Mamy zdjęcie, jak siedzimy na jednym z zebrań, a człowiek z funduszu rysuje nam na tablicy i kwieciście rozpisuje, dlaczego to, co chcemy zrobić, to głupi pomysł. Zostawiliśmy je sobie na pamiątkę. Że warto wierzyć we własne pomysły - mówią założyciele PhotoAiD.

Piotr Miączyński: Opowiadacie, jak znajoma znajomych sprowadziła do Polski fotobudkę z Chin i ustawiła ją w warszawskich Złotych Tarasach. Ktoś wchodził do środka, wygłupiał się przez moment i na koniec dostawał wydruk swoich zdjęć.

Tomasz Młodzki*: Zobaczyliśmy tę fotobudkę i zaczęliśmy się zastanawiać. A może spróbować takie urządzenie zbudować od początku? Bo ta chińska fotobudka była awaryjna, droga, był problem z dokupowaniem do niej części, z ich wymianą itd.

Znaczy się straszna tandeta

Rafał Młodzki: Kupując badziew w Chinach, mielibyśmy tylko kłopot. I najważniejsze, jak ktoś chce mieć więcej niż jedną budkę to trzeba je spiąć systemem informatycznym. Tak, żeby było wiadomo. kiedy coś tam przestanie działać.

To dlaczego w ogóle się panowie na taką działalność zdecydowaliście?

Tomasz Młodzki: Nasi znajomi mówili: kurczę Tomek, nigdy, nigdy nie widziałem nikogo przy tej fotokabinie. Zanim cokolwiek zrobiliśmy, siedzieliśmy więc pod nią i liczyliśmy ludzi, którzy z tego korzystają.

EY Przedsiębiorca Roku
CZYTAJ WIĘCEJ

Takie badania rynkowe panowie przeprowadzili.

Tomasz Młodzki. Tak jest.

I co wam wyszło?

Tomasz Młodzki. Że warto w to wejść. Bardzo warto.

Postanowiliście zrobić sami prototyp fotobudki. Jak sklep otworzyć to mniej więcej wiadomo. Ale jak zbudować fotobudkę?

Rafał Młodzki: W środku jest komputer, kamerka lub aparat, monitor, są przyciski, które trzeba jakoś obsłużyć. I jeszcze szafa, w której się to wszystko zamyka. I to z grubsza tyle.

Pamiętam jak siedzieliśmy w garażu i budowaliśmy tę "szafę" przed pierwszym wyjazdem. Nasza pierwsza fotokabina stanęła w centrum handlowym Sadyba w Warszawie.

Prototyp kosztował prawie 100 tys. zł. 

Rafał Młodzki: I nie był jakiś super. Też się uczyliśmy, jak budować takie rzeczy. Od razu wiedzieliśmy, że może tu być problem z drukarką. A te atramentowe są strasznie awaryjne. Dlatego do fotobudki daliśmy dwie drukarki. Myśleliśmy tak, jak jedna się zepsuje, to druga wydrukuje. Wszystko po to, żeby klient się nam nie zniechęcił.

I co, zepsuła się?

Tomasz Młodzki: A jak. Jedne drukarki psuły się częściej, inne rzadziej. Ale psuły się wszystkie. I wszystko im przeszkadza. Jak za często się na nich drukuje, to niedobrze. Jak za rzadko też niedobrze.

Jak mieliśmy już kilka fotobudek w Warszawie, to głównie jeździliśmy po mieście odtykać te drukarki. A później jeździł i to robił nasz serwisant.

W pewnym momencie zainwestowaliście w drukarkę, która była 15 razy droższa.

Rafał Młodzki: Te tanie drukarki atramentowe nie były z jakiejś chytrości, czy chęci cięcia kosztów, ale bardziej z naszej niewiedzy. Wtedy jeszcze nie wiedzieliśmy, że istnieją dużo lepsze do naszych celów drukarki termosublimacyjne.

