Żeby zrozumieć, jak długą drogę przeszliśmy, trzeba się cofnąć do roku 1989. Na początku nie było w Polsce żadnych większych prywatnych firm. Tylko państwowe, wówczas kompletnie niewydolne molochy.
Dzisiaj jest wysoka inflacja? Wtedy inflacja wynosiła 80 proc. Miesięcznie! Dolar amerykański był jak złoto. Ludzie nie mieli zaufania do złotego. W sklepach nie było nic. Jak ktoś chciał zrobić porządne zakupy, szedł do Peweksu, Baltony albo na czarny rynek.
Do Polski przyjechał wówczas 32-letni Duleep Aluwihare. Pracował dla firmy Arthur Andersen w Londynie. Miał dla Barbary Piaseckej-Johnson zbadać, czy opłaci się kupno Stoczni Gdańskiej.
Z analiz wyszło, że ta inwestycja kompletnie nie ma sensu.
- Mój wspólnik Krzysztof Kucharski, z którym robiliśmy projekt stoczniowy, mieszkał z teściową i całą rodziną, ale miał plan, że zbuduje mały dom. Jak? Za wódkę i cukier. Miał tego towaru całą piwnicę. I był z tego strasznie dumny. Bo był gotów. A tu nagle po 1 stycznia 1990 r. można było zobaczyć, jak złoty staje się walutą wymienialną, inflacja znika. Sklepy się zapełniają. Krzysiek wódkę rozdał po weselach. Nawet nie wiem, co się stało z cukrem - wspominał w rozmowie z "Wyborczą" Aluwihare.
Do Polski przyjechali wtedy wszyscy święci z Londynu i z Nowego Jorku. Cały Goldman Sachs i reszta. Otwierał się nowy rynek będący świetną bazą wypadową do całej Europy Środkowo-Wschodniej. Prywatyzowano pierwsze spółki, m.in. Żywiec.
Jedynym hotelem w Warszawie, który nie należał do Orbisu, był Marriott.
- Wszyscy więc siedzieli w tym Marriotcie. I byli święcie przekonani o swojej wyjątkowości, że jedyne, co muszą zrobić, to dać wizytówkę i powiedzieć: jesteśmy tu, aby wam pomóc. Dajcie nam kontrakt, dajcie nam swoje firmy, dajcie nam forsę. O resztę się, Polacy, nie martwcie. My wiemy wszystko, wy nic nie wiecie - wspominał Aluwihare.
Wychodził do nich Jacek Siwicki, ówczesny wiceminister prywatyzacji w rządzie Bieleckiego. Mówił: chodźcie. Zagramy w tę grę. Skoro przyjechali wszyscy najważniejsi gracze, to zmuszał ich, aby się przelicytowywali nawzajem. Tak aby za państwowe spółki dostać jak najwięcej.
Dziś Siwicki jest prezesem Enterprise Investors, jednej z największych firm inwestycyjnych w Europie Środkowo-Wschodniej.
Polska lat 90. dawała kolosalne możliwości.
Zjawił się tu Ewald Raben, dziś prezes Grupy Raben, jednej z największych firm logistycznych w naszej części Europy i Przedsiębiorca Roku 2012.
Zaczęło się, jak wiele najlepszych biznesów, od pasji.
- Kiedy byłem studentem, jeździłem ciężarówką z Holandii do Polski. Uwielbiałem to. To uczucie wielkiej nieskrępowanej wolności. Wsiadasz do samochodu w poniedziałek, wracasz w sobotę. Masz zadanie, radzisz sobie sam. Przed tobą jest tylko droga. To były jeszcze czasy, kiedy nie było komórek. Nikt o nic cię nie pytał. Nikt cię nie kontrolował. I jeszcze za to płacili. Piękna sprawa - wspominał w rozmowie z "Wyborczą".
W 1991 roku postanowił w Polsce zarejestrować firmę transportową, w czasach, kiedy nikt tu jeszcze nie wiedział, co to logistyka. - Poszedłem do ZUS, urzędu skarbowego itd. Znałem po polsku kilka, kilkanaście słów. Oni nie znali żadnego obcego języka - mówił.
