Rynek bankowy zostanie podzielony między wielkich graczy?

Włoska grupa UniCredit - właściciel Banku Pekao - ogłosiła, że chce kupić BGŻ. Jeśli Włochom się uda, rynek bankowy może zostać definitywnie podzielony między trzech-czterech wielkich graczy

UniCredit, właściciel Banku Pekao, złożył wstępną ofertę zakupu BGŻ, jedenastego największego banku w Polsce, mającego milion klientów detalicznych i 2-3 proc. udziału w krajowym rynku bankowym. W czwartek przyznał to zagranicznym dziennikarzom Federico Ghizzoni, szef grupy UniCredit.

Wieści o tym, że holenderska grupa Rabobank chce pozbyć się polskich aktywów, krążą na rynku od co najmniej pół roku, ale oświadczenie Ghizzoniego jest pierwszą tak poważną deklaracją zainteresowania przejęciem BGŻ. Jeśli do transakcji dojdzie, będzie to jedna z trzech największych fuzji bankowych w ostatnich pięciu latach w Polsce (największą było połączenie BZ WBK i Kredyt Banku).

Kto kupi bank BGŻ?

Do tej pory mówiło się, że wśród zainteresowanych BGŻ - badania opinii pokazują, że to jedna z trzech najsilniejszych marek bankowych w Polsce - jest BNP Paribas (choć niektóre źródła wskazują, że Francuzi zerwali rozmowy). Pojawiały się plotki, że BGŻ kupi holenderska grupa ING. Do BGŻ palą się też ponoć polskie banki spółdzielcze, choć brakuje im funduszy (transakcję musiałby dofinansować BGK albo inny państwowy kapitał).

embed

Bank Pekao wygląda na poważnego kupca. Ma nadwyżki kapitału, a jego właściciel UniCredit intensywnie zbiera pieniądze. Ostatnio pozbył się banku w Kazachstanie, rozważa sprzedaż części aktywów na Ukrainie.

Co oznaczałoby przejęcie przez UniCredit 11. największego banku w Polsce? Dla Włochów - ostatnią szansę, by jeszcze myśleć o pozycji banku numer jeden w Polsce. Dziś Bank Pekao, kontrolując 150 mld zł aktywów, ma drugie miejsce na liście największych. Przewaga nad trzecim BZ WBK (101 mld zł aktywów) jest pozornie duża, ale ten ostatni za chwilę połknie bank Santander Consumer (7 mld zł aktywów), a klientów pozyskuje szybciej niż Bank Pekao. Mateusz Morawiecki, prezes BZ WBK, bez ogródek mówi o tym, że za kilka lat to jego bank może być drugim największym w Polsce.

Prezes Pekao Luigi Lovaglio ma więc nie lada orzech do zgryzienia. Zwłaszcza po zaanonsowanym niedawno przejęciu polskich aktywów grupy Nordea przez PKO BP. Dzięki temu aktywa PKO podskoczą do 230 mld zł, co może na wiele lat "unieszkodliwić" wszystkich rywali aspirujących do walki o pierwsze miejsce w Polsce. Chyba że... Bank Pekao przejąłby BGŻ i dorzucił do swojego bilansu jeszcze 37 mld zł jego aktywów. Niegdysiejszy "żubr" osiągnąłby gabaryty obecnego PKO BP i zachował szanse na uzyskanie pierwszego miejsca na polskim rynku.

Ile może kosztować BGŻ? O ile Santander rozbił bank, płacąc irlandzkiej grupie AIB gigantyczne pieniądze za BZ WBK (prawie 3 mld euro), o tyle już Kredyt Bank trafił do Hiszpanów za 3,2 mld, ale... złotych. A austriacki Raiffeisen, przejmując od Greków Polbank, zapłacił raptem 450 mln euro, czyli 2,5 mld zł. Aktywa i potencjał BGŻ są podobne do Kredyt Banku (on też miał około miliona klientów), więc należy przypuszczać, że UniCredit położy na stół nie więcej niż 400-450 mln euro. Dla porównania: roczny zysk Rabobanku to ok. 3 mld euro.

UniCredit "zabetonuje" polski system bankowy?

Przejęcie BGŻ przez drugi największy bank w Polsce zbliżyłoby nas do "zabetonowania" sceny bankowej i podzielenia większości udziałów w rynku między czterech głównych graczy. PKO BP, UniCredit, Santander oraz Commerzbank (właściciel mBanku) wspólnie kontrolowałyby prawie 60 proc. aktywów branży, a żaden z konkurentów (ING, Raiffeisen, Getin, bank Millennium) nie przekroczy 5 proc. udziałów. Taka konsolidacja rynku oznaczałaby nieuchronny wzrost cen usług bankowych.

Nie wiadomo tylko, czy potencjalny nabywca BGŻ nie napotka oporu Komisji Nadzoru Finansowego. Niedawno oświadczyła ona, że struktura polskiego rynku bankowego jest odpowiednia, i dała do zrozumienia, że nie będzie sprzyjać dalszej konsolidacji. - Mamy wątpliwości co do rzetelności zapewnień składanych nam rok temu przez holenderskiego właściciela BGŻ. Coś jest nie tak, jeśli ktoś publicznie oświadcza, że chce być długoterminowym inwestorem w Polsce, składa wiele deklaracji wykraczających poza standardowe, po czym z bliżej nieznanych przyczyn pojawiają się plotki o tym, że planuje sprzedanie banku w Polsce. Jeśli w dodatku pojawiają się zainteresowani taką transakcją i pytają polski nadzór o stanowisko, to nie jest to komfortowa sytuacja - mówi Jakubiak. - Jeśli miałoby dojść do zmiany akcjonariusza BGŻ, to oczekujemy równie wiarygodnego inwestora - dodaje.

Potrzebujesz karty kredytowej? Porównujemy oferty banków Porównujemy oferty banków

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.