Paweł Jarski, prezes Elemental Holding, jest finalistą tegorocznego konkursu Przedsiębiorca Roku EY. Nominowany jest w kategorii produkcja i usługi
Paweł Jarski, Elemental Holding: Pływanie. Za ciężki jestem na pozostałe dyscypliny, ale pływam nieźle.
- Wcześniej, w liceum uprawiałem dziesięciobój. Powiedzmy, że miałem naturalne predyspozycje do multisportów, ale później nastąpiła tak zwana proza życia i trochę urosłem wszerz zamiast do góry. Szukałem czegoś, żeby się trochę rozerwać i zdystansować.
- To zależy, na jakim poziomie chce pan go uprawiać. Jak człowiek chce się szarpać i udawać, że po czterdziestce jest profesjonalistą, to faktycznie dużo czasu trzeba na to poświęcić. Ja się nie łudziłem, że 100-kg gość może osiągnąć nie wiadomo jakie wyniki.
Robię to dla siebie. Poza tym jest to też dobra odskocznia. Jak się idzie na basen, na siłownię, na rower, to można na chwilę wyłączyć myślenie. Szczególnie w basenie. W trakcie nawrotów zwyczajnie nie da się myśleć. Triatlon od strony takiej higieny psychologicznej to jest bardzo fajny sport.
- Tak zgrabnie?
- Normalnie metale, rudy bierze się głęboko z ziemi i się je przetwarza. Złoto, srebro, miedź, aluminium, nikiel czy kobalt wydobywamy z miast. I to chyba jest najlepsza analogia.
- Specjalizujemy się w dwóch obszarach: w recyklingu elektroniki i katalizatorów samochodowych.
Mamy globalną sieć zbiórki tych rzeczy. Obecnie jesteśmy na 35 rynkach świata i codziennie zbieramy je z niemal stu lokalizacji.
- Tutaj nie ma co czuć. Bez dorabiania, jak się to mówi, teorii do dyszla. My po prostu to robimy. Nakłady energetyczne na odzysk jednej uncji metalu, czy to z katalizatora, czy z płytki drukowanej, są - średnio licząc - 50 razy mniejsze niż z rudy.
Czyli ten niezwykle ostatnio popularny we wszystkich zestawieniach carbon footprint, czyli ślad węglowy, jest mniejszy średnio w proporcji 1 do 50, a czasami 1 do 100.
Dużo mniejszym kosztem i mniej eksploatując środowisko, uzyskuje się te same efekty, a przy okazji czyści się planetę.
- Owszem, zajmowałem się tym, ale z przypadku. Po to, żeby utrzymać się na studiach.
A później jeździłem za granicę. I w 2003-04 roku zobaczyłem, że jest tam coś takiego jak recykling elektroniki.
U nas w kraju było to jeszcze nieznane zjawisko. No, może ze trzy, cztery małe firmy się tym zajmowały.
Jak składałem komputery, to zacząłem je rozkładać. Dla mnie to było naturalne, a cały biznes od razu zrozumiały. Wiedziałem przecież, jak to urządzenie elektroniczne funkcjonuje. Później tylko się szkoliłem z tego, co jest na dysku twardym, jakie metale, jaką to ma wartość, jak to sprzedać, jak to rozebrać, żeby nie utraciło wartości. Tak krok po kroku.
- Procesor. Ma od 0,2 g do 0,5 g złota.
- Ceny metali w nich zawartych, tak zwanych platynowców, czyli platyny, palladu, rodu, są wysokie, więc taki katalizator ma bardzo dużą wartość.
- Zależy jeszcze, z jakiego samochodu. Im droższy samochód, tym lepszy ma katalizator.
Średni cenowo katalizator obecnie jest wart ok. 150 euro za sztukę, najdroższe kilka tysięcy euro. Czasami katalizator w samochodzie osobowym wart jest więcej niż ten samochód.
- Zgadza się, na teren budowy wjechały już spychacze. Sam proces przygotowania takiej fabryki do budowy trwa średnio trzy lata. My to zrobiliśmy w niewiele ponad półtora roku. A to nie jest prosta sprawa, choćby uzgodnienia środowiskowe czy negocjacje z lokalną społecznością są naprawdę skomplikowane.