Miał wtedy 22 lata.
W Polsce początek kapitalizmu. Młody Holender wpada do naszych urzędów rejestrować firmę. Byli zdziwieni? - pytamy.
- I to jak! Ale ująłem ich tym, że starałem się mówić po polsku. Zapamiętali mnie. Gdy przychodziłem drugi, trzeci raz, od razu wiedzieli, kim jestem. Gdy zabierałem się do wypełniania formularzy w ZUS czy urzędzie skarbowym, czuli potrzebę opiekowania się mną. Miałem pełną pomoc przy wypełnianiu rubryk - wspominał.
Rok 2003 – firma EY - wówczas jeszcze Ernst & Young - robi pierwszą edycję konkursu Przedsiębiorca Roku.
Już z Aluwihare jako szefem, Arthur Andersen upadł z powodu Enronu (audytorów oskarżono o pomoc w ukrywaniu długów Enronu i fałszowanie sprawozdań), Aluwihare przeniósł się do Ernst & Young wraz ze swoim zespołem.
Nad Wisłą mamy apogeum polskiego neoliberalizmu – o ironio, rządzi wtedy SLD, jakby nie było lewicowe w hasłach.
Bezrobocie wynosi ponad 20 proc. Pensja minimalna 800 zł, przeciętna pensja 2201 zł. Wiele młodych Polek i Polaków nie widzi dla siebie tu przyszłości. Za rok, za dwa lata, kiedy wstąpimy do Unii, wyjadą. Wielu z nich na stałe do kraju już nie powróci. Normalność to dla nich możliwość wynajęcia mieszkania, kupna sobie motocykla czy samochodu na kredyt. Tego Polska jeszcze nie oferuje. Nasze firmy są na to jeszcze za słabe.
Ale już są zalążki pierwszych dużych koncernów. Ich tworzenie zabrało, bagatela, ponad dekadę.
-Nasz konkurs jak w soczewce pokazuje historię polskiej transformacji, której niezwykle ważnym ogniwem są przedsiębiorcy. Przykłady naszych laureatów najlepiej opisują skalę zmiany, jaka nastąpiła w ciągu ostatnich 20 lat – twierdzi Jacek Kędzior, partner zarządzający EY Polska.
I dodaje:
- Finaliści pierwszych edycji dopiero rozpoczynali ekspansję zagraniczną, tymczasem ubiegłoroczny zwycięzca konkursu [Rafał Brzoska, twórca InPostu] przeprowadził największą akwizycję poza granicami Polski dokonaną przez polski prywatny kapitał, co dało mu pozycję lidera europejskiego rynku w swojej kategorii - twierdzi Kędzior.
- W biznesie bardzo często wystarczy, że zrobi się coś na 80 proc. To nie jest inżynieria. Tu nie chodzi o to, aby ścigać się z jakąś perfekcją. W Polsce zbyt często jesteśmy zaś inżynierami, za dużo analizujemy. W większości przypadków wystarczy, że idzie się do przodu - mówił Aluwihare.
Biznes bywa jednak również koszmarnie brutalny. Ktoś jest na szczycie, nagle upada i już się nie podnosi - miliarderami byli Leszek Czarnecki i Ryszard Krauze (mówiono o nim kiedyś per Cesarz), a gdzie są teraz?
Podobnie było z niektórymi laureatami konkursu.
Pierwszy zwycięzca, absolutnie nieszablonowa postać, doktor Krzysztof Pawłowski założył w latach 90. w Nowym Sączu Wyższą Szkołę Biznesu, wtedy jedną z najlepszych i najpopularniejszych w Polsce.
Ale za bardzo wyprzedził swój czas. W szkołę zainwestował zbyt wiele. Na dodatek chciał stworzyć w Nowym Sączu zalążek polskiej Doliny Krzemowej.
Na tzw. Miasteczko Multimedialne wyszarpał 94,9 mln unijnych pieniędzy. Park Technologiczny, owszem, powstał, tyle że zbankrutował. Jeszcze do niedawna supernowoczesny obiekt teraz wygląda jak w wizji świata po apokalipsie. Opuszczony, wydrążony z życia, z energii.