I to rozumiem był przełom.

Rafał Młodzki: Owszem. Bo kiedy drukarki przestały być tak zawodne, można było ustawiać fotobudki w innych miastach niż tylko Warszawa. Na początek wybraliśmy Kraków. I zaczęła powstawać sieć.

A co się stało z tą znajomą znajomych, która z Chin sprowadziła pierwszą budkę?

Tomasz Młodzki: Sprzedała ją. Miała dość problemów z serwisem.

Z drukarką.

Tomasz Młodzki: Z drukarką na pewno też. Ta budka już z nowym właścicielem stała jeszcze ze dwa lata. A potem pętla trochę zatoczyła koło, bo zastąpiła ją nasza fotobudka.

Mieliście tych budek z fun-zdjęciami sporo i wtedy przyszedł do was Photo-Me International (obecnie ME Group International), światowy potentat w branży fotokabin. Powiedział: słuchajcie, może podzielmy sobie ten rynek: wy róbcie dalej zabawne zdjęcia, a my będziemy obok was w centrach handlowych robić w fotokabinach zdjęcia urzędowe do paszportów czy dowodów. Jaka była pierwsza myśl?

Tomasz Młodzki: Że musimy się wziąć za fotokabiny biometryczne. I to jak najszybciej.

Marcin Młodzki: Zwłaszcza, że mieliśmy przeczucie, że to może być dobry biznes. Lepszy niż ten z zabawnymi zdjęciami. Kiedy wstawialiśmy nasze fotobudki na przykład w Dębicy czy w innych mniejszych miastach z dnia na dzień, mieliśmy bardzo przyzwoity przychód. Ale później on spadał. Już na długo przed wizytą konkurencji zastanawialiśmy się, jaką usługę można byłoby dołożyć do fotokabin. Skoro za miejsce w centrum handlowym płacimy tak, czy siak. Czekaliśmy jednak na pieniądze z funduszu inwestycyjnego. Umówiliśmy się z nimi, że postawimy określoną liczbę fotokabin.

Tu mieliśmy problem. Bo nie chcieliśmy ich instalować tylko po to, żeby stały i zbierały kurz. Zaproponowaliśmy więc ludziom z funduszu tak: słuchajcie, to może zróbmy biometryczne zdjęcia.

Co powiedzieli?

Tomasz Młodzki: Że nie. Że to jest zbyt trudne, a "wy nie macie już pieniędzy i powinniście robić to, co dotychczas tylko tak, żeby działało".To było spojrzenie funduszu.

Zdziwiliście się?

Tomasz Młodzki: Bardzo.

Ale jak przyszła konkurencja ze swoją propozycją, powiedzieliśmy, okej, musimy do tego pomysłu wrócić. Bo skoro tak nas do tego zniechęcają, to znaczy, że robią to celowo. I coś w tym jest.

Usłyszeliśmy, że jeśli nie przystaniemy na tę ofertę, to rzucają milion albo dwa miliony euro na polski rynek i za chwilę nas nie będzie." Dziesięć lat temu takie dwa miliony euro to było znacznie więcej niż dzisiaj. 

I co, nie przestraszyli się panowie?

Tomasz Młodzki: To nie zawsze jest tak, że Goliat może pobić Dawida. A już w centrach handlowych jest to dość trudne. Jak ktoś już tam wejdzie, regularnie płaci czynsz, budka jest czysta, nie ma żadnych ekscesów, nikt nie narzeka, to nawet jak ktoś przyjdzie z workiem pieniędzy, twierdząc, że zapłaci, dwa, trzy razy więcej, to może się zdziwić. Bo usłyszy nie. Jak już wejdziesz do centrum handlowego, to dalej jest już jak z SGH-em: trudno się dostać, ale jeszcze trudniej wylecieć.

