Mój mąż potrafi położyć się na kanapie z głową na kolanach swojej mamy i tak przeleżeć cały seans. Dodatkowo teściowa traktuje mnie jak służącą, ja podaję, ja sprzątam, ja zmywam. Ten czas dwa dni przed Wigilią do sylwestra to najgorsze dni każdego roku
Z całkowicie samodzielnej osoby przez ten przemocowy związek stałam się taka ubezwłasnowolniona, że nie potrafiłam np. zrobić zakupów. Powrót do normalności zajął mi trochę czasu.
W teorii miał to być przyjemny układ dla obu stron: wyjeżdżamy razem, jest miło, a potem wracamy, każde do swojej rzeczywistości. Nie ustaliliśmy jednak, czy można się angażować emocjonalnie.
Mój długoletni związek się rozpadał, a na horyzoncie pojawił się on, kolega z pracy. Zaczęliśmy flirtować. On od razu powiedział, jak będzie, tylko seks i nic więcej. Dziś wiem, że taki układ nie jest możliwy.
Zamurowało mnie, gdy przejrzałam jego telefon. Mój partner, z którym planowałam ślub i wspólne życie, wchodził na strony, gdzie kobiety oferują seks za pieniądze. Tylko w jednym tygodniu umówił się z dwiema
- Mam kogoś i chcę się wyprowadzić - powiedział. Poczułam się, jakbym dostała w twarz! Co to znaczy: Mam kogoś? Przecież ja jestem jego żoną, przyjaciółką, powiernicą! Nie potrafiłam z siebie wydusić słowa. To on mówił. Historia stara jak świat. Zamienił mnie na młodszy model.
Nigdy w rozmowach nie wróciłyśmy z mamą do tego dnia, choć minęło ponad 20 lat. Nawet gdy tata zmarł. Mama znalazła nowego partnera, który ją kocha, szanuje, daje poczucie bezpieczeństwa. Ja nie mam takiego szczęścia.
Ze śmiechem na ustach, odgrywając rolę już znudzonej uwodzicielki, a tak naprawdę z duszą na ramieniu. Nie umiem wytłumaczyć sobie tego strachu
Miałam nadzieję, że miłość potrafi zdziałać cuda, że wyjdzie poza swój świat, swoje przyzwyczajenia. Liczyłam na to, że on w końcu dojrzeje, zechce wziąć mnie mocno za rękę i powie: "Chcę, byś została moją żoną, żebyśmy założyli rodzinę". W końcu przestałam czekać
Nie wiem, czy panowie urządzili sobie zabawę. Czy to ich sposób na miłe popołudnie? Nikt ich nie zatrzymał, żadna z nas za nimi nie pobiegła. Ludzie przechodzili obok zajęci swoimi sprawami.
Teściową zostałam 12 lat temu. Byłam zachwycona. Nigdy nie postrzegałam ożenku mojego syna jako jego straty
Fryzjerka, widząc moją siwiznę, rzuciła: "Oczywiście też farbujemy!". Wyjaśniłam, że dobrze czuję się z siwymi włosami i nie zamierzam odmładzać się na siłę. Dziewczyna nie mogła pojąć, jak "można robić sobie taką krzywdę". To cytat.
Byliśmy z mężem na komunii chrześniaka. Jak zwykle przy takiej okazji pojawiła się bliższa i dalsza rodzina, a wraz z nią pytanie: A kiedy u was pojawi się bobas? Mój mąż już nie wytrzymał
Mój partner jest wyższy ode mnie, ale szczuplejszy. Do niedawna nie przeszkadzała mu moja tusza. Od kilku tygodni podsuwa mi linki do różnych diet, a ostatnio nawet do tekstu o zmniejszaniu żołądka.
Kiedy działo się to po raz pierwszy, nie wiedziałam, o co chodzi. Mąż po raz drugi się we mnie zakochał? Miał dla mnie czas, w sypialni iskrzyło, spijaliśmy sobie z dziubków. Aż po dziewięciu miesiącach przyznał się, że miał kochankę i właśnie zakończył romans.
Pyta o to, za każdym razem, gdy dzwoni, zmusza siostrę, żeby mnie przekonała do ochrzczenia dziecka. Ucieka się nawet do szantażu - nie zajmę się dzieckiem, jeśli nie będzie ochrzczone.
Najbardziej dotkliwe są momenty, kiedy obserwuję jakąś parę i nagle dociera do mnie, że ja tego nie doświadczę. Nikt tak na mnie nie spojrzy, nikt mnie tak nie przytuli, nikt mi nie powie, że mnie kocha. Może się wydawać, że za wcześnie na takie myśli, ale ja w to nie wierzę
Dwa tygodnie temu obudziłam się ok. 1 w nocy i znalazłam męża w salonie masturbującego się przed ekranem laptopa. Oglądał film pornograficzny. Zamurowało mnie. - To ja ci już nie wystarczam - zapytałam zszokowana.
Wystarczam mu ja. Układa nam się dobrze. I dlatego nie zmieniam swojego życia. Dobrze mi w nim, ale mało mi go. Zaraz się skończy, a ja będę w tym samym miejscu.
Byliśmy na imprezie, była też nasza znajoma, która próbowała zwrócić uwagę mojego męża. Upiła się. Mąż nie reagował, gdy rozpięła bluzkę, rozchylała nogi. Gdy wyszliśmy z imprezy mąż powiedział: "Gdybym nie był z tobą, tobym ją wyruchał".