Rafał Brzoska (pseudonim Rekin) z InPostem też był właściwie na skraju stracenia wszystkiego. Na dodatek ze zszarganą reputacją.
W 2016 r. prawnicy kilka razy kładli mu na biurku wniosek o upadłość. Firma przeinwestowała – zwłaszcza za granicą. Wyłożyła się na kontraktach z rządem. Przegrała przetarg na dostarczanie listów z sądów, Poczta Polska zaoferowała wówczas kosmicznie niskie stawki.
Długi firmy sięgały wtedy blisko 170 mln zł. Brzoska wyprzedawał majątek za bezcen. Maszyny sortownicze warte wcześniej pół miliona złotych sprzedawał za 20 tys.
Wtedy Brzoska popełnił błąd, który ciągnie się za nim przez lata. Wycofał się z rynku listów. Ale ponad 1 tys. osób nie dostało wypłat i odpraw, po tym gdy InPost sprzedał za 10 tys. zł spółkę Bezpieczny List. Nabywca stwierdził, że nie ma pieniędzy na wynagrodzenia.
Brzoska później za to wielokrotnie przepraszał. Firmę uratowała spółka AI Prime, za którą stoi zarządzający dziesiątkami miliardów dolarów fundusz Advent International.
Rafał Brzoska w momencie pojawienia się Adventu z odsieczą miał ok. 30 proc. udziałów w firmie. Musiał się pogodzić z utratą kontroli nad nią. W międzyczasie się rozwiódł i ożenił się z prezenterką Omeną Mensah. Wziął kredyt na 14,5 mln zł pod zastaw domu, aby spłacić pracowników Bezpiecznego Listu.
A w styczniu ubiegłego roku InPost debiutował na giełdzie Euronext w Amsterdamie i stał się miliarderem. Choć jego firma nie jest do końca jego - Brzoska kontroluje 12,45 proc. udziałów.
Podobnie było ze Zbigniewem Sosnowskim (rowery Kross).
- Robiliśmy mnóstwo rowerów na zamówienie sieci sklepów sportowych Decathlon. Bardzo duże zamówienia, nawet ćwierć miliona sztuk rocznie. Tanie rowery pod ich marką własną. Zero inwencji. Dostawaliśmy wytyczne i musieliśmy się ich trzymać. W 2007 r. wyszedłem z firmy, powołałem zarząd i zająłem się budowaniem kolejnych firm. Nie z branży rowerowej. Wróciłem po roku zaniepokojony. Sprzedaż tanich rowerów spadła w Polsce o 120 tys. sztuk. W ciągu roku! A rowerów drogich wzrosła o 30-40 tys. To był znak, że rynek gwałtownie zaczyna się zmieniać - wspominał.
Sosnowski zrozumiał, że jak tak dalej pójdzie, to za chwilę jego firmy już nie będzie.
Zamiast kontraktu z Decathlonem wszedł w dużo droższe rowery. Ale 400 osób straciło pracę w ramach zwolnień grupowych. Za to Kross dziś to zupełnie inna marka niż wtedy.
W biznesie nie ma sentymentów?
Zapytany o to przez nas przed laty Raben odpowiedział tak:
- To nieprawda. Sentymentu jest bardzo dużo. Jest sentyment do ludzi. Respekt do ludzi. Sentyment do rynku. Ale jeśli widzę, że nie ma światła w tunelu i nigdy tego światła nie będzie, to trzeba podjąć trudne decyzje. Bo od tego, czy ja potrafię je podjąć, uzależniony jest byt tysięcy osób, które żyją z pracy dla tej firmy - stwierdził.
Czasami laureaci zmieniali branże. Maciej Duda nagrodzony za sukces Polskiego Koncernu Mięsnego DUDA sprzedał w 2015 roku swoje imperium Cedrobowi. Dziś zajmuje się finansami i deweloperką. A najbardziej jest znany z klubu żużlowego Unia Leszno.
Ale wśród laureatów jest sporo długodystansowców.
