- Miałam przerażenie w oczach. Pracowałam w odzieżówce w centrum handlowym, zarabiałam 1700 zł, a musiałam opłacać jeszcze mieszkanie. I nagle rodzice mi mówią: kończysz studia, koniec z pieniędzmi - opowiada Eliza Trzmiel. - Nie chciałam też już pracować na czyjeś, wiedziałam, że sama muszę być sobie szefem - opowiada.
Przerażenie przybrało koniec końców formę firmy. Trzmiel ze wspólnikiem Dawidem Skibą poszła do banku. Chcieli wziąć 20 tys. zł kredytu gotówkowego, jako zastaw proponowali... stare audi. Skończyło się na podżyrowaniu pożyczki przez rodziców, bo bank samochodu jako gwarancji spłaty dziwnym trafem nie chciał. - Nic nie wiedziałam wtedy o biznesie - śmieje się współwłaścicielka Inter Group.
Gen przedsiębiorczości odziedziczyła po rodzicach, bo ci na początku lat 90. wystawili "szczęki" i zaczęli handlować meblami. Sklep prowadzą do dziś, ale Trzmiel w ten biznes wchodzić nie chciała. Postawiła na pilniki do paznokci i artykuły dla branży beauty. Powód? Bo to produkt, którego ciągle potrzeba, na który jest cały czas popyt. A ona skończyła kosmetologię. Temat, jak mówi, miała więc "obcykany".
Pierwsze zamówienie z Chin okazało się strzałem w dziesiątkę. Pilniki miały świetną jakość, rozeszły się jak ciepłe bułeczki. Trzmiel to, co zarobiła, zainwestowała w drugi transport.
- A tu przyszedł produkt, który do niczego się nie nadawał. Masa zwrotów, reklamacji. I tak się zrodził pomysł, by zacząć te pilniki produkować samemu - opowiada.
Dziś są prawdopodobnie jedynym w Europie, a na pewno największym producentem jednorazowych pilników. Rozwój Inter Group idealnie wpisał się też w trendy na polskim rynku, gdy błyskawicznie rozwijała się wśród pań moda na pedicure, dziś jeden z najpopularniejszych zabiegów. Pierwszy duży kontrakt na polskie pilniki pochodził od firmy produkującej lakiery do paznokci i pomógł spółce Trzmiel rosnąć.
Dziś jej pilniczki - sygnowane marką Aba Group - trafiają do kilkunastu krajów w Europie, Trzmiel ze wspólnikiem sprzedaje je największym firmom z branży, a jej markę rozpoznaje każda kosmetyczka w Polsce. Znakiem rozpoznawczym jest nie tylko produkcja pilników nad Wisłą, ale także to, że wszystkie komponenty zamawia tylko w Unii Europejskiej. Dzięki temu, gdy dziś są problemy z dostawami z Chin, rwą się łańcuchy dostaw, a fracht podrożał o kilkaset procent, Inter Group działa bez najmniejszych problemów.
- Mamy najlepszą jakość produktu. Kluczem w pilnikach jest to, że jeden ma wykonać całą stylizację, że nie trzeba brać drugiego, gdy zostały dwa palce. Mamy technologię, która sprawia, że drobinki się łamią, a więc nie ścierają tak szybko. Teoretycznie takim pilnikiem można wykonać wiele zabiegów, ale musimy budować świadomość i klientek, i kosmetyczek, że higiena jest najważniejsza - tłumaczy.
Komunikacja firmy nastawiona jest więc właśnie na dbanie o zdrowie, higienę i bezpieczeństwo klientek. Mówią o tym ambasadorki marek Inter Group czy osoby szkolące kosmetyczki. Trzmiel przyznaje, że największy problem z higieną jest na południu Europy: we Włoszech czy Grecji, gdzie często produkt jednorazowy używany jest do upiększenia paznokci kilku pań.
