Ofiary i pupile kryzysu

Od upadku Lehman Brothers w połowie września i rozpoczęcia się kolejnej miesięcznej gehenny na światowych parkietach główne indeksy w Warszawie straciły ponad jedną czwartą swojej wartości. Ale spółki-rekordziści spadły nawet o ponad 60 proc. A teraz firmy dodatkowo muszą się już szykować na spowolnienie gospodarcze

Kiedy pod koniec drugiego tygodnia września gruchnęła wieść o upadku giganta bankowości inwestycyjnej Lehman Brothers, świat finansów zalała następna fala kryzysu. Od tej pory kilka razy w tygodniu inwestorami wstrząsały informacje o kłopotach kolejnych spółek, a światowe indeksy leciały w dół. Do akcji włączyły się rządy i banki centralne państw na całym świecie. Dopiero w tym tygodniu sytuacja nieco się uspokoiła. Inwestorzy, także ci w Warszawie, mają chwilę wytchnienia, by lizać rany i podliczyć straty.

Indeks WIG20 skupiający największe spółki na naszym parkiecie od 12 września do wczoraj stracił prawie 26 proc. Najbardziej w skórę dostały banki i deweloperzy, których indeksy branżowe spadły odpowiednio o prawie 31 i 33 proc.

- Nic w tym dziwnego. Światowy kryzys zaczął się od sektora nieruchomości, a później przeniósł się na system finansowy - mówi Marek Świętoń zarządzający Ipopema TFI. - Jeśli spadają wyceny banków czy spółek deweloperskich za granicą, to i w Polsce. I nie ma tu wielkiego znaczenia, że sytuacja tych firm w Polsce jest lepsza.

Akcje banków w momentach masowych wyprzedaży idą na pierwszy ogień, bo najłatwiej znaleźć na nie kupców. Analitycy wskazują, że głównie przecenione zostały te instytucje, które w okresie koniunktury zyskiwały najwięcej: Millennium (od upadku Lehman Brothers stracił ponad 48 proc.), BRE Bank (43 proc.) i Getin Holding (34 proc.). - To gracze, którzy w okresie hossy agresywnie i skutecznie walczyli o rynek. Wtedy ich akcje przynosiły inwestorom ponadprzeciętne zyski, a ich wyceny były wyśrubowane. Teraz wahadło się odchyliło w drugą stronę - mówi Marek Juraś z Domu Maklerskiego BZ WBK. Ostro zjechała też cena akcji PKO BP (w ciągu niespełna półtora miesiąca stracił ponad 36 proc.). - To był faworyt inwestorów w pierwszej połowie roku, poprawiał i tak wysokie marże i dzięki temu wypracowywał rekordowe zyski. Z czasem jednak stało się jasne, że w razie pogorszenia koniunktury i spadku stóp procentowych, wyniki PKO BP zaczną się kurczyć - tłumaczy Juraś.

Ciężki okres czeka też deweloperów. - Zaostrzenie polityki kredytowej przez banki uderza w nich z dwóch stron - po pierwsze dramatycznie spada popyt na nowe mieszkania, a po drugie coraz trudniej jest im pozyskać finansowanie - mówi Marek Wewiórski z domu maklerskiego IDM SA. Jego zdaniem branżę czeka konsolidacja. - Chociaż notowania największych graczy, jak J.W. Construction czy Dom Development, zniżkowały o kilkadziesiąt procent, to powinny one poradzić sobie z rynkową zawieruchą. W gorszej sytuacji są mniejsze firmy, które bazowały na wpłatach klientów i kredytach bankowych, licząc na to, że rynek mieszkaniowy będzie cały czas rosnąć - wskazuje specjalista.

Z grona spółek skupionych w WIG20 najbardziej spadła cena akcji miedziowego KGHM. Walory spółki w niecałe półtora miesiąca straciły na wartości aż 60 proc. Analitycy tłumaczą, że to wpływ spadających cen miedzi. Dodatkowo związkowcy KGHM straszą strajkiem, jeśli nie dostaną podwyżek.

Zdaniem Tomasza Karszni zarządzającego funduszami Credit Suisse Asset Management właściwie nie sposób wskazać branżę, która obroniła się przed giełdowymi spadkami. - Można najwyżej znaleźć poszczególne spółki, które radzą sobie lepiej od innych - czyli ich notowania nieznacznie wzrosły lub spadały mniej niż rynek - mówi.

Zdarzają się rodzynki, np. Hoop, który od 12 września zyskał ponad... 60 proc. Głównym powodem wzrostu cen akcji firmy było to, że główny akcjonariusz ogłosił wezwanie na akcje po cenie zdecydowanie wyższej niż rynkowa.

W ostatnim czasie wśród największych spółek oazą spokoju dla znerwicowanych inwestorów wydają się akcje PGNiG (wzrost o 4,1 proc. od 12 września - to jedyna spółka z WIG20, która w analizowanym okresie dała zarobić). Nieźle sobie radził Bioton (spadek o 6,8 proc.) czy Telekomunikacji Polskiej (strata 7,3 proc.). Eksperci wyjaśniają, że TP SA jest typową spółką defensywną. - Ceny jej akcji nie spadają podczas bessy. Ale i specjalnie nie rosną podczas hossy - mówi Świętoń.

Zdaniem ekonomistów kryzys finansowy na świecie oraz recesja w USA i Europie Zachodniej swoje żniwo zbiorą także w Polsce. Analitycy już przewidują, że w przyszłym roku wzrost gospodarczy spadnie do poziomu 3-4 proc. PKB, choć rząd obstaje przy 4,8 proc.

Według Karszni obecnie lepiej poradzą sobie te firmy, które pomimo spowolnienia będą w stanie generować w miarę stabilny przepływ gotówki. - Drugi element to kwestia finansowania: teraz pieniądz jest zasobem rzadkim. Lepiej jest mieć go u siebie niż polegać na kredytach bankowych - dodaje.

- Spowolnienie zaatakuje polskie firmy z dwóch stron - mówi Jacek Wiśniewski, główny ekonomista Raiffeisen Bank Polska. - Odczują je eksporterzy, bo ich partnerzy handlowi ograniczą zamówienia. Z drugiej strony nieco może wzrosnąć bezrobocie, a wzrost płac może wyhamować. To spowoduje ograniczenie wydatków Polaków i firm - tłumaczy. Zdaniem Wiśniewskiego większe możliwości rozwoju będą miały m.in. firmy realizujące inwestycje finansowane przez państwo czy z funduszy unijnych. - Z pewnością nieźle sobie będą ciągle radziły te firmy, które swoimi produktami zaspokajają najbardziej podstawowe potrzeby Polaków, czyli produkujące tańszą żywność czy ubrania - mówi ekonomista.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.