Z miesiąca na miesiąc jest gorzej. Menadżerowie oceniają: produkcja i nowe zamówienia spadają najszybciej od lockdownu w 2020 roku. "W obliczu rosnących obaw o recesję firmy przygotowywały się na najgorsze, redukując zapasy i miejsca pracy".
- Głównym kosztem nadchodzącego kryzysu będzie spadek naszej zamożności - mówi dr Jakub Rybacki analityk Polskiego Instytutu Ekonomicznego.
W najnowszym raporcie bank Goldman Sachs obniżył tegoroczną prognozę wzrostu PKB dla Polski. Do zaledwie 3,9 proc.
Według wstępnych szacunków Głównego Urzędu Statystycznego PKB Polski w drugim kwartale wzrósł o 5,3 proc. w ujęciu rok do roku. Znacznie ważniejsze są jednak dane w ujęciu kwartał do kwartału - z nich wynika, że nasza gospodarka praktycznie stoi.
Zadłużenie państwa, dodruk pieniądza, utrata zaufania obywateli do waluty, rosnący populizm polityków w temacie wydatków socjalnych to prosta recepta na katastrofę.
Inflacja w krajach rozwiniętych jest największa od 40-50 lat, ale nie przekracza 10 proc. W Polsce to już 15,6 proc. W dodatku, jak pokazują twarde dane, realne stopy procentowe w Polsce są najniższe w regionie.
Inflacja w Polsce sięga już 15,6 proc., co jest najwyższym odczytem od marca 1997 r. Co ważne, nie jesteśmy jeszcze na szczycie. W wakacje będzie drożej, a ekonomiści nie są pewni, na jakim poziomie i kiedy zatrzyma się wzrost cen.
Rząd przyjął założenia budżetu na przyszły rok. W teorii nasze zarobki znowu wyprzedzą inflację, a rząd dał zielone światło niekontrolowanemu wydawaniu pieniędzy. - To założenia wstępne, mogą ulec zmianie - zastrzega minister finansów Magdalena Rzeczkowska
Już zaczęła hamować konsumpcja, a nasz wzrost gospodarczy jest pompowany przez zapasy firm, które boją się dramatycznie wysokiego wzrostu cen. Jednocześnie giełda pikuje, a inwestorzy szukają bezpiecznych przystani. Czy to oznacza, że za chwilę może nam grozić ostre spowolnienie gospodarki i kryzys?
Miał być mocny wzrost i jest. W pierwszym kwartale według GUS nasza gospodarka rozwijała się w tempie 8,5 proc. To jednak prawdopodobnie szczyt, a dalej czeka nas zjazd. Pytanie jak silny?
Etykietowanie żywności, zakaz reklamy niektórych produktów czy wprowadzanie zmian na szkolnych stołówkach są zdaniem ekonomistów metodami skutecznymi. Problem polega na tym, że globalna zmiana diety, choć jest konieczna dla uratowania świata przed katastrofą, nie jest wystarczająca.
Polską gospodarkę czeka twarde lądowanie - to pewne, niezależnie od tego, jak świetne wyniki będziemy mieć jeszcze przez chwilę. Recesja zaboli. Pytanie: jak bardzo?
Na razie jesteśmy jeszcze na ekonomicznym haju - dane z gospodarki pokazują boom, fabryki sprzedają na potęgę, Polacy mało zaciskają pasa. A jeszcze mamy w kraju co najmniej 1,5 mln dodatkowych konsumentów. Wygląda więc, jakbyśmy żyli w krainie nieograniczonego rozkwitu.
To dylemat podobny do tego, jak ocenić winę w trakcie bójki, w której wszyscy okładają się pięściami i wskazują palcem na coraz to innych winnych. A jednak pytanie o to, kto ponosi jaką część odpowiedzialności za doprowadzenie świata na skraj załamania ekologicznego, jest niezwykle istotne.
Niedługo trudno będzie wymienić zagraniczny bank, który działa w Moskwie. Oświadczenia kolejnych instytucji finansowych o wycofaniu się z rosyjskiego rynku spływają lawinowo. Najnowszy na tej liście jest JP Morgan - największy bank amerykański.
Choć załamanie wymiany handlowej z Rosją i Ukrainą kosztowałoby Polskę ok. 1 proc. PKB, to ograniczenia w dostawach gazu, ropy naftowej i płodów rolnych doprowadziłyby do kolejnych wzrostów cen - oceniają bankowi ekonomiści.
W czwartym kwartale 2021 r. polska gospodarka rosła mocniej od oczekiwań. Ekonomiści mają jednak pewność: to ostatnie tak dobre dane. Przez najbliższe miesiące nasza gospodarka będzie zwalniać.
Znamy wstępną dynamikę PKB za ubiegły rok. Osiągnęliśmy najwyższy wynik od kilkunastu lat.
Pomimo wysokiej inflacji i trudności ekonomicznych wywołanych pandemią, z którymi zmaga się cały świat, gospodarka USA nabrała rozpędu. Niewidzianego w Stanach od dekad.
