Pozew do sądu złożył Potrosac - chorwacka organizacja chroniąca interesy konsumentów - w imieniu ponad 100 tys. Chorwatów, którzy w ciągu minionych dziesięciu lat wzięli preferencyjne kredyty we frankach szwajcarskich. Aż 75 proc. udzielonych przez banki kredytów to były hipoteki na zakup mieszkania lub domów.
Scenariusz był taki sam jak w innych krajach. Chorwaci brali kredyty walutowe w momencie, gdy frank był relatywnie tani. Potem przyszedł jednak kryzys, kurs franka skoczył drastycznie w górę, a banki dodatkowo zwiększyły oprocentowanie kredytów, tłumacząc się wysokimi kosztami kapitałowymi. W rezultacie miesięczna rata szybko skoczyła o ponad 50 proc., a w skrajnych przypadkach - nawet o dwa razy więcej.
To był bardzo nietypowy proces, bo na ławie oskarżonych "posadzono" osiem największych chorwackich banków, kontrolujących w sumie ponad 80 proc. bankowego rynku w kraju. Wśród nich znaleźli się rynkowi liderzy: Zagrebacka banka (należący do włoskiego UniCredit), także włoska Privredna banka Zagreb (właściciel to grupa Intesa), a także Erste Bank, Raiffeisen, Hypo Alpe-Adria Bank, węgierski OTP, Splitska banka (należący do francuskiego Societe Generale) i Sberbank.
Sąd uznał, że banki nie poinformowały klientów o możliwym ryzyku gwałtownej zwyżki kursu franka. I zasądził wyrok bez precedensu: banki mają przewalutować kredyty we franku do lokalnej waluty - kuny - i zmniejszyć ich oprocentowanie do poziomu, w którym było ono w momencie zawierania umów z klientami. Chorwackie media szacują, że dla banków będzie to oznaczało straty w wysokości 3,1 mld dolarów - nie tylko z tytułu przewalutowania, ale też zmniejszenia oprocentowania i przyszłych zysków. Ta kwota to tyle, ile w sumie zarobiły wszystkie banki w Chorwacji w ubiegłym roku.
Każdy ze skazanych banków zapowiedział odwołanie się od wyroku, a sąd zachęcał je do poszukiwania ugodowego rozwiązania z klientami.
Wyrok sądu jest ważny, ale eksperci wskazują na to, że będzie trudny do wyegzekwowania. Otwartym pytaniem jest to, co mają zrobić kredytobiorcy, którzy nie spłacali rat na czas, w związku z czym ich nieruchomości zostały przejęte przez banki i zlicytowane. Eksperci wskazują też na to, że nawet jeśli sąd oddali apelację banków, to odbiją one sobie ogromne straty finansowe na swoich klientach, podwyższając opłaty.