- Fabryka będzie robiła dwie rzeczy. Obecnie w przypadku katalizatorów samochodowych robimy tak zwany płytki recykling. Kończymy zawsze na przerobie mechanicznym…
- Teraz wejdziemy w metalurgię, czyli poza obróbkę mechaniczną, tj. rozdrabnianie i separacja, będziemy topić katalizatory i rafinować do postaci czystego metalu.
Jak się kupuje metale na giełdzie, to muszą mieć trzy dziewiątki po przecinku, jeśli chodzi o ich czystość. I takie metale zamierzamy produkować w ciągu trzech lat.
Natomiast jeśli chodzi o baterie litowo-jonowe, mamy zaprojektowaną i rozpoczętą pierwszą fazę inwestycyjną tej działalności. Recykling baterii w dużym uproszczeniu polega na ich fizycznym demontażu i mechanicznym rozdrobnieniu, w wyniku czego powstaje tzw. czarna masa, czyli taki skoncentrowany produkt pozbawiony już organiki.
Odzyskiwanie surowców z tej czarnej masy jest możliwe za pomocą procesów chemicznych.
Nasz projekt będzie zakończoną małą rafinerią, ale popartą dużym projektem badawczo-rozwojowym. Wynika to z tego, że na świecie wiedzy na temat rafinacji tej czarnej masy jest relatywnie niewiele. Można ją pozyskać głównie przez własne badania.
Natomiast z naszej perspektywy, pierwszy raz w historii firmy wejdziemy w tzw. głęboki recykling zarówno w platynowcach, jak i w bateriach litowo-jonowych.
W sumie dostaliśmy na to 72 miliony euro grantu z Unii Europejskiej, a wartość całego projektu znacząco przekroczy pół miliarda złotych.
- Na świecie jest raptem kilka firm, które twierdzą, że mają opracowaną lub opatentowaną technologię. A jak jest naprawdę? Nie wiem.
Najbliżej sukcesu moim zdaniem jest Redwood Materials, firma założona przez JB Straubela - byłego wspólnika Elona Muska i współzałożyciela Tesli. Twierdzi, że ma opracowany już cały proces od A do Z. Patrząc na te materiały, które pokazują, i ich plany produkcji tzw. prekursorów, jestem skłonny w to uwierzyć.
Reszta rozwiązań na razie jest, ale na etapie Power Pointa.
- To prawda. Ten problem jest na dwóch poziomach.
Pierwszy jest taki, że obecne te Giga Factories, czy generalnie fabryki akumulatorów do aut elektrycznych, mają bardzo duży tzw. rejection rate. Na przykład 10 proc. ze świeżo wyprodukowanych baterii nie nadaje się do użytku, bo nie trzymają parametrów. Nikt się do końca nie przyzna, ile tego odpadu ma, ale widzimy po rynku, że jest go bardzo dużo.
Fabryki baterii na razie te odpady głównie magazynują, trochę same próbują eksportować do Korei czy generalnie do Azji, żeby próbować zrobić częściowo recykling.
A drugi poziom jest taki, że baterie litowo-jonowe będą miały od sześciu do ośmiu lat pełnego cyklu życia, czyli za jakieś siedem lat pierwsze zużyte baterie zaczną trafiać na rynek. To będzie bardzo duży rynek. Podobny jak obecnie z ołowianymi akumulatorami samochodowym. Mamy więc jakieś pięć lat od postawienia fabryki, aby się…
- Tak. A ten odpad produkcyjny to jest coś, na czym będziemy się koncentrować w najbliższych kilku latach.
- Po prostu ten proces jest jeszcze niedoskonały. I nikt tych parametrów nie poda. Jakby ktoś zapytał Teslę, ile mają odpadów, to pewnie powiedzieliby, że 2-3 proc. albo wcale, ale realnie mają ich dużo więcej.
- Typów baterii jest kilka, jedne zawierają mniej litu, drugie więcej kobaltu, a trzecie mają w ogóle inny skład chemiczny. Metale - łącznie z litem, który jest najbardziej wartościowy - da się w 100 procentach odzyskać.
Pewnie pierwszą dużą fabrykę do rafinacji litu w Europie wybuduje koreańskie Posco lub niemiecki BASF. Inwestycja to przedział od 0,6 do 1 mld euro. To są bardzo skomplikowane od strony chemicznej projekty, ale świat musi te baterie zagospodarować, bo inaczej za kilka lat nas zaleją.
