Z jednej strony wiele z nas nie chce być postrzeganych przez pryzmat wyglądu. A z drugiej wiele kobiet wciąż ma mocne postrzeganie mężczyzn w kontekście tego, co oni ewentualnie mogą im dać. I przyciągają głównie wyglądem. Te dwa spojrzenia powodują pewną asymetrię, w której wszyscy funkcjonujemy - mówi Barbara Sołtysińska, prezeska zarządu indaHash, założycielka LifeTube*.

Piotr Miączyński: Pani często mówi: „płeć nie ma dla mnie znaczenia, dopóki ktoś jest w czymś dobry".  Świat się z tym raczej nie zgadza. Mówi się, że kobiety muszą być lepsze od mężczyzn w biznesie, aby odnieść sukces

Barbara Sołtysińska: - Dla mnie niezmiennie nie ma to znaczenia. Nie uważałam, że to cokolwiek determinuje, na plus albo na minus. Natomiast całkiem niedawno byłam na szkoleniu profesora Harvardu Dasa Narayandasa. Użył tam sformułowania: "unconscious bias", co moglibyśmy przetłumaczyć jako "nieświadomy brak obiektywizmu".  

Czyli krótko mówiąc, w naszej świadomości są pewne stereotypy, nasz mózg szuka różnego rodzaju uproszczeń, które powodują, że w pewien sposób postrzegamy rzeczywistość. 

I według tych stereotypów… 

…kobiet się mniej słucha po prostu. Nasze zdanie jest statystycznie mniej uznawane i respektowane niż zdanie mężczyzn i to zarówno przez mężczyzn, jak i inne kobiety.  

EY Przedsiębiorca Roku
CZYTAJ WIĘCEJ

I oczywiście bierze się to też stąd, że w tej przestrzeni biznesowej i publicznej, jesteśmy krócej niż mężczyźni, taką szansę miały dopiero nasze babcie, czy prababcie.  

Ale też, to będzie niepopularne, co powiem, że kobiety sobie niekiedy same szkodzą.   

Co Pani ma na myśli?  

- Wiele z nas ubolewa nad tym, że jesteśmy często postrzegane przez wygląd, albo że nasz wygląd jest poddawany częściej ocenie, niż wygląd mężczyzn.  Mężczyzn w biznesie nie ocenia się przez ten pryzmat: ładny, brzydki, gruby, chudy, czy się by chciało z nim być czy nie. Raczej… 

…skuteczny albo nieskuteczny. 

... Dokładnie. Czy on wygląda staro czy nie, to nikogo nie obchodzi.  

Jak się jest kobietą, to regularnie się spotyka z oceną wyglądu. Czy się wygląda staro, czy młodo, brzydko czy ładnie, czy chciałoby się taką żonę mieć, a może jednak nie.  

Słyszę czasami, że „przez takie kobiety jak ja, to społeczeństwo niedługo wymrze", albo, że „nigdy nie chciałbym być z kimś takim jak ty". Spoko, ale nie pytałam o to. I pewnie, gdybym miała trochę inną  konstrukcję psychiczną, to mogłoby mi się zrobić bardzo  przykro. I jestem w stanie sobie wyobrazić, że wielu dziewczynom by się przykro zrobiło.   

  • Jeśli Ty Przedsiębiorczynio/Przedsiębiorco chcesz wziąć udział w konkursie EY Przedsiębiorca Roku, to zgłoszenia przyjmowane są do 30 czerwca 2023 roku. Wyborcza.biz jest patronem medialnym wydarzenia.

Ale nawet ja czasami się zastanawiałam, jak się ubrać, jak się zachować, bo nie ma dla nas w biznesie jasno określonych standardów. Jak założyłam większy dekolt, na co nie zwróciłam nawet specjalnie uwagi, to ktoś mi mówił, że to jest za bardzo seksualne. A jak założyłam koszulę, to usłyszałam, że za bardzo, że staram się wyglądać jak mężczyzna.  

Będąc kobietą jest się ocenianym też przez pryzmat pewnych oczekiwań społecznych: czy jest się w związku, czy nie jest się w związku, czy ma się dzieci, czy się nie ma, czy planuje się je mieć, czy nie.  
Jak mówię, że mam koty, to zaraz ktoś z automatu myśli, że jestem starą panną z kotami. Później co prawda wychodzi, że mam męża, więc komuś się  matrix przestaje zgadzać.  

