
Założyciele Revoluta - Wład Jacenko i Nikołaj Storoński - mają w swoim CV przeszłość bankową (mat. pras.)
„Nasza firma zawsze miała bliskie związki z Litwą. Otwarcie naszego nowego biura to kolejny krok w celu umocnienia wzajemnych stosunków” – powiedział Andrius Biceika, szef regionalnych struktur Revolta w krajach bałtyckich. Rzeczywiście do zapowiadanego wzmocnienia relacji doszło.
Dwa tygodnie temu Revolut otrzymał europejską licencję bankową od Banku Litwy. To duża sprawa. Litwa nie tylko jest w Unii Europejskiej, ale jest także częścią strefy euro. W praktyce oznacza to, że na terenie wspólnoty Revolut może oferować usługi bankowe. I taki krok firma już zapowiedziała.
Teraz przyjmuje już depozyty pieniężne, w planach ma udzielanie kredytów, a celem ostatecznym jest według firmy stanie się dla cyfrowej bankowości tym, czym Amazon dla sprzedaży w internecie.
Wypróbuj cyfrową Wyborczą
Nieograniczony dostęp do serwisów informacyjnych, biznesowych, lokalnych i wszystkich magazynów Wyborczej
hmm, nie wiem - może dlatego że Litwa na razie wychodzić z UE nie chce a Wielka Brytania bardzo chce zrealizować twardy Brexit. Mogli skorzystać z usług świadczonych przez Polskę - ale nigdy nie wiadomo kiedy jakiś Zdzisław nie wpadłby na jakiś plan sprzedania ich za złotówkę.
touché ! :)
Tylko że jeśli już porównujemy Litwę i Polskę, to całe państwo litewskie ma PKB, i budżet państwa, znacznie niższe od samego tylko miasta Warszawy. W razie czego Litwini po prostu nie będą mieli z czego wypłacić tych gwarancji depozytów po 100K? na deponenta.
Kłania się casus Islandii z 2008 roku - banki islandzkie działające w ramach jednolitej licencji EEA też naprzyjmowały depozytów na dobry procent od klientów w krajach Unii, zwłaszcza w UK i Holandii, gwarantowane do kwoty 100 tys euro przez islandzki system ochrony depozytów. Tylko jak przyszło co do czego, to zacne depozyty zapłacił podatnik brytyjski i holenderski, a próba dochodzenia zwrotu wyłożonych kwot od rządu Islandii skończyła się fiaskiem, bo potomkowie Wikingów powiedzieli, że nie mamy pańskiego płaszcza i co nam zrobicie? Lemingi się wtedy podniecały, że brawo, że Islandia pokazała słusznego wała banksterom, podczas gdy Islandczycy tak naprawdę po prostu okradli brytyjskich i holenderskich podatników, a UE krajowi nie będącemu jej członkiem mogła skoczyć.
W przypadku Litwy to się tak nie skończy, bo w przeciwieństwie do Islandii Litwa jest członkiem UE, i w razie czego Bruksela po prostu Litwę zlicytuje, razem z ich botwiną, zepelinami, i sztandarami litewskiej dywizji SS. Więc lepiej żeby Mateusz z Adrianem już odłożyli tych kilkadziesiąt miliardów euro na udział w licytacji Wilna z przyległościami, bo jak nie, to ten kraj kupi sobie Władimir Władimirowicz za zaskórniaki z gazu, który sprzedaje Niemcom.
Pytanie faktycznie oczywiste, ale już odpowiedź niekoniecznie. Poza Litwą mieli do wyboru jeszcze naście innych państw w strefie euro i ponad drugie tyle poza nią. A jednak Rosjanie, o których mało wiadomo, zdecydowali się na sąsiada Rosji, który jakoby ma im gwarantować depozyty, choć sam ma tylu mieszkańców, co już dziś firma ma klientów?
Przecież autor właśnie ostrzega przed Revolutem. Tak trudno zrozumieć krótki tekst?
Nie szukałbym tu drugiego dna. To po prostu rewolucyjna jak na zatęchły i skostniały sektor bankowy usługa. Mam karty, które za przewalutowanie transakcji liczą sobie 6%. A tu jest najczęściej 0, czasem 0,5, niekiedy 1% dla walut "niespokojnych".
bank który zamiast zarabiać przynosi straty - to ta rewolucja?
Bankiem to oni dopiero zostali, straty przynosił fintech.
Rosjanie, Londyn i litewskie gwarancje :) . Polska powinna zbierać fundusze, przydadzą się, gdy po upadłości Revoluta pod młotek zostanie wystawiona Wileńszczyzna :) .
Po prostu głupi komentarz
A może po prostu racjonalny?
W artykule czytamy: "Dość powiedzieć, że Revolut ma już więcej klientów niż Litwa mieszkańców. A rocznie jego użytkownicy wykonują liczbę transakcji, która niebawem będzie wyższa niż litewskie PKB (czyli ok. 47 mld dolarów)". W powiązaniu z Rosją, londyńskimi specami od przekrętów i litewskimi gwarancjami, to pewny przepis na katastrofę. Islandia 10 lat temu nie była obowiązana do gwarancji dla banków i wykręciła się od ponoszenia kosztów kryzysu bankowego 2008, ale w wypadku Litwy tak prosto nie będzie.
Azor to kremlowski kundel. Jaką ma agendę to po powyższej wypowiedzi chyba nie trzeba tłumaczyć.
Nie boje się żadnej sumy, z doświadczenia ....
A no tak, bo jak przez 3 lata działają, to jasny znak i gwarancja, że tak będzie zawsze. Ci od Amber Gold i SKOK też tak myśleli.
minusuja fani Radziwinowicza, drugiego rusofoba w wybiórczej po michniku
Zalety: brak prowizji oprócz weekendów, brak opłat za kartę .Jednakże trzeba być bardzo ostrożnym .Po zakupach resztę wymieniamy na złotówki i wydajemy w PL , nie zostawiając na karcie dużej sumy .
Parę banków w Polsce też ma już kartę wielowalutową. Alior ma własny internetowy kantor z możliwością otworzenia rachunku w kilkunastu walutach oraz wyrobienia karty w trzech podstawowych: EUR, GBP i USD. Korzystam. Karty są bezpłatne (jedynym wymogiem jest wykonanie choćby jednej transakcji w ciągu pół roku od wydania karty).
I dodam jeszcze, że nie ma darmowych obiadów. Jeżeli nie płacisz prowizji, to znaczy, że ktoś to tego biznesu dokłada. I nie robi tego bynajmniej w celach charytatywnych.
Jak komuś zwykły bank nie chce konta otworzyć, to uderza do Revoluta. Podobnie, gdy w UK potrzeba potwierdzenia adresu, żeby otworzyć konto w zwykłym banku albo umówić się na spotkanie w spr wyrobienia nr ubezpieczenia (list z kartą od revoluta wystarzy). Druga grupa to przedsiębiorcy - łatwiej o konto wielowalutowe (i taniej!) w revolut niż w normalnym banku. Służy do bieżących przelewów. Ale czy ktoś tam trzyma większą kasę niż przysłowiowa jedna wypłata? Mam nadzieję, że nie. Przy obecnych gwarancjach, nie ma szans odzyskać kasę (Litwa nie miałaby się jak wypłacić).
A da się otworzyć konto w Rewolucie bez konta w banku??
Nie bardzo rozumiem. Chcesz powiedzieć, że rezygnują ze standardowych wymogów, a ty im jeszcze przyklaskujesz? To ma być bank czy pralnia?