Donald Trump będzie 47. prezydentem Stanów Zjednoczonych. Amerykanie wybrali rządy "silnej ręki", a dostaną cztery lata z nieprzewidywalnym politykiem. Kraj mocno skręcił w prawo.
Każdego dnia publikujemy setki tekstów, nasza strona zmienia się bardzo dynamicznie. W tym miejscu zbieramy najważniejsze wiadomości dnia.
Podczas przemówienia w noc wyborczą Donlad Trump obiecał wiwatującym zwolennikom, że "uzdrowi kraj", zabezpieczy granice, zapewni obywatelom "silną, bezpieczną i dostatnią Amerykę". Wyborcy najwyraźniej mu uwierzyli.
Po czterech latach Demokraci tracą Senat.
Donald Trump wygrał wybory prezydenckie w USA. Republikanie po czterech latach odzyskali kontrolę nad Senatem.
Tym razem Trump nie bierze nawet pod uwagę możliwości, że wyda dyspozycję, żeby ogłosić go zwycięzcą - i usłyszy odpowiedź odmowną. Przez cztery lata wszystko przygotował
Demokraci chcą, żeby dziewczynki wchodziły pod prysznic razem z chłopcami. To ludzie o bardzo złym charakterze - mówi Andrew, zwolennik Trumpa z Pensylwanii.
Kamala Harris coraz bardziej skręca w stronę centrum i próbuje walczyć o niechętnych Trumpowi umiarkowanych Republikanów. Niektórzy obawiają się, że tym samym zniechęci do siebie bardziej lewicowy elektorat. Jednak sondaże sugerują, że gra jest warta świeczki.
W nieprzychylnej, prawicowej stacji Demokratka zaliczyła bodaj najlepszy występ w trwającym medialnym tournée. To tylko pozorny paradoks.
64-letni polityk przejdzie do historii jako pierwszy burmistrz "miasta, które nigdy nie śpi" z zarzutami postawionymi przed śledczych. Krytycy alarmują, że wzbierająca fala rezygnacji i dochodzeń zagraża funkcjonowaniu ratusza.
Byli żołnierkami, prawnikami, pracowali dla CIA. Przejmują sprawy od zawodowych polityków - i dogadują się z Republikanami. W swoich miasteczkach i w Kongresie
Sąd postanowił odroczyć rozprawę, by - jak wskazał sędzia - "uniknąć pozorów, jakkolwiek bezpodstawnych, że proces miał związek z nadchodzącymi wyborami prezydenckimi lub miał na celu wywarcie na nie wpływu".
- Mamy szansę, by zostawić za sobą gorycz, cynizm i dzielące nas spory. Będę prezydentką, która nie tylko rządzi, ale też słucha - obiecywała pośród aplauzów tłumu w Chicago Kamala Harris, ceremonialnie podejmując rękawicę w walce o Biały Dom.
Drugiego dnia konwencji Demokratów w Chicago największymi gwiazdami na scenie byli Michelle i Barack Obama.
Podczas emocjonalnego pożegnania z wielką polityką prezydent Joe Biden podkreślał swoje osiągnięcia i zapewniał, że Kamala Harris będzie je kontynuować.
Partia Kamali Harris, która podczas konwencji formalnie zaakceptuje nominację do walki o Biały Dom, wzywa do podniesienia podatków najbogatszym i korporacjom, ulg dla pracujących rodzin oraz walki o prawo do aborcji, klimat i ograniczenie dostępu do broni palnej.
Popularny "Tata Ameryki" jako kandydat na wiceprezydenta to próba podtrzymania pozytywnych tonów w kampanii i podkreślenia, że pod rządami Demokratów USA mają dbać o słabszych. Choć sztab Trumpa już zaatakował Walza jako "ekstremistę".
Słynący z ciętych ripost i bezpośredniego podejścia do wyborców gubernator Minnesoty Tim Walz ma pomóc Kamali Harris w pokonaniu tandemu Trump-Vance w listopadowych wyborach w USA. Już we wtorek dwójka Demokratów rozpoczyna objazd po kluczowych stanach.
Reżim prezydenta Nicolasa Maduro ogłosił swoje zwycięstwo. Opozycja zaprzecza: "To gigantyczne oszustwo". Społeczność międzynarodowa krajów demokratycznych odmawia uznania wyniku wyborów prezydenckich i żąda publikacji protokołów oraz ich weryfikacji.
Kamala Harris jako prawdopodobna kandydatka Partii Demokratycznej na prezydenta zyskała sympatię wyborców młodych i kolorowych. Poparcie dla Donalda Trumpa jest stałe, a wybór J.D. Vance'a na wiceprezydenta nie dodaje Republikanom głosów.