Mężczyzna ma jednak przyzwolenie na więcej. Czy on jest rozwodnikiem, czy ma dzieci, czy nie ma, społeczeństwo na to patrzy inaczej. 

To jak kobiety sobie szkodzą?   

- Wiele kobiet ciągle widzi mężczyzn jako źródło utrzymania, w rozumieniu obiektu władzy i bogactwa. 

Czyli z jednej strony wiele z nas nie chce być postrzeganych przez pryzmat wyglądu. A z drugiej wiele kobiet wciąż ma  mocne postrzeganie mężczyzn w kontekście tego, co oni ewentualnie mogą im dać. I przyciągają głównie wyglądem.  

Te dwa spojrzenia powodują pewną asymetrię, w której wszyscy funkcjonujemy.

Była Pani traktowana protekcjonalnie z tego powodu, że jest młodą kobietą, która robi bardzo szybko karierę? 

- Żyłam w swoim świecie, wychodząc z założenia, że skoro ja nie widzę problemu, to inni na pewno też go nie widzą i on nie istnieje.  

Natomiast parę razy  mocno zderzyłam się z rzeczywistością. Po raz pierwszy, kiedy pracowałam jeszcze w agencji i dostałam duży awans.  

Nagle byłam trzecią czy czwartą osobą w dużej firmie. I byłam istotnie młodsza od osób,  które były na stanowiskach pode mną. Wtedy usłyszałam na swój temat plotkę, że „awansowała, bo sypiała z szefem".  

I szlag Panią trafił 

- To było szalenie przykre. Miałam poczucie niesprawiedliwości i krzywdy. Z jakim szefem? Jakie spanie?  Na dodatek wiedziałam, że jakbym była chłopakiem, nikt by czegoś takiego nie powiedział, a nawet nie pomyślał.  

To było strasznie smutne. Później, z kolei spotykałam się też z takim mniej lub bardziej wyrażonym zarzutem bycia karierowiczką. 

Kobiecie łatwo przyczepić coś takiego. Jak próbuję coś osiągnąć, to jestem odbierana jako „zimna suka".   

U mężczyzn to następuje nieporównywalnie rzadziej.  

Ta protekcjonalność dalej się pojawia?   

- Pojawia się, aczkolwiek myślę, że rzadziej niż kiedyś.  

W Dubaju, gdzie Pani mieszka i prowadzi firmę, jest określony stosunek do kobiet. Wolno im mniej 

- Dubaj, na szczęście, jest też bardzo międzynarodowym miejscem. A ja jestem biała w takim sensie, że Arabkom, myślę, jest tu trudniej, niż nam. Na nas patrzą na zasadzie: a to są takie dziwne baby.  

Myślę, że wiele kobiet wykonało ogromną ilość pracy po to, żeby naszemu pokoleniu czy kolejnemu było łatwiej. Bo to się cały czas zmienia.  

Pamiętam, jak parę lat temu, kiedy chciałam, żeby mnie przyjęto do YPO… 

Taki ekskluzywny klub dla menedżerów. Kiedyś było to stowarzyszenie dla bardzo zamożnych, bogatych mężczyzn, którzy odziedziczyli fortuny po swoich przodkach 

- Byłam tam na spotkaniu. Dookoła sami mężczyźni. I każdy mnie pytał: czyją jestem żoną? Kompletnie nie wiedziałam o co chodzi? 

Odpowiadałam, jak na imię ma mój mąż, ale na twarzy miałam wielki znak zapytania. A w tamtym czasie członkami YPO byli głównie mężczyźni, a kobiety ich osobami towarzyszącymi, więc jak widzieli kobietę, to było to automatyczne pytanie.  

Wtedy do YPO mnie nie przyjęto, nie spełniałam wszystkich warunków. Ale teraz jestem już w tej organizacji i jest tu sporo kobiet, co ciekawe, w Dubaju mamy pierwszy na świecie chapter "kobietocentryczny", w którym 50% członków to są właśnie kobiety.  

Ale co do tej protekcjonalności, to czasami ją jeszcze czuję. Jak przedstawię jakiś pogląd, który nie jest popularny biznesowo, to wiem, że facet miałby pewnie łatwiej go bronić, czy go przeforsować.   

