Niedawno w skalistej Lotaryngii, niedaleko granicy francusko-niemieckiej, na terenie dawnego zagłębia węglowego, naukowcy przeprowadzili pewien eksperyment: na dno odwiertu o głębokości ponad ośmiuset metrów wprowadzili niewielką sondę.
Gdy gospodarka amerykańska nabiera rozpędu, Europa podąża zupełnie inną drogą: długotrwałego spowolnienia gospodarczego. Ciążą jej wysokie stopy procentowe i skutki wojny w Ukrainie.
W pewien zwykły dzień Paris Skouros pokazuje widok rozciągający się z okna jego biura w Atenach. W ciągu ostatnich sześciu miesięcy wyrosły tu cztery wieżowce zbudowane przez greckie i międzynarodowe firmy. Mają być sprzedane biurom turystycznym, zagranicznym inwestorom i szukającym biur korporacjom. Dalej, na horyzoncie, widać zarys kolejnych wysokościowców.
Na Mykonos przybywają tłumy inwestorów, którzy chcą zarobić na żyle złota, jaką jest budowa luksusowych nieruchomości. Na drodze staje im prehistoria
Łotewskie firmy dekarskie i południowokoreańscy handlowcy. Producenci ogniw paliwowych z Danii i producenci drewna z Austrii. Tytani funduszy private equity z Nowego Jorku i operatorzy niemieckich betoniarek. Tysiące firm z całego świata przygotowuje się na wielomiliardową gorączkę złota: odbudowę Ukrainy po zakończeniu wojny.
Prowadzona przez Rosję śmiertelna kampania na wyniszczenie powoduje, że zabitym i rannym towarzyszy spustoszenie gospodarcze. Ukraińska gospodarka krwawi, transfery z zagranicy nie rozwiązują problemów.
Awarie w EDF, największym europejskim eksporterze prądu, doprowadziły do spadku produkcji energii jądrowej we Francji do najniższego poziomu od prawie 30 lat, co spowodowało, że rachunki za prąd w tym kraju biją rekordy - i to w momencie, gdy wojna w Ukrainie napędza inflację.
Francuskie firmy energetyczne działające w rosyjskiej części Morza Arktycznego; włoskie luksusowe butiki w pobliżu placu Czerwonego; niemieckie fabryki samochodów zlokalizowane na południu Rosji. Spokojne czasy dochodowych biznesów z Zachodu Europy być może dobiegają końca
Podczas gdy energetyka wiatrowa i słoneczna nabiera rozpędu, kilka krajów, w tym Francja i Wielka Brytania, chce rozszerzyć swoje programy energetyki jądrowej. Niemcy i inne państwa nie są tak entuzjastycznie nastawione.
Po protestach "żółtych kamizelek" europejscy przywódcy nie chcą ryzykować podobnych buntów na całym kontynencie, które może wywołać wzrost cen energii. Eksperci nie mają wątpliwości: jeśli transformacja energetyczna ma się w ogóle udać, jej koszty muszą ponieść najbogatsi.
Paryż chce się stać rowerową stolicą Europy. Ekologiczny eksperyment doprowadził do tego, że stolicę Francji codziennie na rowerze przemierza milion ludzi. Problem w tym, że za trendem nie nadążają infrastruktura i ludzkie przyzwyczajenia.
Copyright © Agora SA