Jacek Międlar, broniąc się przed oskarżeniem o znieważenie byłego premiera Tadeusza Mazowieckiego i jego syna Wojciecha, powoływał się na instytucje Unii Europejskiej, którą wcześniej nazywał tworem "komunistów, marksistów i talmudystów".
"Korekta podstawy programowej sprowadzi na nas drugi Wołyń!" - alarmuje Jacek Międlar, były ksiądz skazany za nawoływanie do nienawiści wobec Żydów i Ukraińców. Zapowiedział, że poprowadzi lekcje, bo "są jeszcze takie szkoły, gdzie grono pedagogiczne chce uczyć prawdziwej historii".
Minister sprawiedliwości Adam Bodnar odblokował możliwość wpisu na listę adwokatów Małgorzacie Kalecińskiej, byłej wrocławskiej prokuratorce. Poprzednie kierownictwo resortu sprawiedliwości mściło się za jej niepokorną postawę.
Tekst propisowskiej "Gazety Wrocławskiej" o wrocławskich prokuratorach, którzy - jej zdaniem - bez powodu narzekali na zeszłą władzę, jak raz skojarzył mi się z tą historią z ZSRR o "schiozofrenii postępującej" - pisze Marcin Rybak.
Za czasów PiS śledczy wycofywali z sądu akty oskarżenia, wnosili o obniżanie kar i umarzali postępowania - w taki sposób prokuratura pod rządami Zbigniewa Ziobry roztoczyła parasol ochronny nad antysemitami.
"Marsz Polaków", który 11 listopada 2023 r. przeszedł przez Wrocław, nie został rozwiązany mimo antyukraińskich i antyżydowskich haseł oraz przemówień. Jednak jest zawiadomienie do prokuratury na Roberta Piskorskiego - organizatora marszu, który w tej funkcji zastąpił Jacka Międlara.
Dwie wrocławskie prokuratorki naraziły się, stawiając zarzuty mowy nienawiści byłemu księdzu, antysemicie Jackowi Międlarowi. Jednej wytoczono sprawę karną i dyscyplinarną, druga została właśnie bezorobotną, gdy pracę w adwokaturze zablokował jej minister Zbigniew Ziobro.
"Lobby LGBT chce uczyć dzieci masturbacji", zwolennicy szczepionek to "następcy doktora Mengele", a konflikt w Ukrainie "to nie nasza wojna" - to tylko niektóre opinie, jakie w sieci zamieszcza Robert Piskorski, organizator tegorocznego wrocławskiego Marszu Polaków, który zastąpił byłego księdza Jacka Międlara
Warszawski sąd skazał Katarzynę S. z Fundacji "Wołyń Pamiętamy" za antyukraińską mowę nienawiści w internecie. Katarzyna S. była jedną z głównych postaci wrocławskiego Marszu Niepodległości w 2022, gdy policja zatrzymała byłego księdza Jacka Międlara.
Właściciel Wyższej Szkoły Komunikacji Społecznej w Gdyni nie widzi żadnego problemu w tym, że na jego uczelni ma wystąpić skazany za nawoływanie do nienawiści były ksiądz.
Za "krzewienie patriotyzmu i pielęgnowanie prawdy historycznej" narodowcy chcieliby dać Jackowi Międlarowi tytuł Honorowego Obywatela Wrocławia. - Swoją działalnością zapracował na wyroki skazujące - ocenia szef rady miejskiej Sergiusz Kmiecik.
Choć prokuratorzy Ziobry bronili narodowca Jacka Międlara, jak mogli, np. że wypowiada się jako teolog i publicysta, to Sąd Okręgowy we Wrocławiu utrzymał skazujący wyrok. Sędzia wypunktowała prokuraturę, przypominając, że "wolność człowieka kończy się tam, gdzie zaczyna się wolność drugiego człowieka".