Podobna specyfika jest też w urzędach. Są organizowane konkursy. Ale jak się taki konkurs wygra, to przez kilka lat ma się to miejsce i spokój. Miejsce jest jakby zamrożone.

Marcin Młodzki: Poza tym nasza konkurencja była dość przewidywalna. Country menedżerowie (lokalni - red.) byli bardzo zdolni, przedsiębiorczy, rozumieli lokalny rynek, ale byli ograniczani przez centralę. Kiedy składali ofertę w przetargach, wiedzieliśmy dość dokładnie, jakie mogą mieć limity przesłane z Paryża na budkę w danym miejscu. Liczyliśmy to sobie.

Jak?

Marcin Młodzki: To teraz już bez znaczenia. Nie docenili też Polski technologicznie. U siebie oferowali możliwość płacenia kartą. Polska to jednak był dla nich dziki kraj. U nas więc płatności kartą nie było. My to w naszych budkach wprowadziliśmy. Bo w Polsce przede wszystkim płaci się kartą. I dzięki temu nasze rozwiązanie było chętniej wybierane przez galerie czy urzędy. Taka brutalna kasa, brutalna siła nie zawsze więc działa.

A faktycznie opracowanie tych budek biometrycznych było takie trudne, jak was przekonywano?

Rafał Młodzki: Być może 20 lat temu było to supertrudne. Dzisiaj już nie. Owszem, było trochę problemów z różnymi "drobiazgami", na przykład z oświetleniem na zdjęciach. Ale uważam, że zwyczajnie mamy zdolniejszych ludzi, bardziej to ogarniamy niż jakiś francuski inżynier, który pracuje 30 godzin w tygodniu. Spięliśmy się i w sześć miesięcy stworzyliśmy pierwszą budkę biometryczną do zdjęć dokumentowych. Postawiliśmy ją w urzędzie i zobaczyliśmy, że to fajnie działa. Przede wszystkim w miarę upływu czasu budka generowała coraz większy zysk, rozkręcała się.

Zaczęliśmy więc stawiać fotobudki dokumentowe i przekształcać urządzenia, które stały w centrach handlowych, na hybrydy, gdzie można zrobić zdjęcie zabawne i do dokumentów. Photo-Me zamiast tysiąca maszyn, które zamierzało mieć w Polsce, miało ich poniżej 20. Nie wyszło im. Wydawało się, że mieliśmy bezpieczny, zdywersyfikowany biznes, nie do ruszenia przez nikogo.

W lutym 2020 roku wykupili panowie swoją firmę od funduszu inwestycyjnego. Wyszliście zadowoleni, uśmiechnięci, przekonani, że zrobiliście dobry interes. Przypominam: w lutym 2020.

Tomasz Młodzki: Myśleliśmy, że interes był dobry i korzystny dla dwóch stron, że teraz sami będziemy mogli rozwijać biznes, w który ktoś nie wierzył, że można go naprawdę wyskalować. Rzeczywistość, która przyszła z COVID-em zmieniła sytuację dość dramatycznie…

Marcin Młodzki: Nie tylko wyzbyliśmy się całej kasy, ale jeszcze dodatkowo się zadłużyliśmy, żeby spłacić ten fundusz.

I zaraz przyszła pandemia

Tomasz Młodzki: Z dnia na dzień straciliśmy niemal wszystkich klientów.

I z firmy, która notowała zyski, miała rosnące przychody, piękne perspektywy na rozwój, bo centra handlowe same nas już zapraszały do siebie, staliśmy się nagle biznesowym zombi. Niby jeszcze chodzi, ale właściwie to nie żyje.

 Zewsząd, gdzie to tylko możliwe, zaczęliśmy ściągać pieniądze. I ciąć koszty.

