W przyszłym tygodniu rozpocznie się remont elewacji zabytkowej kamienicy Anny Koźmińskiej przy ul. Żelaznej 64. Potężny budynek ukończony tuż przed wybuchem I wojny światowej kilkadziesiąt lat później pojawił się w słynnej powieści "Zły" Leopolda Tyrmanda.
Czy polskie kino, opowiadając o wojnie, jest w stanie uniknąć schematu martyrologicznej czytanki? Szansa w nieoczywistych bohaterach. Takich jak Filip - postać, która do kina trafiła z powieści Leopolda Tyrmanda.
"Tyrmand to "Zły", Tyrmand to jazz, jego życie to film" - rapuje Eskaubei na najnowszej płycie formacji Eskaubei & Tomek Nowak Quartet. Intrygujące, dopieszczone teksty, jazz z najwyższej półki i gęsty, duszny klimat - całkiem jak u Tyrmanda. To wszystko na żywo już w sobotę w nowym lokalu Muzyczna Kuchnia w Rzeszowie.
Marta Górna pisze o "Elegii dla bidoków" - bestsellerze, według którego powstał film z Glenn Close i Amy Adams, Łukasz Kamiński poleca przewodnik po Warszawie Tyrmanda "Nie taka zła..." - nie tylko dla tyrmandologów, a Michał Nogaś zachwyca się pięknie ilustrowaną książką dla dzieci "Sam w mieście".
W Teatrze Narodowym premiera "Sonaty jesiennej" z Danutą Stenką w roli głównej, a w Nowym Teatrze trwa Festiwal Pawła Mykietyna.
W sobotę w Teatrze Polskim premiera "Złego" na podstawie powieści Leopolda Tyrmanda. O spektaklu opowiada nam jego reżyser - Piotr Ratajczak.
Dlaczego Tyrmand i jazz? Leopold Tyrmand, słynny pisarz i dziennikarz był wielkim fanem jazzu i animatorem jazzowego życia po wojnie. I to w czasach kiedy dla jazzu nie było miejsca w polskiej kulturze. O tym wszystkim w weekend Pod Filarami.
Jest w szaleństwie Leopolda Tyrmanda prawda - prawda ta mówi, że jak ktoś nazbyt poważnie zabiera się do prób zrozumienia charakteru narodowego Polaków, prędzej czy później, ale nieuchronnie zeświruje.
- W wywiadzie, którego mi udzielił tuż przed śmiercią, powiedział, że jazz był dla niego nie tylko wyborem, ale także koniecznością - elementem osobistej walki o wolność - mówi nam Paweł Brodowski. W sobotę 16 maja mija 100. rocznica urodzin autora "Złego".
W maju przypadnie setna rocznica urodzin Leopolda Tyrmanda, pisarza, popularyzatora jazzu, jednej z najbarwniejszych osobowości powojennej Warszawy. Poświęcone mu spotkanie - w czwartek w Bibliotece Raczyńskich
Zadziwiające jest, że dziś Leopold Tyrmand bywa idolem polskiej prawicy, bo jego analizy przeanielonej i ogłupiałej swoją anielskością polskości są bezlitosne.
Scenę palenia trawy z Bierutem w "Panu T." Marcina Krzyształowicza odbieram jako swoisty apel do władzy, żeby bez skrępowania paliła blanty, to może zacznie się zachowywać bardziej po ludzku.
"Pan T." to obyczajowa historia dziejąca się w Warszawie w połowie lat 50. XX wieku. Bez trudu można w niej rozpoznać wątki znane z literatury dotyczącej tamtych czasów, książek Tyrmanda czy Konwickiego.
Na festiwalu w Gdyni Marcin Krzyształowicz pokazał "Pana T.". Panuje tu system, w którym inteligenci traktowani są jako gorszy sort, partia umiejętnie dzieli społeczeństwo, próbuje ingerować w każdy aspekt życia obywateli.
Ukończona tuż przed wybuchem I wojny światowej kamienica Anny Koźmińskiej przy ul. Żelaznej 64 wpisana razem z terenem posesji do rejestru zabytków. Ten narożny pięciopiętrowy budynek zaprojektowany przez Józefa Napoleona Czerwińskiego pojawił się w słynnej powieści "Zły" Leopolda Tyrmanda.
Młoda Murzynka nie chce usiąść koło Tyrmanda w autobusie. Czuje się dyskryminowany: czy to rasizm a rebours? Dzieje się to w Nowym Orleanie, o którym napisał książkę, o paradoksie, wyrosłą właśnie z podziwu dla jego czarnych mieszkańców! Nigdy wcześniej tam nie będąc.
Obaj byli stąd, więc uśmiechali się połową twarzy, podczas gdy drugą - zalewali łzami. "Klinicznie to może ciekawe - zauważa Mrożek - ale po ludzku nieznośne i dla Polaków, i dla otoczenia". "Czy nie straciłem czterdziestu paru lat na bycie Polakiem?" - zastanawia się Tyrmand.
Może namyślimy się nad stworzeniem trzeciego stanu istnienia: nie Kraj, nie Emigracja, lecz coś zupełnie nowego
Copyright © Wyborcza sp. z o.o.