Wiem, że muszę się bardziej elegancko ubrać na spotkania biznesowe, żeby ktoś mnie bardziej posłuchał. I że może niekoniecznie powinnam iść bez makijażu. Bo jak pójdę, to zaraz mnie ktoś zapyta, czy jestem zmęczona albo czy coś mi się stało.   

Staram się więc balansować między tym jak chciałabym, żeby ten świat wyglądał, a tym jak on faktycznie wygląda.  

Czasami robię to trochę wbrew sobie.  

Ale mam taką wielką nadzieję, że następne pokolenia nie będą już musiały tak kombinować. I że teraz pokazujemy, że się da, że wcale nie trzeba być pięćdziesięcioletnim facetem, żeby mieć coś do powiedzenia.  

Pani ma duże doświadczenie w zarządzaniu.  Kto częściej przychodził po podwyżki, kobiety czy mężczyźni? 

- Wiem, że oczekiwanie jest takie, że odpowiem, że mężczyźni przychodzili częściej. Ale ja akurat nie miałam takich obserwacji. 

Raz, my nie jesteśmy obiektywną branżą, bo w komunikacji pracuje bardzo dużo kobiet. Poza tym wychowałam się i pracowałam w Warszawie, która jest dużym miastem. I te tematy wyglądają tu inaczej.  

A Pani się bała przychodzić po podwyżki? 

- Nie. Ale to też wynikało z tego, że jak tylko uzbierałam poduszkę finansową, która starczała mi na to, żeby nie pracować przez kilka miesięcy, to nie czułam lęku, żeby iść i dyskutować o jakimś temacie, który mógł być odebrany  jako potencjalnie niewygodny dla mojego szefa czy pracodawcy.

Miałam też wtedy takie poczucie, że nawet jak mnie zwolnią, to i tak sobie poradzę.  

To będzie trochę kontrowersyjne, co powiem, ale moim zdaniem geneza payment gap, o którym dzisiaj tyle się mówi, w dużych rozwiniętych firmach wygląda trochę inaczej niż się to postrzega. Naprawdę trudno mi w to uwierzyć, że ktoś jest na tyle ograniczony,  że da kobiecie mniej pieniędzy niż facetowi na tym samym stanowisku etc.   

Szczerze mówiąc, strasznie to śmierdzi średniowieczem.  

Nie dyskutuje się za to, bo pewnie trudno na to znaleźć konkretne rozwiązania, jak poradzić sobie z powodem, dla którego powstają nierówności, jeśli chodzi o płace. 

Kobieta w danym momencie decyduje się na urlop macierzyński i urlop wychowawczy. Ona wraca do firmy po dwóch, trzech latach. W tym czasie jej koledzy, którzy byli na podobnym wynagrodzeniu i podobnym stanowisku, są często o te dwa – trzy lata wynagrodzeniowo do przodu. I myślę, że to jest realne wyzwanie aktualnie.    

Kobiety boją się startować w takich konkursach jak Przedsiębiorca Roku. Jak się je pyta, dlaczego się nie zgłaszają, to odpowiadają: Wcale nie chcemy być zauważone. Bo jak będziemy zauważone, to tylko rodzi to kłopoty

- Nie każdej kobiecie pasuje, aby być nagle na świeczniku. I nie każda ma ochotę się z tym zmierzyć. Bo owszem, będą wywiady, ale pod tymi wywiadami będą, nie zawsze miłe, komentarze.  

I zwyczajnie, jest nas w biznesie mniej. Z moich obserwacji wynika, że kobiety mają mniejsze tendencje do podejmowania ryzyka.  

Ja mam akurat na odwrót, wręcz niezdrowe tendencje do takich zachowań.

Ale kiedy rozmawiam z kobietami, często słyszę: „ja bym chciała coś założyć, ale czekam jeszcze, aż dziecko pójdzie do  szkoły". Ostatnio usłyszałam to od koleżanki, która w Dubaju pracuje na wysokim stanowisku, jest superzdolna, zarabia duże pieniądze itd.  