Aktorka Jennifer Aniston ostro skrytykowała wypowiedź senatora, który - gdyby Donald Trump wygrał wybory - zostałby jego zastępcą. J.D. Vance zasłynął stwierdzeniem, że Demokraci to "banda bezdzietnych kociar, wiodących żałosne życie".
Do oficjalnej nominacji Kamali Harris pozostało jeszcze trochę czasu. Najbliższe dni udowodnią, czy w szeregach Demokratów panuje mobilizacja.
Kilkunastu Demokratów z Kongresu USA dołączyło w piątek do grona kongresmenów tej partii, wzywających Joe Bidena do rezygnacji z kandydatury do Białego Domu. Jednak prezydent zapowiedział, że wznowi kampanię wyborczą.
Amerykańskie media donoszą, że Joe Biden ma uginać się pod presją Demokratów w sprawie swojego startu w wyborach prezydenckich w USA.
Były prezydent USA Barack Obama miał w rozmowie z innymi Demokratami stwierdzić, że szanse Joe Bidena na zwycięstwo z Donaldem Trumpem znacznie zmalały, więc powinien przemyśleć swoją kandydaturę - donosi "The Washington Post".
Weteran amerykańskiej telewizji: Jedna debata niewiele zmienia. Hillary Clinton w telewizji wygrała z Trumpem, Barack Obama przegrał z Romneyem. I co?
Nawet gdyby jutro Joe Biden wykonał perfekcyjnie na lodowisku w centrum Manhattanu najtrudniejszą ewolucję w łyżwiarstwie figurowym, a widowisko transmitowały na żywo wszystkie telewizje świata, to i tak nie zatrze to wrażenia z nieszczęsnej debaty z Trumpem.
Jednym ruchem mogliby uszczęśliwić stacje telewizyjne, zainteresować miliony wyborców polityką i wpędzić Republikanów w poważne kłopoty
Podczas wyczekiwanego wywiadu w ABC News Joe Biden nie wypadł na tyle źle, by pogrzebać swoją kandydaturę. A jednocześnie nie zdołał uspokoić wątpiących, że jest w stanie zawalczyć z Donaldem Trumpem.
Najbliżsi doradcy prezydenta przekonują, że nic wielkiego się nie stało, ale politycy, darczyńcy i wyborcy Demokratów coraz bardziej otwarcie manifestują swój niepokój. A najnowszy sondaż sugeruje, że Kamala Harris miałaby w starciu z Donaldem Trumpem większe szanse.
Według weekendowego sondażu CBS, już 72 proc. Amerykanów uważa, że Joe Biden nie byłby zdolny unieść ciężaru drugiej kadencji prezydenckiej. Ale na razie nic nie wskazuje na to, by Demokraci mieli zmienić kandydata.
Po katastrofalnym występie prezydenta w debacie, w piątek nasiliły się wezwania, by wycofał się z kandydowania. Jednocześnie jednak najważniejsi Demokraci bronią Bidena.
Rezygnacja za pięć dwunasta z wystawienia w wyborach urzędującego prezydenta na rzecz kogoś nowego byłaby czymś niezwykłym w amerykańskiej polityce. Katastrofalny występ Joego Bidena w debacie sprawił, że taka opcja w ogóle jest rozważana.
Nie powiodła się próba odwołania spikera Izby Reprezentantów USA Mike'a Johnsona podjęta przez skrajnie prawicową kongresmenkę Marjorie Taylor Greene.
Zazwyczaj to najbardziej ekscytujący dzień w całym sezonie prawyborów. Tym razem wydaje się oczywiste, że jego zwycięzcami będą Donald Trump i Joe Biden. Ale superwtorek może przynieść odpowiedzi na inne ważne pytania.
Sekretarz bezpieczeństwa krajowego jest pierwszym w historii członkiem amerykańskiego rządu tej rangi, przeciw któremu wytoczono impeachmentowe działa. Joe Biden ocenił, że to haniebna gra polityczna.
Republikanie nie zdołali przegłosować impeachmentu Alejandro Mayorkasa, sekretarza bezpieczeństwa krajowego, ani pomocy wojskowej dla Izraela. Torpedują też kompromis w sprawie granicy i pomocy Ukrainie.
Republikanin Mike Johnson został wybrany na nowego spikera Izby Reprezentantów. Tym samym zakończył się trzytygodniowy paraliż niższej izby Kongresu w kluczowym czasie uchwalania ustaw budżetowych.
18 mln Amerykanów poparłoby użycie siły, by przywrócić Trumpa do Białego Domu. Wśród demokratów też rośnie akceptacja dla przemocy.
Wynik wtorkowego referendum to kolejny dowód na to, że wielu Amerykanów nie chce daleko idących ograniczeń w prawie do przerywania ciąży.
Copyright © Wyborcza sp. z o.o.