik J.W. Construction, nie chciał z nami rozmawiać na temat łódzkiej inwestycji telefonicznie. Nie chciał też odpowiedzieć na nasze pytania e-mailem. - Zapraszam za tydzień do firmy, to porozmawiamy. To skomplikowana sprawa i niech sąd ją rozstrzygnie. Nie znaczy to jednak, że uchylamy się od odpowiedzialności i w końcu tym firmom nie zapłacimy. Musimy jednak ustalić, ile i komu jesteśmy winni.

Tymczasem prace na budowie ruszyły. Inwestycję kończy samo J.W. Construction.

Copyright © Agora SA