Kariera w swoim biznesie to często ryzykowny wybór. I zwyczajnie, mniej kobiet decyduje się na to ryzyko, czując często na sobie pełną odpowiedzialność za dom i rodzinę, co jest też szalenie angażujące emocjonalnie. Myślę, że to się będzie zmieniało, ale potrzebujemy na to czasu, dobrych przykładów i wzięcia większej odpowiedzialności za dom i dzieci przez mężczyzn, którzy będą nie tylko "pomagali", ale razem z nami równo te odpowiedzialności dzielili. Wtedy stworzy się nam większa przestrzeń do działania i podejmowania ryzyka, bo każdy ma 24 godziny w trakcie doby i ograniczoną ilość zadań oraz decyzji, które możemy podjąć w tym czasie.  

*Barbara Sołtysińska, prezes zarządu indaHash, założycielka LifeTube. Rocznik 1987. Zaczęła, mając lat 19, od pracy w agencji PR. Studia? Na PR i marketing na Uniwersytecie Warszawskim dostała się dopiero po odwołaniu. O studiach mówiła później, że były kompletną stratą czasu. Większość wykładowców nie widziało, co się dzieje w branży. - Tydzień w pracy dał mi więcej niż pięć lat studiów – przekonywała.

Odeszła z agencji, bo przekonał ją do tego ruchu - w tamtym czasie bardzo znany - youtuber Łukasz Jakóbiak, twórca „20m2". Umowa była prosta, ona będzie go reprezentować w kontaktach z reklamodawcami, on odpali jej część zysków. To był początek LifeTube, który w 2013 roku założyła razem z Radosławem Kotarskim.

W projekt, który miał zmienić całe oblicze polskiego YouTube, Sołtysińska zainwestowała wszystko, co miała, czyli kilkadziesiąt tysięcy oszczędności. Kampanie u Youtuberów zaczęły wykupować największe marki. Pierwszy był ING Bank Śląski, a później to już poszło: Coca-Cola, Orlen, McDonald's, etc.

To ona stała za Abstrachuje TV, AdBusterem, czy kanałem Matura to bzdura.

Swoje udziały sprzedała niespełna trzy lata od stworzenia firmy, jak donosiły media, za 10 milionów złotych. Nabywcą był fundusz inwestycyjny Altus TFI.

Dostrzegła nowego konia - Instagram. Tak powstała aplikacja indaHash. Idea jest prosta, influencerzy zarabiają pieniądze, publikując treści zgodnie z zadaniami, przesyłanymi przez marki.

Gromadzi ponad 1 000 000 twórców, ma zespoły w dziewięciu krajach. Firma realizowała i realizuje kampanie dla: P&G, Coca-Coli, Adidasa, Sephory, L'Oréala, Lancôme, Heinekena, Nestlé, GAP-a, Huawei czy UberEats.

Współzałożycielem indaHash jest Włas Chorowiec, który miał również udziały w LifeTube.

W ubiegłym roku pakiet kontrolny indaHash kupiła globalna firma technologiczna ArabyAds, z siedzibą w Dubaju.

Założyciele jednak dalej kierują spółką.

Sołtysińska jest zwyciężczynią konkursu EY Przedsiębiorca Roku 2016 w kategorii „Nowy Biznes" i członkiem jury konkursu.

Komentarze
Polecam wtyczkę do przeglądarki SponsorBlock. Omija reklamy produktów wmontowane w filmiki na YouTube.
już oceniałe(a)ś
4
2
"A z drugiej wiele kobiet wciąż ma mocne postrzeganie mężczyzn w kontekście tego, co oni ewentualnie mogą im dać."

Jezusie Maryjo.......
już oceniałe(a)ś
0
1
Mężczyzn powinno oceniać się po wyglądzie właśnie, bo często jak jest gruby i brzydki to znaczy ze ma w ch... pitosu
już oceniałe(a)ś
0
1
I dobrze niech wymrze, wstrętna nacja buraczana wolałbym cyganem się urodzić już
już oceniałe(a)ś
0
1
Skoro płeć nie ma znaczenia, to po co wprowadzane są tzw. parytety i to oczywiście na wysokich, dobrze opłacanych stołkach?
@azzy1
Bo płeć nie ma znaczenia i dlatego musi być z rozdzielnika po równo.
już oceniałe(a)ś
2
3
@azzy1
Ponieważ świnie nie ustępują miejsca przy korycie słabszym albo spóźnionym na żarcie.
już oceniałe(a)ś
1
0