Dobry człowiek ten mój mąż. Mamy kilkuletnie dziecko. Ale nie ma seksu. Jak jest, to może raz na pół roku i szczerze mam tego dość. To ja przed ciążą na niego skakałam, zaczepiałam
Synowa traktuje mnie jedynie jak pogotowie ratunkowe, kiedy trzeba zaopiekować się wnukami, lub jako bankomat, gdy brakuje jej pieniędzy na kolejną wymyślną rzecz do salonu.
Miałam męża. Seks nie sprawiał mi radości, nic nie czułam. Chciałam, żebyśmy się udali do seksuologa. Myślałam, że to moja wina. W pewnym momencie zdałam sobie sprawę, że mąż mnie gwałcił!
Z bólem serca postanowiliśmy wynająć nasz dom i zamieszkać z rodzicami. Na jakiś czas, żeby pieniądze z wynajmu przeznaczyć na spłatę kredytu. Mąż jest bardzo przybity tą sytuacją. Ostatnio przy kolacji rzucił, że "zawsze jest jeszcze jego ubezpieczenie na życie".
Nie wiem, czy jestem wyrodną babcią, ale na tym etapie rozwoju nie toleruję mojego wnuka. Może, jak będzie starszy, to złapię z nim lepszy kontakt. W tej chwili zajmowanie się nim to dla mnie ciągła nerwówka i unikam z nim kontaktu.
Byłam przekonana, że przedmiotowe traktowanie drugiego człowieka to domena mężczyzn. Powiedzieć na widok kobiety "fajna d..pa", "ale balony" to dla nich norma. Nie wiedziałam, że kobiety też potrafią się tak zachowywać.
Całe życie marzę, żeby być szczupła. Diety pomagają na krótko, do następnego efektu jo-jo. Wydawało mi się, że mój partner zawsze docenia moje starania, dopinguje. Ale usłyszałam coś, co sprawiło mi ogromną przykrość.
Od ponad roku muszę się mocno "napracować", żeby doszło do zbliżenia. Mój partner ma problem z erekcją. Na początku myślałam, że to chwilowe. Zmęczenie, stres. Ale to trwa. Kiedy odważyłam się o tym powiedzieć głośno, wściekł się.
Od kilku miesięcy mąż zagaduje, że czas na drugie dziecko. Nie potrafię powiedzieć mu wprost, że nie chcę drugiego dziecka. Powód może wydawać się błahy, ale obawiam się, że dla mnie jest nie do pokonania.
Wszystko, co dotyczy dziecka, jest na mojej głowie. Mąż odciąża mnie tylko w zakupach. Mam wrażenie, że z ulgą co rano wychodzi do biura. Przeniósł się do pokoju gościnnego, żeby móc się wysypiać. Wprost powiedział, że rodzicielstwo go przerosło.
Jesteśmy parą, dbamy o siebie, a wysokość pensji ma jedynie wpływ na jakość naszego życia, a nie pożycia. Tak mi się przynajmniej wydawało. Czy to rzeczywiście taki problem dla mężczyzny, że kobieta zarabia więcej?
Mamy wysoki kredyt w euro. Szalejąca inflacja, wysoki kurs euro spowodowały, że miesięczna rata kredytu znacząco wzrosła. Zasypiam i liczę, na czym jeszcze możemy zaoszczędzić, budzę się i zaczynam główkować, jak zarobić więcej pieniędzy. Jestem strasznie przygnębiona tą sytuacją.
Od kilku lat zmagam się z nadmiarem kilku, kilkunastu dodatkowych kilogramów. Nie potrafię siebie zaakceptować, pokochać. Dodatkowo ojciec mojego dziecka nie chce ze mną być. Myślę, że on nie może się na mnie otworzyć, bo nie mam szczupłego ciała.
W czasie pandemii zgodnie z zaleceniami szefostwa pracowaliśmy zdalnie. Na początku byłam tym przygnębiona, ale z czasem zaczęłam dostrzegać plusy - więcej snu rano, bycie w domu, nie traciłam czasu na dojazdy. Teraz zaczynają w pracy coraz częściej mówić o powrocie do biura i jestem przerażona.
Jestem w długo wyczekiwanej ciąży i zamiast się cieszyć, płaczę po kątach. Mieszkamy u mojej mamy. To z oszczędności, bo budowa domu kosztuje. Wszystko było dobrze, dopóki nie oznajmiłam radosnej nowiny.
Studiuję, pracuję, wynajmuję mieszkanie, ale moi rodzice nadal traktują mnie jak małą dziewczynkę. Do tej pory oczekują, że po powrocie do mieszkania z pracy, uczelni czy spotkania ze znajomymi będę się meldowała. To nie do zniesienia.
Jestem zgrabna, uprawiam jogę, dbam o ciało. Krzysztof często komplementował mój wygląd, ale podczas jednej z rozmów zasugerował, żebym powiększyła sobie piersi i wygładziła zmarszczki. Zaniemówiłam.
Miałam już etap picia razem z nim. W myśl zasady: kiedy ja coś wypiję, wtedy dla niego mniej zostanie. Szybko się zorientowałam, że niszczę swoje zdrowie, a jemu nie pomagam. Był czas, że ostentacyjnie nie piłam alkoholu, licząc, że moja abstynencja zmieni też jego nawyki. Bez skutku.
Tyle mówi się o równouprawnieniu, o partnerstwie, a jakże często za drzwiami naszych mieszkań dochodzi do przemocy. Nawet w podejmowaniu decyzji dotyczących dzieci.
Mam wrażenie, że od początku tej wojny funkcjonujemy jak roboty. Robimy swoje mechanicznie, a myślami jesteśmy cały czas w walczącym Kijowie. Bez przerwy myślimy o mężu córki, który pojechał tam walczyć.
Copyright © Wyborcza sp. z o.o.