- Na teraz już 60 proc. pilników sprzedajemy w tzw. bezpiecznych pakietach, czyli pilnikach dodatkowo opakowanych indywidualnie w folię zabezpieczającą. To więc dla nas super informacja, że nasze prozdrowotne działania mają sens - dodaje.
Firma stawia też na innowacje. Wprowadziła na rynek pilnikopolerkę, bo do stylizacji potrzebne są te dwa narzędzia, a dotąd takiego produktu dwa w jednym nie było. Największy problem? Park maszynowy. Nie ma w kraju producenta, który robiłby dedykowane dla branży beauty maszyny do produkcji akcesoriów kosmetycznych. Każda więc powstaje na indywidualne zamówienie i - jak zauważa Trzmiel - wymaga maksymalnego zaangażowania i uwagi, by powstał sprzęt na odpowiednim poziomie.
Dotąd największym problemem dla firmy był czas lockdownu. Branża beauty, a więc odbiorcy jej towaru, była przez długie miesiące zamrożona. A przychody spadały. Inter Group przestawił się wtedy na handel akcesoriami pomagającymi w walce z koronawirusem. Biznes ratowała sprzedaż jednorazowych rękawiczek, które są wykorzystywane przy zabiegach kosmetycznych, ale na początku pandemii stały się produktem pierwszej potrzeby.
Obecnie firma już żadnego lockdownu się nie boi. Stara się też dywersyfikować sprzedaż, tak by coraz więcej pochodził z zagranicy. Te mają w kolejnych latach dynamicznie rosnąć: powstały specjalne platformy B2B do obsługi klientów z całej Europy.
- Jesteśmy też na Amazonie. Dla nas jest to możliwość jeszcze większego rozwoju. Wydaje nam się, że idealnie tam pasujemy, bo nie jesteśmy sprzedawcami, ale także producentami sprzętu - tłumaczy Trzmiel.
I choć przyznaje, że u początku biznesu stała głównie chęć zarobienia pieniędzy, to dziś firmę traktuje jak własne dziecko. Nie potrafiłaby jej więc sprzedać, udać się na długi urlop i odcinać kupony od dawnego sukcesu.
- Wraz z Dawidem żyjemy tą firmą, tymi produktami, kontaktem z ludźmi, radością z tworzenia. Ja z pracy nie przychodzę zmęczona, ja przychodzę do domu naładowana, że udało się pójść o kolejny krok dalej - stwierdza.
Eliza Trzmiel znalazła się w finale konkursu EY Przedsiębiorca Roku, nad którym Wyborcza.biz objęła patronat medialny.
Wszystkie komentarze
ale dziś wpisy o garażach i genach przedsiębiorczości odziedziczonych po rodzicach
brzmią dla mnie co najwyżej trochę śmiesznie,
więc wolałem przeczytać opinie pracowników tej firmy,
większość jest taka, że wypłaty nadal są jak w garażu,
zarówno pod względem wysokości, jak i legalności, dziękuję.
Ja zaczynałem w kuchni,
potem było wynajęte
pomieszczenie na laboratorium,
potem garaż, a potem budowa.
wlasnej firmy, która rozwijają dzieci.
Jedyny problem to PIS,
czekamy prowadząc badania.
Nie higiena tu się liczy tylko kasa. To co wielorazowe jest fuj. Liczą się tylko jednorazówki
Higiena to zawsze są kosztu,
i o przeżyli mówią ze warto!
Śmiech, bo ktoś coś osiągnął???
Co osiągnął, ku..., na chińskich pilniczkach?!
Produkowane są w Polsce, czytać nie umiesz a się mądrzysz?!!
Producenci maseczek, jednorazowych strzykawek,
opakowań do szczepionek, produkują śmieci.
Na potęgę i dostają Twoje błogosławieństwo.
Pomyśl zanim puścisz bąka.
Pewne rzeczy muszą być jednorazowe jak np. igły. Natomiast pilnik z powodzeniem może być trwały i służyć latami, niekoniecznie do metalu, ale do paznokci spokojnie.