Maciej Samcik, SKOK
Jeśli znienacka spadł na Ciebie problem w postaci niskiej punktacji w Biurze Informacji Kredytowej, to przeważnie musisz się liczyć z kilkuletnim postem kredytowym. Bo banki podchodzą do zawartości bazy BIK niezwykle nabożnie. Jeśli jednak wpis, który jest przyczyną Twoich problemów, wynikał z fałszywych przesłanek, masz prawo do zadośćuczynienia. Są już wyroki sądów, które przychylają się do takich roszczeń. Dziś przypadek pana Dariusza, którego historię kredytową zbrukał SKOK Stefczyka, czyli największa z kas oszczędnościowych. Wpis dotyczył nie spłaconego zobowiązania, które czytelnik poręczył kilka lat wcześniej. Sęk w tym, że sąd uwolnił go od tego zobowiązania, a SKOK wpisu w BIK nie usunął.
Z ustaleń blogu "Subiektywnie o finansach" wynika, że SKOK miał wyjątkowego pecha, bo... trafił na "złego glinę". Pan Dariusz dowiedział się o tym, że SKOK nie usunął nieprawdziwego wpisu dopiero w lipcu 2012 r., gdy starał się o kredyt bankowy. "Powód przez okres kilku lat całkowicie bezpodstawnie figurował jako nierzetelny dłużnik w rejestrze BIK, co stanowi naruszenie dóbr osobistych powoda jakich jak jego dobre imię i cześć" - napisał w pozwie przeciwko SKOK-owi prawnik reprezentujący pana Dariusza. "Umieszczenie powoda w rejestrze nierzetelnych dłużników spowodowało stygmatyzację go jako człowieka niesolidnego, któremu nie warto zaufać, a nawet jako oszusta" - czytamy w pozwie. pan Dariusz zażądał 5 tys. zł.
Prawnicy SKOK-u w odpowiedzi na pozew przyznali, że wpis do BIK był omyłkowy. Ale dodali, że już w ciągu pięciu dni po uzyskaniu informacji od pana Dariusza i żądania usunięcia wpisu, podjęli odpowiednie działania. A BIK po kolejnych dziewięciu dniach wszystko odkręcił. Z tego powodu SKOK poprosił o odrzucenie roszczeń finansowych pana Dariusza.
A te mogły być znacznie wyższe. W blogu samcik.blox.pl przeczytasz historię klienta, któremu bank musiał wypłacić za taki błąd aż... 20 tys. zł zadośćuczynienia!
Sąd był jednak surowy i roszczenie uwzględnił w całości. Zauważył, że niemożność uzyskania kredytu "zburzyła plany życiowe powoda, skutkując koniecznością zmiany planu finansowego zakupu domu". Pan Dariusz musiał wyprowadzić się z dotychczasowego mieszkania, a ponieważ nie kupił domu, musiał przenieść się z rodziną do małego mieszkanka, co - jak stwierdził sąd - "odczuwał jako znaczący spadek komfortu życiowego". Sąd uwzględnił też inną niemiłą okoliczność: że "do powoda dochodziły pogłoski od podwładnych, którzy twierdzili, że posiadają wiedzę o jego niewypłacalności, co powód odczuł jako przykrość wynikającą z wpisu do BIK".
O tym, jak przez internet możesz sprawdzić, czy bank o ciebie pytał w BIK i czy w rejestrze nie "wiszą" jakieś nieprawdziwe informacje na ten temat, przeczytaj w blogu samcik.blox.pl. Znajdziesz tam też informację ile to kosztuje. Ostrzegamy też przed firmami, które żądają po 400 zł i więcej za "czyszczenie" BIK-u. W praktyce są to często obiecanki-cacanki
W sprawie pana Dariusza sąd uznał, że choć klient SKOK-u dowiedział się o problemie dopiero w 2012 r., to "liczy się tu obiektywnie rozległa skala czasowa trwania naruszenia dóbr osobistych, a nie sam fakt, że powód uzyskał wiedzę o tym dopiero w lipcu 2012 r. Gdyby powód przez ponad osiem lat usiłował bezskutecznie uzyskać wykreślenie tego wpisu i przez cały ten czas miał świadomość naruszenia jego dóbr osobistych, skala należnego zadośćuczynienia z pewnością byłaby sumą o rząd większą od żądanej w pozwie".
Adwokat Lech Kaniszewski, który reprezentował pana Dariusza przed sądem, uważa, że zadośćuczynienie jest jeszcze zbyt niskie, biorąc pod uwagę zachowanie pracowników SKOK-u. Bo SKOK zareagował dopiero na ostateczne pismo, a wcześniej udawał, że sprawy nie ma: "W trakcie wielu wizyt w siedzibie SKOK pan Dariusz był zbywany i nikt nie potrafił mu udzielić żadnej odpowiedzi z jakiej przyczyny widnieje przez tak znaczny okres w rejestrze. Dopiero na pismo z kancelarii SKOK wskazał, iż podejmuje czynności celem weryfikacji powyższych okoliczności i poinformuje o ich dalszym toku. SKOK finalnie dokonał wykreślenia, jednakże nie uznał za stosowne poinformować tym mojego klienta. Zrobił to dopiero po ponownym wezwaniu z mojej kancelarii w lutym 2013 r. (a więc sześć miesięcy później)".
To, że instytucje finansowe bywają nazbyt ciekawskie, nie jest żadną nowością. Zdarza się np., że sprawdzają w BIK swoich... byłych klientów, tłumacząc potem, że to było zapytanie "nadmiarowe". Czy za takie zachowanie też można żądać zadośćuczynienie? Odpowiedzi szukał Maciej Samcik w blogu "Subiektywnie o Finansach"