Gospodarka Chin w zeszłym roku rosła jeszcze w dobrym tempie, ale już widać sygnały spowolnienia. Bank Światowy przewiduje na 2022 r. wyhamowanie nawet o kilka punktów procentowych.
Jadwiga Emilewicz wywołała niemałą burzę, informując w mediach społecznościowych, że Polska gospodarka nie tylko suchą stopą przechodzi przez kryzys ekonomiczny wywołany przez pandemię koronawirusa, ale nawet dzięki niemu jeszcze szybciej rośnie - pisze Karol Rębisz z Wyborcza.biz.
Znamy najnowsze dane na temat polskiego Produktu Krajowego Brutto z podziałem na regiony. Rozpiętości są spore - najbogatszy region w Polsce jest aż trzy razy bogatszy od najbiedniejszego.
W 2022 r. średnio inflacja wyniesie 7,3 proc. - prognozuje Polski Instytut Ekonomiczny. Trzeba będzie więcej płacić za żywności i usługi. W górę pójdą też rachunki za prąd i ciepło.
5,3 proc. wyniósł ostatecznie wzrost PKB w trzecim kwartale tego roku - podał GUS. Na plus zaskoczył wzrost inwestycji
Najważniejszy człowiek Mateusza Morawieckiego, szef Polskiego Funduszu Rozwoju Paweł Borys uprzedza, że w najbliższych miesiącach czeka nas "pewne schłodzenie koniunktury". Analitycy mówią o tym już bardzo głośno.
Wzrost gospodarczy w trzecim kwartale wyniósł 5,1 proc. To wstępny szacunek PKB, który w piątek pokazał Główny Urząd Statystyczny. Nasza gospodarka wyhamowała, ale to dlatego, że kwartał wcześniej mieliśmy mocne odbicie po ubiegłorocznych lockdownach.
Przymusowe szczepienia działają, do Halloween szczepieniami mogą zostać objęte młodsze dzieci, koronawirus zdaje się być w odwrocie. Ale te obiecujące oznaki zwiastują nową, bardziej pogmatwaną fazę ożywienia gospodarczego, która stawia Wall Street w sytuacji dużo trudniejszej niż w ostatnich miesiącach.
10,9 proc. wzrostu PKB w drugim kwartale 2021 r. To rekord. Ale cenę za ten wynik ponoszą konsumenci, którzy coraz więcej muszą płacić za żywność, utrzymanie mieszkania, wizyty w restauracjach i wakacje w hotelach.
Takich wyników inflacji w krajach strefy euro nie notowano od lat. Jednak najważniejsza dla Europejczyków jest skala odbicia w gospodarce po pandemii.
Gospodarka jest osadzona w środowisku i może prosperować i rozwijać się w sposób zrównoważony tylko wtedy, gdy mądrze zarządzamy przyrodą.
Część podwyżek prowokuje rząd: chcąc wyjść z deficytu i długu, podnosi podatki i parapodatki, które dokładają się do tej spirali cen. Opłata mocowa, małpkowa, cukrowa - to wszystko coraz to nowe przejawy tej metody. Fiskus nas skubie i skubie.
Nie o 1,2 proc., ale o 0,9 proc. spadł PKB w pierwszym kwartale tego roku.
Na kongresie braci Kochów, wśród negacjonistów klimatycznych i monarchistów, ja, liberał, czułbym się jak lewak.
Pierwszy kwartał tego roku był czwartym z kolei, w którym zaliczyliśmy spadek PKB. Pocieszeniem jest to, że obecny kwartał na pewno będzie lepszy.
Komisja Europejska podniosła dziś swe prognozy gospodarcze dla Polski i całej Unii na najbliższe dwa lata. Bruksela przypisuje to w dużej mierze szczepieniom w UE szybszym od spodziewanych. A także Funduszowi Odbudowy.
Kwiecień był miesiącem zaskakująco dobrych danych z polskiej gospodarki. Bankowi analitycy zmieniają swoje prognozy dotyczące wzrostu PKB w tym roku na jeszcze lepsze niż do tej pory.
Na koniec roku zadłużenie Polski osiągnie 1 bln 478,8 mld zł - wynika z pisma wysłanego do Komisji Europejskiej przez nasz rząd. W dwa lata rząd PiS zwiększył zadłużenie o ponad 400 mld zł. Długi mamy już zachodnie, pensje cały czas wschodnie.
Drugi kwartał miał być czasem gospodarczej odbudowy - jeszcze do niedawna zapewniał nas o tym chór ekspertów. U jego progu mierzymy się jednak z drugim lockdownem.
Musimy zacząć uczciwie płacić składki do ZUS, a KRUS trzeba zreformować. W najbliższych latach bowiem nakłady na ochronę zdrowia spadną. Pomysły? Są, ale na żaden nie ma społecznego przyzwolenia.
Zamknęliśmy się w domach i czekaliśmy. Czekał też rząd. Teraz, choć mamy de facto drugi lockdown, PiS unika tej nazwy jak może. I wprowadza chaos informacyjny, przez który nikt mu nie ufa.
Copyright © Wyborcza sp. z o.o.