– Jest taki pogląd pokutujący w społeczeństwie, że programiści to zamknięci w sobie, mrukowaci ludzie. Oczywiście zdarzają się i takie przypadki, ale większość jest zupełnie inna. Wystarczy popatrzeć na nas – śmieje się Dawid Leśniakiewicz, współzałożyciel Gigantów Programowania.
Jak dodaje, dobry programista musi mieć umiejętności miękkie, potrafić się dogadać. Bo jedno to siedzenie i programowanie, ale drugie – trzeba projekt przegadać, uzgodnić masę szczegółów, wyjaśnić nieścisłości.
Najlepiej więc zacząć szkolenie w jak najmłodszym wieku. Giganci Programowania zauważyli to i stwierdzili, że skoro państwowy system edukacji uczy informatyki, to oni nauczą dzieci właśnie programowania. A przynajmniej na początek jego podstaw.
Jak twierdzą, programowanie to język przyszłości. Angielskim będziemy mówili, oprogramowanie będziemy pisać.
– Musimy już dziś dzieci do tego przyzwyczajać. Obecnie trudno odnaleźć się w jakimkolwiek zawodzie, który będzie potrzebny w przyszłości, bez umiejętności posługiwania się choćby podstawami kodowania. Samochody będą autonomiczne, medycyna dziś coraz częściej korzysta z big daty, analitycy też muszą już dziś umieć język sql, by uprościć sobie pracę w bazach danych – mówi Radosław Kulesza.
Rodzice zdają się wierzyć w to, co mówi czwórka założycieli firmy. Oni sami na pomysł, aby upowszechniać naukę programowania wśród dzieci, wpadli chwilę po skończeniu Politechniki Warszawskiej. W siedem lat od powstania Giganci Programowania mają już ponad 60 własnych placówek, 70 franczyzowych i działalność na 10 zagranicznych rynkach. Stworzyli swój autorski model kształcenia, wydali trzy książki dotyczące programowania dla dzieci.
A co by było, gdyby nagle państwo zaczęło uczyć programowania w szkole? Oni takiej rywalizacji się nie boją. Przyznają bowiem, że szkolna informatyka wkuwa dzieciom jedynie informacje, czym jest jednostka centralna, a czym urządzenie peryferyjne. Oni uczą logicznego myślenia, rozwijają wyobraźnię, dają praktyczną naukę podstaw programowania.
– Od samego początku postawiliśmy na to, by uczyli u nas tylko i wyłącznie zawodowi programiści z odpowiednim przeszkoleniem pedagogicznym. Mogą dzielić się dzięki temu pasją do programowania – tłumaczy Piotr Pełka.
Jak twierdzą, oni nawet liczą na wejście programowania do szkół. To bowiem napędzi im nowych klientów. – Większa liczba rodziców zainteresuje się tym tematem – dodaje.
Przy obecnej sytuacji szacują, że nawet 2-3 proc. dzieci w wieku szkolnym może się stać ich klientami. To więc liczba około 100-150 tysięcy potencjalnych klientów tylko w Polsce. Już dziś w miastach, gdzie są jako jedyni oferujący programowanie, udaje im się sprawić, że statystycznie 1 uczeń z 30-osobowej klasy uczęszcza na ich zajęcia. I o taką penetrację rynku dbają, wchodząc do kolejnych miast.
– To nie jest dużo. Nadal do programowania musimy przekonywać część rodziców. Organizujemy jednak bezpłatne lekcje, pokazy, dbamy o duże akcje marketingowe. To przynosi efekt i buduje świadomość wśród rodziców i samych uczniów, że kompetencje cyfrowe są coraz bardziej potrzebne – mówi Sebastian Langa.
Giganci Programowania są uczestnikami konkursu Przedsiębiorca Roku EY.
EY Przedsiębiorca Roku
W konkursie EY Przedsiębiorca Roku już po raz 19. zostaną wyróżnieni najlepsi polscy przedsiębiorcy i przedsiębiorczynie. Polska edycja jest częścią międzynarodowego programu EY Entrepreneur Of The Year, który funkcjonuje obecnie w blisko 60 państwach.
W konkursie są trzy kategorie: produkcja i usługi, nowe technologie/innowacyjność oraz nowy biznes. Zwycięzca jednej z kategorii otrzyma tytuł Przedsiębiorcy Roku.
Partnerami 19. edycji konkursu EY Przedsiębiorca Roku są: PKO Bank Polski, Polski Fundusz Rozwoju, Giełda Papierów Wartościowych w Warszawie, Wyborcza.biz, "Puls Biznesu", Money.pl, TVN 24 BiS
Wszystkie komentarze
Oj, obawiam się że dobry programista zarobi dużo więcej na programowaniu niż na uczeniu...