Zabraliście część budek z galerii

Tomasz Młodzki: Wśród galerii handlowych są różne podmioty, jedne bardziej otwarte i partnerskie, inne wyłącznie nastawione na zysk. Z tej drugiej grupy galerii, gdy nie udało się porozumieć, musieliśmy zabrać budki. Na szczęście w znakomitej większości udało się wypracować konsensus i działamy do dziś, mając jeszcze mocniejsze więzi, bo razem przetrwaliśmy niespotykanie trudne okoliczności.

Marcin Młodzki: Budka stoi, to trzeba płacić. Przecież my państwu nie zabraniamy przychodzić do tego centrum handlowego - słyszeliśmy w kilku galeriach, ale ogólnie, jak powiedział Tomek, ze znakomitą większością udało się wypracować trudny, choć zdrowy kompromis, który pozwolił nam przetrwać.

Czyli negocjacje były bardzo trudne

Marcin Młodzki: Trudne, długie i dość nerwowe. Generalnie praca przez całą dobę z pisaniem wniosków, uzasadnień etc. Część tych fotokabin musieliśmy zabrać, bo podpisywaliśmy różne porozumienia o rozwiązaniu umów.

Rafał Młodzki: Jeszcze przed pandemią stworzyliśmy też aplikację mobilną, na komórki, do robienia zdjęć urzędowych. Przy współpracy z Uniwersytetem Warszawskim stworzyliśmy własny algorytm sztucznej inteligencji, który rozpoznaje twarze. Wraz z pandemią włączyliśmy przerzutkę rakietową przy tym projekcie. Aplikacja nazywa się PhotoAiD. Po 15 miesiącach od startu stronę firmy odwiedzało już milion osób miesięcznie z całego świata.

I co?

Tomasz Młodzki: Nie wierzyli. Po prostu nie wierzyli, że to się uda.

Teraz żałują?

Marcin Młodzki: Myślę, że tak. Mamy jeszcze zdjęcie, chyba Tomek je zrobił, jak siedzimy na jednym z zebrań, a człowiek z funduszu rysuje nam na tablicy i kwieciście rozpisuje, dlaczego to jest głupi pomysł. Zostawiliśmy je sobie na pamiątkę. Że warto wierzyć we własne pomysły.

Fotobudki dalej macie?

Tomasz Młodzki: Mamy ich dwieście, w ostatnim kwartale ubiegłego roku dostawiliśmy 40. Offline rośnie 30 proc. rok do roku. Robimy w tych fotobudkach ćwierć miliona zdjęć rocznie. Cały czas biznes offlinowy ma ogromny potencjał wzrostu. Interesuje tę część klientów, którzy potrzebują zdjęć, a nie wiedzą, że jest coś takiego jak aplikacja.

Zdjęcie zrobione online jest lepszej jakości niż to w fotobudce?

Rafał Młodzki: Lepszej może nie, ale nie trzeba iść do fotobudki. Nie trzeba się umawiać do fotografa. Ktoś nie chce iść, jest chory, ma trójkę małych dzieci itp. itd. W aplikacji nie ma kolejek, płaci się też mniej.

Tam, gdzie nie dało się zainstalować fotobudek, otwieraliście tradycyjne punkty fotograficzne. Ile ich jest obecnie?

Tomasz Młodzki: Ponad dwadzieścia. Otwieramy je tam, gdzie w urzędach nie było wolnego miejsca na fotokabinę. Albo bardzo dużo osób robi tam zdjęcia i fotokabina nie jest już w stanie tego efektywnie "przerobić".

Rafał Młodzki: Ostatnio wymyśliliśmy nową rzecz, którą ustawiliśmy na razie w kilku urzędach i na stacjach benzynowych. To zdjęciomaty. Robi się zdjęcie własnym telefonem, klika się guziczek i drukuje od ręki. Urząd nie może nam już teraz powiedzieć, że nasze urządzenie im się nie zmieści. Bo mogą dostać coś, co jest wielkości ekspresu do kawy i drukuje zdjęcia biometryczne.