Najlepszy przykład to Krzysztof Pawiński (Grupa Maspex). Od dekad Maspex ma sześciu tych samych wspólników. Pawiński, Zdzisław Stuglik, Jerzy Kasperczyk, Sławomir Rusinek, Józef Szczur. Szósty wspólnik to Peter Kramer, technolog żywności z Niemiec.
- Nie mieliśmy ciągot, żeby dochody przerzucić na konsumpcję. Znam przypadki, kiedy pierwsze pieniądze poszły na samochód, drugie na mieszkanie, a trzecie już się nigdy nie pojawiły - wspominał Pawiński.
Część z nich zna się jeszcze z lat studenckich, a firmę założyli zaraz po upadku socjalizmu.
- Po tej traumie lat 80. – pustych sklepowych półkach – widzieliśmy, że rynek przyjmie absolutnie wszystko. Pomysł wyszedł od mojego późniejszego wspólnika Zdzisława Stuglika, który bardzo szybko dostrzegł możliwość akumulacji kapitału i zorientował się, że można dobrze zarabiać na sprowadzaniu produktów, których nie ma w kraju. Moim zadaniem było negocjowanie i kupowanie za granicą, najlepiej jeszcze bez pieniędzy, bo nie było ich wtedy za dużo – opowiadał nam Pawiński.
I dodawał:
– Szukaliśmy artykułów spożywczych, bo one najszybciej rotowały i łatwo je było sprzedać.
Wyobraża sobie pan w tej chwili sytuację, że ktoś dziś zaczyna podobną działalność od zera i osiąga podobną do was skalę? - pytaliśmy.
– Projekty końca lat 80. i początku 90. miały jedną przewagę – otoczenie rynkowe, które na nie czekało. Teraz nikt na nikogo nie czeka. Z wyjątkiem takich niszczących konkurencję wynalazków w stylu najnowszego iPhone’a. Ale w branży spożywczej czegoś takiego nie ma i wykreowanie produktu od zera jest bardzo trudne. Gdybyśmy teraz wystartowali z biznesem, nie wierzę, że osiągnęlibyśmy podobną skalę działalności – wyznał.
Maspex trzy dni przed agresją Rosji na Ukrainę zawarł umowę kupna Roust Corporation CEDC.
To lider na polskim rynku wódki z udziałem powyżej 47 proc. (ilościowo) i największy importer zagranicznych alkoholi w naszym kraju. Ma takie marki jak Żubrówka, Soplica, Absolwent, Bols. Żubrówka to obecnie numer trzy, jeśli chodzi o najlepiej sprzedające się wódki na świecie, Soplica - numer osiem.
Spółka była kontrolowana przez założyciela holdingu Russian Standard rosyjskiego miliardera Roustama Tariko zwanego "królem wódki".
Maspex odkupił ją za 3 mld 477 mln zł. Większość tych pieniędzy została zresztą w kraju na spłatę amerykańskich wierzycieli. Było to przejęcie numer 20 w historii spółki. Do Maspeksu należą m.in. marki Tymbark, Kubuś, Lubella, Łowicz, Krakus, Kotlin, Włocławek.
Ale długodystansowcem jest też Ryszard Florek, szef Fakro, drugiego największego na świecie producenta okien dachowych. Są nimi również Michał Kiciński i Marcin Iwiński (CD Projekt) - laureaci z 2008 roku.
CD Projekt zaczął się tak.
- Chodziłem do podstawówki na Saskiej Kępie. Większość moich kolegów tam została, bo w tym samym gmachu było Liceum Bolesława Prusa. Ja jednak stwierdziłem, że kocham komputery i wybieram Liceum Czackiego, gdzie była klasa informatyczna. Ale się nie dostałem. Przyjęli mnie do mat-fizu. Było wolne miejsce w ławce. Siadłem, a obok był Michał. Też się nie dostał na informatykę. W ogóle cała nasza klasa mat-fiz to były osoby, które się tam nie dostały. Okazało się, że Michał też się pasjonuje grami, handluje na giełdzie, czego ja nigdy nie robiłem, bo zawsze tylko dostarczałem gry - opowiadał Marcin Iwiński.