Skoro tak piszesz, to znaczy że nie masz pojęcia o branży IT :)
Raczej na niewielką skalę. Masę już było przeróżnych programów, np. rozwój sportu a tu dzieciarnia coraz grubsza i słabsza. Klasy szachowe, ale nie każdy ma talent do szachów prawda? Podstawy programowania się przydadzą, ale w programie szkolnym one są a z dziecka się programisty nie zrobi. To nie jest kwestia opanowania techniki programowania, ale przede wszystkim późniejsza i świadoma decyzja wyboru takiego zawodu. A to zawód dobrze płatny, ale stresujący i w sumie programista to taki inteligentny niewolnik, rządzi kto inny i kto inny zarabia jeszcze większe pieniądze.
Tylko tak naprawdę nie powinno chodzić w uczeniu programowania o uczynienie z dziecka przyszłego programisty (coś takiego uda się w niewielkim procencie przypadków), tylko o naukę logicznego i do bólu precyzyjnego myślenia, które przyda się wszędzie (oprócz kontaktów z płcią przeciwną).
Bingo!
Tak jak w nauce ZPT powinno chodzić o umiejętność posługiwania się narzędziami, oraz o ogólne wyczucie techniki, a nie o wykształcenie budowlańca czy stolarza.
Albo w naukach humanistycznych - powinno chodzić o wykształcenie kulturalnego człowieka a nie o wyprodukowanie polonisty.
Pozdrawiam serdecznie podobnie myślącego :)
owszem i dlatego rozwój dziecka musi być wszechstronny, np. gra w szachy uczy też logiki do bólu
Nie, rozwój nie musi być wszechstronny. Jeżeli dziecko ma wybitny antytalent i jednocześnie totalną awersję do jakiejś dziedziny, to lepiej ją odpuścić. To nie łańcuch, tu nie pęka najsłabsze ogniwo.
Jak dasz dziecku narzędzia, to samo wybierze najwłaściwszą drogę - i bardzo prawdopodobne, że będzie to ścieżka IT, bo to droga kreacji, poznawania nowych tematów i różnorodnych wyzwań, bogactwa których w żadnym innym zawodzie nie spotkasz. Bo zwyczajnie projekty IT są wszędzie tam gdzie jest rozwój, więc możesz osiągnąć wszystko co zechcesz. Ale oczywiście masz rację, że nawet część wyposażonych w odpowiednie narzędzia będzie wolała usiąść przed tv czy innym pochłaniaczem czasu i kontemplować pojęcie nudy...
Do tego mój syn stracił dwie lekcje, bo odbywały się one... w takcie ferii. Za to teraz ferie skończone, ale lekcji nie ma. Bo ferie w Gigantach wciąż trwają. Że jak? Że ferie w różnych województwach są w różnym czasie? No to trzeba było to przewidzieć i się dostosować...
Nie zdążyli tego zaprogramować...
No cóż. Jako zawodowy programista powiem Wam tak: spoko tak sobie możecie mysleć, albo słać taki marketingowy bełkowe w eter. Ale dla świata ważni są także lekarze (nie chorujecie?), humaniści (życie to nie jest rozwiązywanie zadania z nauki ścisłej), filozofowie (sorki ale jakoś jestem przekonany, że nie dorastacie do pięt przeciętnemu absolwentowi filozofii w zakresie stosowania nauk ścisłych). W życiu są ważni też socjologowie (lokalna polityka), klimatolodzy (nowe wyzwania przed światem), ideolodzy (ratujecie ludzi na granicy?).
Robicie biznes i za to dla Was plus. Minus za to, że próbujecie wmówić ludziom, że to co robicie jest ważne dla ludzkości. Chociaż to może zarzut dla dziennikarza GW :)
Miałem podstawy filozofii na chemii i na pedagogice 1 stopnia. Ja nie wiem, czy to domena filozofii, ale po tych dwóch półrocznych kursach wychodzę z założenia, że ten przedmiot to bzdura i marnowanie czasu.
W ogóle studia powinny kształcić specjalistów, a nie babrać się przedmiotami interdyscyplinarnym. Ale to inny temat.
Klimatolodzy? Myślisz że oni nie układają równań i nie piszą kodu do wykonywania obliczeń?
Socjologowie? Oni też muszą obrobić sporo danych, komputer im ułatwia życie.
Chyba zamknąłeś sie w programowaniu i nie masz pojęcia ilu naukowców pisze kod. Programowanie to nie tylko domena programistów, przydaje się ono w wielu dziedzinach.
Tak, ale uważam, że kodowanie, obróbka danych to rzecz wtórna. Powinniśmy kształcić inżynierów, humanistów i filozofów, ale z umiejętnościami programowania jako wiedzą dodatkową.
Jaką połowę? A co z osobami niebinarnymi?
Nie lepiej ująć te wszystkie płcie jednym słowem "programiści"?
W mojej subiektywnej opinii: świat więcej zyskałby na solidnie wykształconych humanistach, z mocnymi podstawami w zakresie wykształcenia klasycznego i z otwartymi umysłami. ŚWIAT, nie gospodarka.
Największymi humanistami jakich w życiu spotkałem byli dwaj profesorowie Politechniki Warszawskiej, bardzo wpłynęli na moje życie. Humanizm nie ma nic wspólnego z awersją do matematyki, ani z wykształceniem humanistycznym.