Jacek Międlar został zatrzymany 11 listopada przy ul. Buforowej na wrocławskim Jagodnie. Razem z innymi osobami jechał na demonstrację organizowaną przez narodowców w Święto Niepodległości.
Po trzech latach zapadł prawomocny wyrok dotyczący zniesławienia uczestników Marszu Równości we Wrocławiu przez Jacka Międlara, których były ksiądz nazwał "potencjalnymi nosicielami HIV-a" czy "potencjalnymi pedofilami". Sąd okręgowy złagodził orzeczenie sądu pierwszej instancji.
Będzie śledztwo w sprawie zatrzymania byłego księdza, narodowca Jacka Międlara. Póki co dwie wrocławskie prokuratury rejonowe spierają się, która z nich powinna badać sprawę.
Były ksiądz Jacek Międlar wykorzystuje tragedię w Przewodowie oraz wcześniejsze nieoficjalne doniesienia o rosyjskich rakietach, aby po raz kolejny zaatakować Ukrainę.
Po prewencyjnym zatrzymaniu 11 listopada nacjonalistyczny działacz Jacek Międlar zapowiada, że złoży zażalenie do sądu na działania policji i będzie domagał się odszkodowania. Były ksiądz nazywa siebie teraz opozycjonistą i porównuje do tych z czasów PRL-u.
Były ksiądz Jacek Międlar po zatrzymaniu przez policję nie mógł wziąć udziału w marszu niepodległości. Pochód prowadzili m.in. twórca telewizji propagującej rosyjski faszyzm i antyukraińska działaczka.
Jacek Międlar, były ksiądz, narodowiec, został zwolniony około godz. 20.30 w piątek, 11 listopada. Wrocławscy policjanci zatrzymali go w południe, gdy jechał na marsz narodowców, organizowany w Święto Niepodległości.
Marsz niepodległości 2022 przeszedł ulicami Wrocławia wyjątkowo bez byłego księdza Jacka Międlara, który kilka godzin wcześniej został zatrzymany. Były za to race, nacjonalistyczne okrzyki, straszenie "podmianą narodowościową" i "potopem ukraińskim". Według policji, w pochodzie wzięło udział pięć tysięcy osób.
Nacjonalista, były ksiądz Jacek Międlar zatrzymany został przez policję na wrocławskim Jagodnie w piątek 11 listopada przed południem. Policja zdradza na razie tylko, że akcja związana była z informacjami o zagrożeniu dla "życia lub zdrowia ludzi, a także mienia".
Przed marszem narodowców we Wrocławiu, który ma się rozpocząć 11 listopada 2022 o godz. 16, organizacje społeczne wzywają prezydenta miasta Jacka Sutryka, by rozwiązał zgromadzenie, jak tylko znów okaże się, że jego uczestnicy nawołują do nienawiści ze względu na narodowość.
Władze miasta nie zakażą marszu, który 11 listopada pod wodzą skrajnego nacjonalisty Jacka Międlara ma przejść przez Wrocław. - W przypadku łamania przepisów skorzystamy z prawa do rozwiązania zgromadzenia - zapowiadają.
- Chodzi o etyczną powinność, symboliczny wymiar takiego sprzeciwu, tym ważniejszy w obecnej sytuacji. Władze Wrocławia dałyby mocny sygnał, że nie zgadzają się na podsycanie ksenofobicznej wrogości wobec mieszkańców - uważa dr Anna Tatar ze stowarzyszenia Nigdy Więcej.
Były ksiądz i skazywany za nawoływanie do nienawiści skrajny nacjonalista Jacek Międlar na 11 listopada znów organizuje rajd po Wrocławiu. Tym razem będą go oklaskiwać nie tylko w nacjonalistycznych polskich mediach, ale też putinowskich.
Choć sądy nie miały wątpliwości, że w rocznicę rzezi wołyńskiej podczas manifestacji, na której czele stał Jacek Międlar, padały nienawistne hasła, to prokuratura drugi raz umorzyła dochodzenie w tej sprawie. A miasto Wrocław po raz drugi złoży zażalenie.