W 2007 r. pojawiła się pierwsza część "Wiedźmina". Żeby było zabawniej, żaden z dużych wydawców po obejrzeniu demo gry nie był zainteresowany współpracą. Dziś CD Projekt, mimo dużo chłodniejszego, niż zakładano, przyjęcia gry "Cyberpunk 2077", to już firma ze światowej czołówki.
Czasami losy zwycięzców konkursu Przedsiębiorca Roku splatają się ze sobą, może i w sposób zasługujący na serial bądź film, ale absolutnie bez sentymentów.
Przykład: Dariusz Miłek, człowiek, który stworzył potęgę CCC (zwycięzca w 2007 roku), i Marcin Grzymkowski (eobuwie.pl, zwycięzca w 2016).
Grzymkowski z Miłkiem dogadali się z rozsądku. eObuwie.pl musiało wybudować nowe centrum logistyczne. Był z tym jednak niewielki problem, który nazywał się… kapitał. A właściwie jego brak. Firma Grzymkowskiego doszła do granicy swoich możliwości rozwoju. W biznesie w takim przypadku mówi się o rozwoju organicznym, czyli za to, co jest w kasie. eObuwie.pl potrzebowało zaś już turbiny.
Kupno eObuwie.pl to dla CCC miał być po prostu dobry interes. Grzymkowski pozostał prezesem i dalej rozwijał spółkę. Nagle przez pandemię się okazało, że to eObuwie.pl stało się perłą w koronie koncernu przeczołganego przez lockdowny.
Grzymkowski się powoli z założonego przez siebie interesu wycofuje.
10 proc. udziałów w spółce - kupionych za bagatela 500 mln zł - kontroluje teraz... Rafał Brzoska, twórca InPostu. 10 proc. udziałów, również za 500 mln zł, trafiło do Zygmunta Solorza. Udziały w spółce będzie też miał japoński SoftBank Vision Fund 2. To Softbank stoi za sukcesami Ubera czy ByteDance, chińskiego właściciela TikToka.
eObuwie to dzisiaj Modivo i w ostatnim czasie to ono generuje zyski dla CCC.
Kto okazał się większym wizjonerem, a kto lepszym przedsiębiorcą? Odpowiedzi na takie pytania nigdy nie są łatwe.
Marek Jarocki, audytor konkursu EY Przedsiębiorca Roku, przytacza cytat z Winstona Churchilla, iż sukces to przechodzenie od porażki do porażki bez utraty entuzjazmu.
2021: Rafał Brzoska (Grupa Kapitałowa Integer)
2020: Igor Klaja (OTCF)
2019: Artur Rytel (Green Holding)
2018: Filip Granek (XTPL SA)
2017: Piotr Krupa (KRUK SA)
2016: Marcin Grzymkowski (eobuwie.pl)
2015: prof. Paweł Buszman (American Heart of Poland)
2014: Adam Krzanowski, Prezes Grupy Nowy Styl
2013: Andrzej Wiśniowski (WIŚNIOWSKI)
2012: Ewald Raben (Grupa Raben)
2011: Krzysztof Pawiński (Grupa Maspex)
2010: Ryszard Florek (FAKRO)
2009: Piotr Mikrut (Śnieżka)
2008: Michał Kiciński i Marcin Iwiński (CD Projekt)
2007: Dariusz Miłek (CCC)
2006: Maciej Duda (Polski Koncern Mięsny DUDA)
2005: Tadeusz Winkowski (Quad/Graphics)
2004: Zbigniew Sosnowski (Kross)
2003: Krzysztof Pawłowski (Wyższa Szkoła Biznesu National-Louis University w Nowym Sączu)
Wszystkie komentarze
Firmy o których wspominasz nie są wartością dla polityków i Erenstów & Youngów, bo nie zapłacą za udział w plebiscycie ani za "audyt". Nie będą też zbyt dużym zapleczem, dla zatrudnienia dla działaczy partyjnych.
Co za obrzydliwa postać.
PS. Przypomnę jeszcze historię płynu Ludwik - do dzisiaj zachodnie firmy nie potrafią zdobyć rynku. Tak mogło być z wieloma polskimi markami.