Komentarz pod tekstem o państwa firmie: "Oni zyskali i wycięli kilka tysięcy innych biznesów, to taka Żabka, która wycięła sklepy osiedlowe". I co panowie na to?

Marcin Młodzki:

Nasza aplikacja to taki samochód, co konie i dorożki zastąpił.

Tomasz Młodzki: Kiedy pojawił się tramwaj elektryczny, który nie potrzebował koni, mógł jeździć cały dzień, a zwierzęta się nie męczyły, dorożkarze też przeciwko niemu protestowali, mimo że dla wszystkich - może nawet i dla nich - to lepsze rozwiązanie.

Postęp technologiczny jest nieubłagany, jak rozumiem.

Tomasz Młodzki: Tak, zresztą prowadzenie zakładu fotograficznego to nie jest złoty biznes jak kiedyś. Fotografów zwyczajnie brakuje, zawód wymiera. Pięć lat temu był w miasteczku fotograf, ale poszedł już na emeryturę, zamknął się i ludzie mają problem, żeby wyrobić sobie zdjęcia. I żeby zrobić sobie zdjęcie do paszportu, czy dowodu osobistego, muszą jeździć po 30-40 kilometrów.

Przyszłość?

Rafał Młodzki: To zdecydowanie zdjęcia robione przez aplikację z domu, czy z pracy. Jak ktoś pracuje w dużej korporacji to często nie ma czasu dojść nawet do fotobudki, nie mówiąc o fotografie.

Tomasz Młodzki: Ilu moich znajomych prawników mówi, że nie ma kiedy sobie zrobić zdjęcia do dowodu, bo kończą pracę o wschodzie słońca.

Marcin Młodzki: Wierzymy, że znakomicie większym biznesem będzie ten onlinowy, chociażby ze względu na to, że jest dostępny w 150 krajach, wpisuje się w trochę inny rynek niż fotokabiny i mniej kosztuje jego skalowanie. Bo każda nowa fotokabina ileś tam kosztuje, każdą trzeba serwisować.

Tomasz Młodzki: Kiedy w Polsce pojawiło się dużo osób z Ukrainy, którym trzeba było wykonać zdjęcie biometrycze, aby mogli dostać numer PESEL, okazało się, że jest z tym gigantyczny problem. Fotograf starej daty, w małej miejscowości, robił zdjęcie 30 minut, 30 minut je wywoływał. A powinien to zdjęcie zrobić 50 osobom dziennie. Kiedy urzędy pytały o jakieś rozwiązanie, dawaliśmy im fotokabiny i aplikację.

Marzec 2022. Urząd miasta w Olsztynie. Kolejka uchodźców z Ukrainy, którzy czekają na wyrobienie numeru PESEL UKR
Marzec 2022. Urząd miasta w Olsztynie. Kolejka uchodźców z Ukrainy, którzy czekają na wyrobienie numeru PESEL UKR Fot. Robert Robaszewski / Agencja Wyborcza.pl

Dzięki aplikacji mnóstwo osób z Ukrainy przebywających w szpitalu mogło w ogóle zacząć leczenie. Dzwoni pani z Katowic i mówi: panie Tomaszu, mamy punkt fotograficzny, ale ze względu na liczbę obsługiwanych osób z Ukrainy fotograf nie jest w stanie go opuścić przez cały dzień. Macie jakieś nowatorskie rozwiązanie z tym telefonem? Bo mężczyzna czeka na operację, musi mieć zdjęcie do numeru PESEL.

Jak jej wytłumaczyliśmy, jak to działa, to nagle ze szpitali na Śląsku zaczęły seryjnie przychodzić zdjęcia. Mieliśmy poczucie, że ratujemy ludziom życia, robimy coś dobrego, choć chodziło tylko o zwykłe zdjęcia do dokumentu.

Aplikacja nie przerasta ludzi?