Na wojnie w sieci Rosja nie potrzebuje czołgów - wystarczą hakerzy, trolle i agenci wpływu, czasem kilku "pożytecznych idiotów". W polskim internecie widać to od lat.
Prokurator, która odważyła się postawić Jackowi Międlarowi zarzuty za szerzenie nienawiści, dziś sama ma problemy. A były ksiądz nadal szczuje - tym razem na ukraińskich uchodźców.
Narodowiec i były ksiądz Jacek Międlar od wybuchu wojny w Ukrainie straszy uchodźcami i ukraińskimi "banderowcami". Rozgrywający się tam dramat humanitarny niespecjalnie go interesuje. Za to nawet po kilka razy dziennie przypomina o rzezi wołyńskiej.
Zbigniew Ziobro mógłby łatwo wykonać gest, który niósłby za sobą o wiele więcej dla cementowania przymierza Polaków z Ukraińcami niż zapowiedzi ścigania Putina. Chodzi tylko o ściągnięcie parasola ochronnego znad głowy Jacka Międlara, który od lat publicznie szczuje na Ukraińców i pozostaje bezkarny.
Prokuratura umorzyła sprawę pikiety narodowców w Dąbrowie Górniczej, na czele której stał Jacek Międlar. Jej uczestnicy lżyli Żydów, Tadeusza Mazowieckiego i nawoływali do wysadzenia pomnika. - Brak znamion czynu zabronionego - stwierdzili śledczy.
Prokuratura umorzyła śledztwo w sprawie znieważenia przez Jacka Międlara radnego i pełnomocnika prezydenta Wrocławia ds. tolerancji i przeciwdziałania ksenofobii Bartłomieja Ciążyńskiego. Były ksiądz miał wykrzyczeć w sądzie do radnego: "chętnie naplułbym ci w twarz".
"Żydowscy komuniści gorsi niż naziści" i "Precz z żydowską okupacją" - krzyczeli dwa lata temu narodowcy na marszu we Wrocławiu. Magistrat złożył doniesienie, ale prokuratura uznała, że tego rodzaju hasła to krytyka gruntująca patriotyzm.
Antysemita Jacek Międlar został wyrzucony ze Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich. Wcześniej dostał legitymację, bo zarząd kierował się "wolnością słowa", a były ksiądz nie ma wyroków za rasistowskie wypowiedzi.
A życie toczy swój garb uroczy, by się posłużyć nieco zmodyfikowanym wersem Stachury. Bo u niego garb toczyła aż cała Ziemia, a my skupmy się na naszym półświatku. Tyle się w nim dzieje, wszystko się nieustannie obajtkuje i się międlarzy.
Członkowie Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich wystosowali apel do Krzysztofa Skowrońskiego o rezygnację z funkcji. Piszą, że po przyjęciu w szeregi SDP antysemity Jacka Międlara i faszysty Tomasza Greniucha stracili do prezesa zaufanie.
Antysemita Jacek Międlar twierdzi, że do Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich został zaproszony. A skoro jego członkostwo ma być unieważnione, to także innych członków przyjętych w takim samym trybie.
Przyjęliśmy go, bo jest pandemia, bo jest dziennikarzem, napisał książkę, prowadzi portal internetowy. A w ogóle to on niepotrzebnie upublicznił legitymację i media lewicowe to rozdmuchały - wyjaśnił przyjęcie antysemity Jacka Międlara do SDP prezes oddziału dolnośląskiego Jan Poniatowski.
Jacek Międlar w Stowarzyszeniu Dziennikarzy Polskich czy w polskim Kościele katolickim jako ksiądz to właściwy człowiek na właściwym miejscu.
Jacek Międlar jest członkiem Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich. Szef stowarzyszenia Krzysztof Skowroński twierdzi, że nie zauważył jego nazwiska, gdy podpisywał mu legitymację.
Copyright © Wyborcza sp. z o.o.