Zapytana o swoje marzenia, odpowiedziałabym, że jedynym, które mam, jest bycie kiedyś tak dobrą matką i osobą jak moja mama. Teraz mama skończyła 50 lat i straciła sens życia. Twierdzi, że jej życie nie jest takie, jak chciałaby, żeby było, a na zmiany jest już za późno.
Jesteśmy małżeństwem od 17 lat. Po drodze bywało różnie. Natomiast od dwóch lat, kiedy zmusił mnie do podpisania rozdzielności majątkowej, mentalnie rozstałam się z mężem. Podzieliłam nasze życie na moje sprawy i jego sprawy.
Gdyby pracował poza domem, pomyślałabym, że ma romans, ale mąż nie wychodzi z domu, bo pracuje zdalnie. Próbowałam dowiedzieć się, co się stało - skąd ten brak zainteresowania mną, seksem. Odpowiadał jedynie, że jest zmęczony.
Odzywki synów typu: "Nie interesuje się mną tylko brzuchem", "O prezerwatywach nie słyszeliście", "Zrobiliście sobie bachora na starość, to odczepcie się od nas" to niestety moja codzienność.
Kiedy pytam, dlaczego na jej rysunkach wszyscy mają maseczki, odpowiada, że przecież trzeba je nosić, żeby się nie zarazić. Czy to jest powód do niepokoju? Czy z czasem ludzie na jej rysunkach "zdejmą" maski?
Seks z nim zawsze był cudowny. Rozstaliśmy się, bo stracił pracę i tak wybrzydzał w poszukiwaniach nowej, że przez ponad dwa lata był na moim utrzymaniu. W końcu powiedziałam: albo się ogarniesz, albo będziemy musieli się rozstać.
Mam wrażenie, że mąż zupełnie mnie zdominował. Straciliśmy wszystkich przyjaciół, bo on nie chce się z nimi spotykać. Ale wiem, że jak go zostawię, to sobie nie poradzi. Czuję się za niego odpowiedzialna.
Jestem w ciąży. Natrafiłam w internecie na dyskusję, co stanie się z dzieckiem, kiedy kobieta umrze podczas porodu, a rodzice nie są małżeństwem. Okazuje się, że mój partner nie dostanie dziecka, dopóki nie potwierdzi ojcostwa.
Byłam kompletnie zbita z tropu. Zatkało mnie, a mój chłopak bez słowa reakcji jadł szarlotkę. Nie stanął w mojej obronie, nie poparł mnie w tej rozmowie, nie upomniał ojca, że zachowuje się niestosownie.
Można pomyśleć, że spotkać dziewicę po dwudziestce to jak spotkać jednorożca. Czy naprawdę? Jestem przekonana, że jest nas sporo. Udajemy, że nie jesteśmy dziewicami, bo co nam zostało, aby uniknąć śmieszności i pogardy.
Przez większość życia miałam młodszych chłopaków, a potem partnerów. Nie szukałam takich celowo, żadnego nie uwiodłam. Regularnie padają sugestie, że jakiś dwudziestolatek jest w moim typie, że jak wychodzę wieczorem, to pewnie na łowy.
Mam na brzuchu pooperacyjne blizny, do tego wgłębienia po drenach. Zbliża się sezon urlopowy i chcę jak inne kobiety założyć bikini. Niestety, ale wypowiadane scenicznym szeptem uwagi pod moim adresem są bardzo krępujące.
Z mężem podzieliliśmy się obowiązkami - ja po pracy gotuję, piorę, on dba o samochód i płatności. Z pozoru wszystko jest w porządku, a jednak to ja wieczorami padam ze zmęczenia, a mąż pełen werwy ogląda telewizję, czyta i się relaksuje.
Już nie mam pomysłu, jakich argumentów użyć, żeby przekonać żonę do zaszczepienia się. Wspólnie z synami zrobiliśmy to w możliwie najszybszym terminie. A ona, nazwijmy to najłagodniej, nadal się waha.
Może to już jest problem: kiedy piję, dopóki jest alkohol, a czerwona lampka sygnalizująca limit już dawno się przepaliła. Kiedy piję, by dodać sobie odwagi i myśleć o sobie lepiej, a kończy się agresją i postawą roszczeniową.
Mój partner jest wspaniałą osobą pod każdym względem, także fizycznym, mamy wspólne zainteresowania, jesteśmy wykształceni, ale ja nic nie czuję. Wręcz czasem nim gardzę za to, że jest taki miękki i uczuciowy. Moim problemem są emocje, odczuwanie ich oraz ich wyrażanie.
Od kilku lat "Wysokie Obcasy" walczą ze stereotypem kobiety po pięćdziesiątce, która w społeczeństwie staje się przezroczysta. Przestaje interesować ludzi od mody, coraz częściej mówi się o niej seniorka i traci atrakcyjność jako dobry pracownik. Właśnie mnie to dotknęło.
Kiedy pojawiamy się na placu zabaw, moja córka siada w najdalszym kącie piaskownicy, byle daleko od dzieci. Bawi się sama, jakby nic wokół się nie działo. Nawet nie reaguje, gdy inne dziecko zabiera jej zabawki. Udaje, że tego nie widzi.
Od lat zmagam się z uprzedzeniami i ukrytym rasizmem Polaków. Z prostego powodu - wyszłam za mąż za obcokrajowca z "niewłaściwego" kraju i przyjęłam jego nazwisko. Ludzie zachowują się różnie, najbardziej cierpi mój mąż.