Rafał Młodzki: Coraz rzadziej. Jak ktoś umie korzystać ze smartfona, da sobie radę i z aplikacją. Są też osoby po 80-tce, takie nowoczesne babcie, które mają najnowsze mac-ki, bezprzewodowe słuchawki, a czasami lepiej ogarniają nowe technologie niż osoby o kilka dekad młodsze.

Każde zakupione przez waszą aplikację zdjęcie jest sprawdzane przez człowieka. Dlaczego?

Rafał Młodzki: Pracujemy nad tym, żeby nasz AI był tak precyzyjny, żeby nie było to konieczne.

Ale?

Tomasz Młodzki: Ale to bardzo newralgiczna sprawa. Jeżeli kupię zdjęcie, przyjdę do urzędu i urzędnik mi powie, że to zdjęcie się nie nadaje, to nie tylko stracę pieniądze, ale też mnóstwo czasu.Technologia może pomylić się raz na tysiąc przypadków, czyli niby rzadko. Przy milionach sprzedanych zdjęć to są już tysiące smutnych historii.

W tysiącach postów na mediach społecznościowych i w recenzjach aplikacji.

Rafał Młodzki: Też. A reputacja i najwyższa jakość są dla nas najważniejsze. Od samego początku nasza jasna wizja była taka, że zdjęcia do dokumentów wykonane przez PhotoAiD są gwarancją, są zgodne z wymogami i zostaną przyjęte w urzędzie.

To muszą być strasznie twarde osoby, które tak siedzą i te zdjęcia przeglądają. Kolejne, kolejne, kolejne, kolejne. I tak, tak, tak, albo nie, nie, nie.

Marcin Młodzki: Badania Gallupa pokazują, że do każdej pracy można znaleźć odpowiednią osobę i jeżeli to się dobrze połączy, to ta osoba będzie robić tę pracę najlepiej na świecie i będzie z tego zadowolona.

A co to są za osoby?

Marcin Młodzki: Skrupulatne. Mają bystre oko, zdolność do szybkiego wychwytywania szczegółów. Zależy nam na tym, żeby te osoby chciały naprawdę pomóc klientowi, rozumiały jak ważne jest zdjęcie do dokumentów dla osoby, która je zamawia, bo np. za chwilę gdzieś wylatuje i czerpały satysfakcję z tej pracy i pomagania ludziom. 98 proc. zdjęć jest sprawdzanych w czasie poniżej 15 sekund. Z punktu widzenia kogoś, kto sobie robi zdjęcia, jest to więc często niezauważalne. Klienci myślą, że wszystko załatwia AI.

A to zawsze jest u nas AI + człowiek.

Wasi ludzie pracują w nocy?

Tomasz Młodzki: Oczywiście, nasz zespół pracuje 24 godziny na dobę, 7 dni w tygodniu, bo obsługujemy cały świat.

Mówili panowie: część projektów, w które zainwestowaliśmy, nie była trafiona, nie sprawdziło się na przykład zbyt silne inwestowanie jednocześnie na dużej liczbie rynków. Zmieniliśmy tę politykę. Tak słuchałem tego i mi się InPost przed lat przypomniał, który inwestował na całym świecie, a potem musiał to wszystko zwijać i od nowa się odbudować.

Tomasz Młodzki: U nas prościej się zwijało działalność, nie trzeba było wycofywać maszyn. Wydawało nam się, że to wszędzie będzie taka sama usługa. Że wystarczy przetłumaczyć stronę na X języków i dołożyć do tego Y wymagań dokumentów i mamy to. A w niektórych krajach po prostu trzeba to danie podać inaczej.

Na przykład w Norwegii, gdzie zdjęcie biometryczne kosztuje 25 euro, my sprzedawaliśmy je za 5 euro. Taka niska cena powodowała, że zaufanie do usługi było niskie. Jak cenę podnieśliśmy, wzrosło zaufanie do marki i liczba klientów.

