Unia Europejska chce walczyć z zalewem śmieci. Kluczowe jest ograniczenie plastiku, w tym pochodzącego z opakowań, ale także walka z tzw. ekościemą, czyli na przykład bezpodstawnym twierdzeniem, że odpad jest biodegradowalny.
Już wiadomo, że przyszłością gospodarki jest zamknięty obieg i unikanie generowania odpadów. Polskie władze i nasi konsumenci są jednak nadal daleko od tego modelu.
Przedstawiciele spółek zajmujących się odpadami podkreślają, że Wrocław nie poradzi sobie z zalewem śmieci bez budowy spalarni. Według ekologów nie można jednak bagatelizować negatywnych skutków zdrowotnych.
Ministerstwo Klimatu i Środowiska pokazało w czwartek znak graficzny, który już od stycznia będzie oznaczał, że butelka lub puszka jest zwrotna. Niestety przy okazji ogłoszono kolejny wyłom w dziurawym i tak systemie kaucyjnym.
Unia Europejska dąży, by do 2030 roku aż 55 proc. plastikowych odpadów było poddawanych recyklingowi. Tylko jak to zrobić?
Unia Europejska postawiła sobie za cel gospodarkę o obiegu zamkniętym, czyli opartą o ograniczanie odpadów i recykling. Co z niej wynika dla Wrocławia i Dolnego Śląska?
- Toyota zmniejszała energochłonność produkcji o 8 proc. przez kolejne 14 lat, łącznie o 77 proc. Produkują teraz cztery samochody zużywając tyle energii, ile wcześniej pochłaniała produkcja jednego. Właściwie nie wydali na to pieniędzy. Używali mózgów - wskazuje prof. Steve Evans, okrzyknięty geniuszem efektywności przemysłowej.
Copyright © Wyborcza sp. z o.o.