Finansowy trik: Jak zaoszczędziłem na prezentach [PIENIĄDZE EKSTRA]

mać
05.12.2013 01:00
Zawsze robię ten sam błąd: prezenty pod choinkę kupuję w ostatniej chwili, w przeddzień Wigilii albo wręcz 24 grudnia. Nie cierpię biegać po sklepach, nienawidzę tłumów, nie lubię, jak mnie się do czegoś zmusza. A w Boże Narodzenie okoliczności są bezlitosne i zmuszają mnie, żebym kupował prezenty akurat wtedy, kiedy robią to wszyscy inni. Wtedy cierpię i pewnie dlatego najczęściej odkładam pogoń za prezentami na ostatnią chwilę.

Mógłbym pewnie kupować przez internet, ale odkąd raz kurier nawalił i nie dowiózł mi upominku, unikam kupowania bożonarodzeniowych prezentów w sieci (choć w każdym innym okresie roku chętnie korzystam ze sklepów online).

W zeszłym roku zdarzył się nieoczekiwany wyjątek. Rozchorowałem się i na początku grudnia zostałem uziemiony na kilka dni. Z braku innych zajęć zająłem się planowaniem zakupów prezentowych. Ustaliłem wysokość łącznego budżetu, spisałem na kartce listę prezentów i kwoty, w których chcę się zmieścić. Wybrałem kilka sklepów, które po kolei odwiedzałem. Jeśli w danym sklepie cena "mojego" prezentu przekraczała budżet, szedłem do kolejnego. I zwykle kupowałem taniej. Tylko w dwóch przypadkach na dwanaście musiałem podwyższyć "cenę maksymalną".

Kilka dni temu zerknąłem do historii moich wydatków prezentowych sprzed roku, dwóch i trzech (od wielu lat ewidencjonuję wszystkie płatności z podziałem na kategorie). I okazało się, że w zeszłym roku, choć moje "portfolio prezentowe" było zbliżone do wcześniejszych, wydałem o jedną czwartą mniej! I zaoszczędziłem kilka stówek.

A gdyby tak tę strategię zakupową rozciągnąć na żywność na święta? Nie będzie łatwo, bo już początek grudnia, a w tym roku zdrowie jakoś mi dopisuje.

Czytelnicy komentują trik sprzed tygodnia

W zeszłym tygodniu policzyłem, ile kosztuje mnie używanie samochodu. Okazało się, że paliwo, które wlewam do baku, to tylko nieco ponad połowa kosztów. Jeśli doliczyć ubezpieczenie, przeglądy, serwis i opony, wychodzi znacznie drożej. W moim przypadku każdy dzień jeżdżenia samochodem "kosztuje" ok. 28 zł. Zdaniem pana Jerzego jest jeszcze gorzej.

Jerzy Lesiecki: Szacując koszt użytkowania auta, pominął Pan pewien istotny czynnik - amortyzację auta. Jeżeli ma Pan duże auto, to chyba kosztuje ono w salonie minimum jakieś 80 tys. zł. Załóżmy, że pojeździ Pan nim przez pięć lat i sprzeda za jakieś 20 tys. zł. Jeśli podzielimy różnicę, czyli 60 tys. zł, przez pięć lat (1875 dni), to wyjdzie 32 zł dziennie, które musi pan dodać do tych 28 zł, o których pisze Pan w artykule. I łącznie robi się 60 zł. Na podstawie tych obliczeń twierdzę, że absolutnie nie opłaca się posiadanie własnego samochodu, gdy przebieg jest niski. 60 zł dziennie! Nawet taksówka jest tańsza. Ale coś za coś: przyjemniej jest siedzieć we własnym samochodzie za kierownicą niż w wynajętym na miejscu pasażera. Pozdrawiam!

Liczba tygodnia: 57 proc.

Taka część wszystkich Polaków wydaje wszystkie pieniądze, które zarabia. 5 proc. przyznaje, że ich wydatki są nawet większe niż dochody. Co czwarty Polak ma jakieś "luzy" w domowym budżecie, jednak tylko nieco ponad połowa świadomie planuje domowy budżet.

Czy mieliście podobne doświadczenie Piszcie: ekipasamcika@wyborcza.biz

Jak mądrze inwestować? Jak oszczędzać, by rzeczywiście zyskiwać? Jak nie dać się oszukać bankom i pośrednikom? Odpowiedzi szukaj w każdy czwartek, w nowym magazynie o codziennych finansach " Pieniądze Ekstra ". W tym numerze:

Tani tablet z supermarketu. Czy opłaca się go kupić?

SKOK zawinił, a zapłacą klienci?

Poszukujemy najtańszej pożyczki bankowej

  • Podziel się