Albo okazuje się, że w danym kraju zdjęcia do dokumentów robi się na komendzie policji. I nie ma innej opcji. Robią to lepiej bądź gorzej, ale mają na to wyłączność, więc tam nie wejdziemy. I mam tutaj na myśli nie tylko Chiny Ludowe. Doszliśmy więc do wniosku, że powinniśmy skupić się na tych rynkach, które są najbardziej obiecujące.

Czyli?

Rafał Młodzki: Rynek niemiecki, amerykański, francuski, brytyjski. Australia, Azja też jest ciekawa. Polska również nie jest zła, przez ostatnie lata było to mniej więcej 5 proc. naszego przychodu. A teraz Polska rośnie. To znaczy rośnie cała firma, ale Polska rozwija się jeszcze szybciej. Szukamy tego sosu, który sprawił, że tak właśnie się stało, aby przenieść go na inne rynki. Mocno pomagają nam współprace z drogeriami. Dzięki takiemu partnerstwu w Austrii nasze przychody właściwie z miesiąca na miesiąc wzrosły tam osiemnastokrotnie.

Teraz to samo chcielibyśmy zrobić w USA. Gdyby Stany i Niemcy nam urosły osiemnastokrotnie, to bylibyśmy w kompletnie innym miejscu.

Przejęliście dwa serwisy: niemiecki Biometrisches-passbild.net oraz amerykański Epassportphoto.com. To rzadkość, aby polska firma robiła takie transakcje akurat w tych krajach

Rafał Młodzki: Jeżeli chodzi o Niemcy, widzieliśmy, że jest to mocny gracz, bardzo dobrze wypozycjonowany w Google, więc nie płaci za reklamę, a ma klientów. Z drugiej strony było dla nas jasne, że nie robi tego w sposób optymalny operacyjnie czy technologicznie. Mogliśmy go gonić. Ale wypozycjonowanie się w wynikach wyszukiwania niestety trwa długo. Niemiecki właściciel widział, że pniemy się w górę w rankingu, że jesteśmy w stanie płacić za klientów i nasze oprogramowanie jest dużo lepsze, bo w kilka sekund zdjęcie jest kadrowanie, obrabianie, usuwane są cienie itd.

To był mężczyzna, kobieta?

Rafał Młodzki: Mężczyzna.

I jak przyjął to, że przyszli Polacy i go wykupili?

Tomasz Młodzki: To może jest i trochę nietypowe, ale samochody też w Niemczech przecież kupujemy. Właściciel był rzeczywiście nieco zdziwiony, że akurat w Polsce opracowano podobną technologię. Ale to był dobry deal. I dla niego, i dla nas, więc wszyscy rozeszli się zadowoleni. Podobnie było w Stanach, gdzie kilku młodych ludzi w 2005 roku zaczęło robić to, co my obecnie.

Wtedy nie było odpowiedniej technologii, żeby to było efektywne i możliwe z punktu widzenia wymagań dotyczących zdjęć. Trzymali więc ten biznes, ale nie rozwijali. Gdy pozyskali miliony dolarów na inny biznes dali się przekonać, żeby ten którego już nie rozwijają, sprzedać.

Photo-Me International, czyli obecnie MiG Group International, w czym są jeszcze od Was lepsi?

Tomasz Młodzki: Mają większe przychody. Ale to kwestia czasu. Bo ludzie wolą aplikacje niż fotokabiny.

*Tomasz, Rafał i Marcin Młodzcy. Trzech braci, którzy początkowo prowadzili platformę e-learningową. Dzisiaj PhotoAiD jest aplikacją do fotografii biometrycznej. Umożliwia wykonanie telefonem zdjęć do ponad 10 tys. rodzajów dokumentów, w tym paszportów, dowodów osobistych i prawa jazdy. Sztuczna inteligencja wykrywa twarz, kadruje obraz, zamienia tło i tak przekształca plik, by zdjęcie było zgodne z wymaganiami ustawowymi.