- Problem z wiatrakami i innymi odpadami kompozytowymi jest moim zdaniem inny.
Proces recyklingu jest w miarę prosty. Tylko ma pan negatywną wartość surowca na końcu. Żeby poddać turbiny recyklingowi, ktoś powinien za to zapłacić. A nikt nie chce.
- Mamy łatwiej niż inni. Nie konsumujemy dużo prądu. Obecnie moglibyśmy pewnie całą naszą organizacje „wyżywić" jedną farmą fotowoltaiczną o mocy 15 MW. Inaczej będzie, kiedy postawimy inwestycje w Zawierciu.
Wejście w hydro- czy pyrometalurgię powoduje dużo większe zużycie energii. Huta co prawda kojarzy się ludziom z wielkimi piecami takimi jak w KGHM czy hutach stali, ale metalurgia metali szlachetnych to jest piecyk wielkości pokoju konferencyjnego.
Normalna huta konsumuje tyle energii w tydzień, ile nasza będzie potrzebować przez dwa lata. Nasze piece to po prostu o trzy generacje nowsze technologicznie rozwiązania.
Co nie zmienia faktu, że nasze zużycie prądu mocno pójdzie do góry. Razem z hutą budujemy więc potężną farmę fotowoltaiczną, która zabezpieczy na dzień dobry ponad 50 proc., a docelowo 100 proc. zapotrzebowania energetycznego.
Z jednej strony wymuszają to instytucje unijne poprzez sposób finansowania tej inwestycji, z drugiej - uniezależniamy się od cen energii.
- Na razie panujemy. Oczywiście są znaczące różnice kulturowe. Trudno porównać firmę w Finlandii z firmą z Turcji. Jedni są mrukami i prawie w ogóle się nie odzywają, za to wszystko tam jest poukładane od A do Z. Natomiast Turcy są bardziej zadziorni i - powiedzmy - żyją w większym chaosie. Ale biznes na koniec jest ten sam.
Co najważniejsze, spółki pod naszymi skrzydłami, średnio licząc, w ciągu czterech-pięciu lat od zakupu pakietu kontrolnego podwajają swoją wielkość.
- Wychodzą nagle jakieś słabości finansowe, rozbieżności co do ceny albo co do planów firmy, np. ktoś chcę ją sprzedać, ale po sprzedaży chciałby ją nadal prowadzić po swojemu.
Mamy 17 spółek kupionych przez 10 lat, więc już z grubsza wiemy, na które rzeczy zwracać uwagę, a na które nie. Proces tak zwanego due diligence to cała machina formalno-prawna i wieńczące je wyceny to jedno, a relacja międzyludzka i spojrzenie właścicielowi i zarządowi prosto w oczy to drugie.
I to drugie bardzo dużo u nas waży. Najczęściej jako szef spółki jadę i spędzam z nimi trochę czasu, żeby zobaczyć od takiej zupełnie ludzkiej strony, czy to jest dla nas partner, czy nie, bo później z tym człowiekiem musi pan pracować przez wiele lat.
Grupa Elemental jest jednym ze światowych liderów recyklingu metali z grupy platynowców oraz sprzętu elektronicznego, tzw. e-waste. Poza Europą działa również w Ameryce Północnej i Azji, łącznie na ponad 35 rynkach. Obecnie buduje pierwszy w Polsce zakład do recykling zużytych baterii Li-Ion oraz hutę i rafinerię metali szlachetnych
Wszystkie komentarze
Szczęścia i wytrwałości życzę.
Chętnie bym przeczytał wywiad z tym samym przedsiębiorcą za jakie trzy lata.
Tylko to bedzie co roku milion elektrycznych złomów sprowadzanych do nas i "utylizowanych".
A na mnie fakt, że uncja złota znajduje się w tylko kilkudziesięciu procesorach, zrobił duże wrażenie... Szczególnie, że przez kilkadziesiąt lat wiele już razy zmieniałem procesor (dużo częściej, niż np. obudowę), to trochę tego tam było...
Dlatego wsadziłem troche kasy w Li-Cycle
Ich żywotność jest często dłuższa niż prognozowana, a po częściowej degradacji i wyjęciu z EV są najczęściej wykorzystywane jako magazyny energii dla PV lub EW.