Mama zaczęła ze szczegółami przy moich nastoletnich dzieciach opowiadać, jak to w czasie pandemii zbliżyli się seksualnie z ojcem. Opowiadała, że tato nie potrzebuje tabletek, żeby mieć erekcję, że zdarza się im cały dzień nie wychodzić z łóżka. Zatkało mnie.
Przed miesiącem na COVID-19 zmarł mój tato. Wszyscy jesteśmy w szoku i trudno nam się pozbierać, ale mama przeżywa to najmocniej. Obarcza się winą, że to ona go zakaziła.
Mama jest po dwóch dawkach szczepionki i ani myśli wrócić do nawyków sprzed pandemii. Twierdzi, że nadal obawia się zakażenia, co dla nas oznacza zakupy, sprzątanie i gotowanie. Kocham ją, ale drażni mnie jej zachowanie i fakt, że nas wykorzystuje.
Nie czuję między nami więzi. Nie ma interesujących rozmów, zainteresowania, czułości. Nie ma też kłótni, więc wydawałoby się, że jest OK, a jednak coraz częściej czuję, że się duszę i że gdzieś tam jest ktoś inny mi przeznaczony.
Pierwsza miesiączka dla mnie to trauma. Nikt ze mną nie porozmawiał, nie pouczył. Cała rodzina się dowiedziała, kiedy podpaskami zapchałam kanalizację. Chcę tego oszczędzić mojej córce.
Podczas ostrej wymiany zdań z 13-letnią córką - chciała iść na noc do koleżanki - uderzyłam ją dłonią w czubek głowy. Po ciężkim dniu w pracy nie byłam w stanie nad sobą zapanować. Czuję się z tym fatalnie.
Z powodu tabletek przeciwzakrzepowych mam obfite miesiączki. Łącznie z tamponami muszę stosować podpaski wielkości pieluszek dla noworodków. To bardzo uciążliwe, praktycznie na kilka dni jestem wyłączona z wszelkich aktywności.
Na spacerze minął nas z impetem rowerzysta, a mój syn na to: "Mamuś, widziałaś skurwie...a". Zamurowało mnie. Nie słyszy tego w domu, bo z mężem nie przeklinamy. Wiem, że podłapuje to od mojego ojca, z którym zdarza nam się zostawiać synka.
Dwa miesiące temu, w odstępie dwóch tygodni, zmarli moi rodzice. Zachorowali na COVID-19. Strasznie za nimi tęsknię, nie potrafię sobie poradzić z ich odejściem, a moja starsza siostra już zaczyna dzielić majątek po rodzicach. I to wedle swojego uznania.
Postanowiłam do Was napisać, bo przez pandemię i to całe zamieszanie z pracą zdalną straciłam ochotę na seks. Bardzo dziękuję za odpowiedź ekspertki, ale zirytowały i dotknęły mnie komentarze pod tekstem.
Wiem, że czasy są trudne, ale mój mąż wpadł w jakąś paranoję. Włączył się w nim regularny skąpiec. Jeśli on idzie na zakupy, wybiera tylko produkty w promocji lub przecenione, a teraz stwierdził, że nie będziemy kupować dzieciom nowych butów, bo przecież uczą się zdalnie.
Nie są to akty, ale np. pozy w mini. Nie chcę wątpić w męża, ale zastanawiam się, dlaczego przyjaciółka wysyła takie zdjęcia czyjemuś mężowi?
Mąż bawi się tylko z naszym synem. Ostatnio zauważyłam, że na rysunkach córek jestem ja i one. Kiedy zapytałam, gdzie tatuś i Kacper, usłyszałam, że "jeszcze nie wrócili ze spacerku".
Mój pięcioletni synek ostatnio zmoczył się dwa razy do łóżka. Wyznał, że mi, że boi się umrzeć. Okazało się, że babcia opowiadała mu o zamykaniu w trumnie i zakopywaniu w ziemi.
Nie chcę seksu w czasie, gdy miesiączkuję. Dla mnie to niekomfortowe, a wręcz obrzydliwe. Jak mu wyjaśnić, że dla mnie to żadna przyjemność?
Kocham męża, ciągle mnie pociąga, ale fizycznie nie mam siły na miłosne igraszki... Czy to normalne, że 40-letniej kobiecie nie brakuje seksu?
Sprzątałam pokój córki i znalazłam za łóżkiem kilka wyschniętych kanapek. Od pewnego czasu zauważyłam, że moja 12-letnia córka zjada mniejsze porcje na obiad, unika podjadania, a kolację zabierała do pokoju. Czy to może być anoreksja?
Mój partner je mięso i przy każdej okazji kpi z mojej wegańskiej diety: "znów jesz tę paszę", "wcinasz to zielsko jak krowa". Myślałam, że zaakceptuje moje menu, a może nawet zacznie jeść więcej warzyw. Czy ten związek ma przyszłość?
Na zebraniu online kolegę poniosło. Opowiedział obrzydliwy dowcip o narządach kobiety. Kiedy zwróciłam uwagę, że to żałosne i w ogóle nie powinien powtarzać takich obrzydliwości, do dyskusji włączył się mój szef/kolega i usłyszałam: "Nie bądź taką niewydymką".
Odkąd pobraliśmy się trzy lata temu, moja teściowa po pracy, zamiast iść do siebie, zjawia się u nas. Po wspólnym posiłku wspólnie oglądamy telewizję, wspólnie gramy w planszówki, rozmawiamy. Oczywiście we trójkę. Mam wrażenie, że żyjemy w trójkącie.
Od dwóch, trzech miesięcy nic mi się nie chce. Jakbym straciła chęć do życia. Poranne wstawanie to katorga, najprostsze czynności urastają do skomplikowanych problemów.
Copyright © Wyborcza sp. z o.o.