Aplikacja jest obecna w ponad 150 krajach. W 2023 i 2024 r. firma znalazła się w rankingu dziennika "Financial Times" jako jedna z najszybciej rozwijających się w Europie. W 2022 roku, jako część akcji PESEL dla Ukrainy, wykonali 150 tys. zdjęć biometrycznych uchodźcom z Ukrainy.

Bracia Tomasz, Rafał i Marcin Młodzcy z PhotoAiD w konkursie EY Przedsiębiorca Roku nominowani są w kategorii Nowe Technologie/Innowacyjność.

W finale są też Jakub Wojewski z Seargin (firma programistyczna tworząca aplikacje dla największych firm świata), Lech Kaniuk i jego firma SunRoof Technology, która sprzedaje dach z wbudowanymi panelami fotowoltaicznymi, a także Patrycja Strzelecka z CashDirector, która dostarcza technologie księgowe oparte o AI.  

Redagowała Anna Zaleska

Komentarze
Brawo, super gratuluję 3 braciom, bo ważne, że mieliście pomysł i marzenia . Powodzenia
już oceniałe(a)ś
81
0
"Taka niska cena powodowała, że zaufanie do usługi było niskie. Jak cenę podnieśliśmy, wzrosło zaufanie do marki i liczba klientów."
Tez to zauważyłem na niemieckim rynku sprzedajac przez eBay.
Dzisiaj sprzedajac 40% drożej niz rok temu, do tego utrzymujac staly deficyt towaru, mam 100% więcej zamówień niz rok temu.
Poza tym : BRAWO Panowie.
@andrzejg52
Oczywiście potrzeba bylo zbudowac sobie marke, pozyskac pozytywne opinie.
już oceniałe(a)ś
6
0
Polska ma 96 ambasad i 125 konsulatów na świecie, a każdy konsulat / wydział konsularny wydaje polskie paszporty = domaga się zdjęć paszportowych. Jedna umowa z MSZ i ponad 200 punktów wydruku, plus wdzięczność Polonii.
Tak tylko mówię... :-)))
już oceniałe(a)ś
45
0
Brawo!
@panbuchman
Tak, ale wygląda to na orkę na ugorze. Teraz jednak może i jest fajnie.
już oceniałe(a)ś
0
10
@misiekpysiek2
Żeby rozwinąć taką firmę ( albo inną) trzeba ciężko pracować. Wszystkie nieroby w to nie wierzą.
już oceniałe(a)ś
14
0
Nie wiem, co sugerujesz, zapewne nie rozumiesz tego powiedzenia, ale sam jesteś nierobem. Skąd zresztą zakładasz, że się narobili? Może za nich zrobili wszystko ludzie - inżynierowie, księgowi itd.? Mi nie chodzi o pracę, tylko o prawdopodobieństwo sukcesu. Tutaj bardzo niskie, bo wszystko było przeciwko nim, łącznie z drukarkami atramentowymi. Intensywne kopanie się z koniem to niskie prawdopodobieństwo sukcesu, a tutaj było intensywne. Dlatego mieli dużo szczęścia w tej orce na ugorze.
już oceniałe(a)ś
0
1
Super ludzie! Ambicja, talent, praca=Polacy
już oceniałe(a)ś
26
1
Super, korzystam z ich aplikacji od lat. Nie wiedziałam że jest polska :)
już oceniałe(a)ś
21
0
Fajnie by było żeby wiedzieć gdzie szukać. trochę reklamy by się przydalo
już oceniałe(a)ś
14
0
Życzę powodzenia, ale w Unii wchodzą nowe przepisy: biometryczne zdjęcia do dokumentów będą wykonywane tylko bezpośrednio w urzędach przy pomocy rządowego oprogramowania, dla uniknięcia zdarzających się oszustw tj. przychodzenia z podobnym zdjęciem innej osoby.
już oceniałe(a)ś
10
1