Przez ponad dwa tygodnie ministerstwo środowiska nie odpowiadało na pytanie, co było w kopercie dla Mariusza Błaszczaka i kim jest córka leśniczego. Jan Szyszko właśnie przerwał milczenie w Polskim Radiu. I zaskoczył: - To hasło zrobiło rzeczywiście furorę. Muszę powiedzieć, że jestem z tego swego rodzaju naprawdę dumny dlatego, że zwrócono uwagę na zawód leśnika - mówił w "Sygnałach dnia". Zaskoczony prowadzący usłyszał później od ministra: - Chcę panu powiedzieć, że córka leśnika to "Inka" i tej "Ince" postawiliśmy niedawno pomnik
. A to była dziewczyna, która pracowała jako córka leśniczego na terenie Nadleśnictwa Narewka, a później na terenie Nadleśnictwa Miłomłyn. Tam została aresztowana, a później stracona. Po czym minister środowiska zaczął opowiadać o polskich leśnikach straconych przez nazistów bez sądów, rozstrzelanych w Katyniu. Gdy prowadzący zapytał, czy to właśnie te informacje znalazły się w kopercie dla ministra Błaszczaka, Jan Szyszko z rozbrajającą szczerością odpowiedział: "Panie redaktorze, nie wiem. Dlatego, że polskie dziedzictwo kulturowe polega między innymi na tym, że o ile ja jako poseł o ile dostaję coś i prośbę, żeby komuś coś przekazać, to przekazuję i nie zaglądam do środka".
Te tłumaczenia przejdą do historii. Wiceprzewodniczący PO Tomasz Siemoniak skomentował je wprost: "Myślę, że minister Szyszko stracił okazję, żeby siedzieć cicho w tej sprawie i po prostu totalnie się kompromituje". Katarzyna Lubanuer z Nowoczesnej krytykowała wykorzystywanie postaci "Inki" do przykrycia załatwiania czyichś spraw za pomocą koperty. Rzecznik PSL Jakub Stefaniak mówi, że wstydzić się za te słowa powinien cały PiS. Można było odnieść wrażenie, że słowa Jana Szyszki nie przekonały nawet rzeczniczki PiS. Beata Mazurek kierowała pytających dziennikarzy po komentarze do ministra Szyszki, mówiąc: "Tylko on wie, ewentualnie może wiedzieć, co było w tej kopercie i kim była córka leśnika".
"Wypowiedź prezydenta świadczy o celowym zakłamywaniu historii, albo braku rozumu" - tak ostro Rafał Grupiński z PO skomentował wystąpienie Andrzeja Dudy na pogrzebie zamordowanych przez UB żołnierzy podziemia. Mimika głowy państwa przykuwała uwagę nie mniejszą niż słowa. Co z polityką zasypywania podziałów przez prezydenta? Co się działo przed Kościołem? Mocne zdjęcia w materiale.
Obejrzyj więcej materiałów wideo, również na Facebooku.
Przemówienie prezydenta Andrzeja Dudy na uroczystościach pogrzebowych "Inki" i "Zagończyka" to - według socjologa, prof. Ireneusza Krzemińskiego - przejaw kreowania nowego, patriotyczno-narodowego państwa. Ten naród musi być pod sznurek - mówi prof. Krzemiński w "Temacie Dnia Gazety Wyborczej" - bo PiS organizuje państwo partyjne z ideologią, którą chce narzucić nam wszystkim. Poturbowanie działaczy KOD przez bojówkarzy z ONR, zdaniem prof. Krzemińskiego pokazuje, że mający odmienne poglądy nie mogą być równoprawnymi członkami tego nowego narodu.
Obejrzyj więcej materiałów wideo, również na Facebooku.
Podczas mszy w czasie pogrzebu Danuty Siedzik i Feliksa Selmanowicza prezydent Andrzej Duda pytał: "Jak to się stało, że trzeba było 27 lat czekać, by Polska mogła pochować swoich bohaterów?". Tym samym pominął wiele istotnych faktów i osób zaangażowanych w proces przywracania pamięci o Żołnierzach Wyklętych. Przypominamy, co się działo w kwestii "Inki" i "Zagończyka" od 1989 roku.
Obejrzyj więcej materiałów wideo, również na Facebooku.