Zdalne lekcje zaczęły się na całym świecie już wiele tygodni temu. Gdy decyzją kolejnych rządów z powodu zagrożenia zarażeniem koronawirusem, zamykano szkoły, rodzice i dzieci oswajano z myślą, że nie będą to wcześniejsze wakacje. O ile w wielu krajach szkoły przygotowane są do e-learningu, nie tylko technologicznie, ale też mentalnie, tak dla większości to nowość. Z dnia na dzień przed ogromnym wyzwaniem stanęli nauczyciele, rodzice, a przede wszystkim dzieci. Czym innym jest granie w czasie wolnym na komputerze, czym innym systematyczne wysyłanie prac domowych do nauczyciela, samodzielne zapoznanie się z nowym materiałem, wreszcie skupienie na filmach z gramatyką języka obcego. A to wszystko w domowych warunkach, gdy młodsze rodzeństwo chce się bawić, rodzice pracujący zdalenie odbierają na zmianę telefony, jest jeden komputer, z którego nagle każdy potrzebuje skorzystać, a pies przypomina głośnym szczekaniem, że od rana był tylko raz na spacerze. Do tego niektóre zajęcia sprawdzają się tylko w grupie. Jak grać w koszykówkę zdalnie albo zrobić razem makietę zamku średniowiecznego? Chwilowo wszyscy mają pod górkę, jedyne pocieszenie, że każdy wyciagnie z tego doświadczenia lekcję życia.