Miał zahamować rozpad ZSRR, a go przypieczętował. 19 sierpnia mija 30 rocznica puczu Janajewa, czyli próby przejęcia w ZSRR władzy przez działaczy partii komunistycznej w czasie, gdy trwał już rozpad kraju. W 1991 roku nie było wątpliwości, jaka przyszłość czeka ZSRR. Litwa, Łotwa i Estonia ogłosiły niepodległość, zaś Michaił Gorbaczow, twórca słynnej "pieriestrojki", wówczas rosyjski prezydent (i zwolennik utrzymania ZSRR w dawnym stanie), zapowiedział pod naciskiem Borysa Jelcyna i przywódców innych republik przekształcenie kraju w konfederację. 20 sierpnia 1991 roku planowano podpisać traktat związkowy. Nagle, dzień przed podpisaniem tego dokumentu, 19 sierpnia rano poinformowano, że Gorbaczow ustąpił ze stanowiska (oficjalnie ze względu na zły stan zdrowia). Władzę przejął więc Państwowy Komitet ds. Stanu Wyjątkowego. Była to grupa popieranych przez wojsko "twardogłowych" działaczy, na których czele stał wiceprezydent ZSRR Giennadij Janajew. Puczyści natychmiast internowali Gorbaczowa. Zażądano od niego wycofania się z planowanych reform, wprowadzenia stanu wyjątkowego oraz podania się do dymisji. Gorbaczow odmówił. Jeszcze tego samego dnia na ulice Moskwy wyjechały czołgi i transportery opancerzone, zaś armia otoczyła główne obiekty rządowe i siedziby mediów. Państwowy Komitet ds. Stanu Wyjątkowego oświadczył, że w tym momencie to on jest odpowiedzialny za państwo. W nocy z 20 na 21 sierpnia nastąpiła próba szturmu Białego Domu - siedziby rządu i parlamentu Rosyjskiej Federacji. Wojsko otworzyło ogień, zginęły trzy osoby. Wówczas Komitet wydał rozkaz wycofania żołnierzy. Do Moskwy natychmiast wrócił Gorbaczow, który ogłosił rozwiązanie Komunistycznej Partii Związku Radzieckiego oraz KGB. Nie był już jednak w stanie powstrzymać rozpadu ZSRR. Na ulice rosyjskich miast wyszły miliony ludzi. W Moskwie tysiące osób zgromadziły się pod siedzibą parlamentu. Wśród nich znalazł się Borys Jelcyn, który wzywał ludzi do protestu. Na jego stronę uznawanego przez tłumy za bohatera Jelcyna przeszła część armii, w tym słynny generał Aleksandr Lebiedź. Jeszcze w tym roku niepodległość ogłosiły Ukraina i Białoruś, na koniec roku, w grudniu 1991 przywódcy tych krajów - Leonid Krawczuk i Stanisław Szuszkiewicz - podpisali wspólnie z nowym prezydentem Federacji Rosyjskiej Borysem Jelcynem porozumienie o rozwiązaniu ZSRR.
Był niesłychanym zamordystą, pozwolił na rozkwit korupcji, ale wybory mera wygrywał raz za razem w cuglach, i to z "radziecką" większością. Bo moskwianie mieli za co go lubić. Przeżył 83 lata.
W 20 lat po objęciu władzy przez Władimira Putina perspektywy demokracji, nie tylko w Rosji, nie napawają optymizmem.
Latem 1994 r. prezydent USA Bill Clinton zadzwonił na Kreml, by porozmawiać o swojej podróży do Europy. Usłyszał poważne oskarżenia pod adresem Warszawy.
Copyright © Wyborcza sp. z o.o.