Najpierw był pożar w budynku oddziału obserwacyjno-zakaźnego, a teraz nadeszły dobre wieści - otrzymają kilkumilionowe wsparcie na jego remont i wyposażenie.
Szpital złożył kolejne zamówienie na szczepionki - w przyszłym tygodniu na Winiarach spodziewają się 800 dawek. Zostaną wykorzystane na drugie szczepienia medyków, ale w tym ma być też 420 dawek dla seniorów.
- Na razie wydaje się, że idzie ku lepszemu, więc z decyzją o przywróceniu porodów rodzinnych poczekamy do czasu zaraz po Nowym Roku - mówi dyrektor szpitala Stanisław Kwiatkowski. - Rzeczywiście, ludzie bardzo na to nalegają.
Jako pierwsza szczepionkę przyjęła pielęgniarka z oddziału ratunkowego. Przez cztery dni pierwsza pula - 75 szczepionek - ma być rozdysponowana wśród innych członków personelu medycznego. Oczywiście na tym się nie zakończy.
- Z powodu zachorowania na COVID i kwarantanny wśród personelu wstrzymaliśmy w naszym Szpitalu Świętej Trójcy do 28 grudnia przyjęcia na internę, ortopedię, chirurgię i rehabilitację - informuje wiceprezes Marek Stawicki. Dyrektor szpitala na Winiarach alarmuje, że mają ognisko na kardiologii, a szpital jest już "zapchany".
Ani tego, kiedy szczepionki dotrą do szpitala, ani w jakiej postaci, ani nawet tego, kto będzie mógł się poddać szczepieniom. - Czekamy na wytyczne - rozkłada ręce dyrektor szpitala Stanisław Kwiatkowski
Taką informację potwierdził na środowej telekonferencji dyrektor szpitala wojewódzkiego Stanisław Kwiatkowski. Umowa z partnerem prywatnym na budowę ośrodka radioterapii dla chorych na raka została rozwiązana.
- Skąd te obawy? Bo wszędzie dookoła tak się dzieje, szpital w Sierpcu w całości przeznaczony do leczenia chorych na covid też już powoli wraca do normalności. Tymczasem w naszym regionie pandemia, niestety, trzyma się wciąż mocno - mówi Stanisław Kwiatkowski.
Właściwie można by się już do tego przyzwyczaić, bo poniedziałkowe dane z Ministerstwa Zdrowia są zwykle niedoszacowane. Zwykle tłumaczy się to mniejszą liczbą badań w czasie weekendu. Tym razem jednak informacje ministerialne i te ze szpitala wojewódzkiego w Płocku wyraźnie się rozmijają.
- Ja się na pewno zaszczepię - bez wahania deklaruje dyrektor płockiego szpitala wojewódzkiego Stanisław Kwiatkowski. Na listę chętnych mogą się zapisywać inni pracownicy szpitala, ale wciąż czekają na wytyczne Ministerstwa Zdrowia, które mogą dać odpowiedź na ich pytania.
W ciągu dwóch dni w szpitalu wojewódzkim zmarło pięć osób chorych na covid. W raportach Ministerstwa Zdrowia za ostatnią dobę mamy informację o siedmiu osobach zmarłych w subregionie płockim.
Właśnie te zagadnienia były głównymi tematami poniedziałkowej telekonferencji z dyrektorem szpitala na Winiarach. - Niestety, w naszym rejonie epidemia koronawirusa nie chce odpuścić, wciąż jest spora liczba zakażeń. W czasie weekendu zmarło sześcioro naszych pacjentów.
Ale, niestety, na piątkowej telekonferencji dyrektor placówki Stanisław Kwiatkowski poinformował o pięciu zgonach w ostatniej dobie. Mówił też o szpitalu tymczasowym - że tam przyjmowanie pacjentów rozpocznie się od 9 grudnia.
- We wtorek mieliśmy tam sześcioro pacjentów dodatnich, dziś, w środę - już dziewięcioro i czekamy na wyniki kolejnych - poinformował podczas telekonferencji dyrektor szpitala Stanisław Kwiatkowski.
Ostrożny optymizm bierze się stąd, że zmniejsza się powoli, ale systematycznie liczba chorych na COVID-19, leczonych w szpitalu na Winiarach. W piątek rano było ich tam 89. Niestety, w ostatniej dobie zmarło tam dwóch pacjentów.
Takie informacje przekazał na środowej telekonferencji dyrektor szpitala na Winiarach Stanisław Kwiatkowski. Mówił, że jego placówka owszem, przejmie szpital tymczasowy 1 grudnia, ale będzie potrzebowała kilku dni na jego medyczne zorganizowanie.
- Zmarli mieli też inne choroby - poinformował na poniedziałkowej telekonferencji Stanisław Kwiatkowski, dyrektor szpitala. Podtrzymuje, że 1 grudnia ruszy jeden moduł szpitala tymczasowego budowanego przez Orlen, ale co do personelu to nie jest tak różowo.
Na piątkowej telekonferencji Stanisław Kwiatkowski pytany był o zatrudnienie personelu w tzw. szpitalu polowym, który stawia w Płocku Orlen, a który ma ruszyć 1 grudnia. Szpital ów prawdopodobnie stanie się doraźnym, epidemicznym oddziałem placówki na Winiarach. Informacja prezesa PKN Orlen, jakoby do pracy w nim zgłosiło się już ok. 500 osób, wprawiła szefa szpitala wojewódzkiego w konsternację.
Kiedy nastąpi otwarcie szpitala tymczasowego, za którego przygotowanie odpowiada PKN Orlen? Wstępnie mówiło się o dostępie do 100 łóżek od 20 listopada. - Na dziś brakuje nam obsady kadrowej - mówi dyrektor Wojewódzkiego Szpitala Zespolonego Stanisław Kwiatkowski.
Na poniedziałkowej konferencji prasowej dyrektor placówki na Winiarach mówił, że zgłosiło się dotąd zaledwie kilku lekarzy i kilkadziesiąt pracowników personelu pomocniczego i pielęgniarek. W dodatku nie ma pewności, że zgodzą się na zaproponowane im warunki pracy i płacy.
W czwartek rano na Winiarach było aż 92 pacjentów z covidem. W ostatniej dobie czterech chorych zmarło. Na wyniki czeka 31 osób. - Sami widzimy, że od dawna w naszym szpitalu leczenie innych pacjentów jest ograniczone, więc kiedy powstanie szpital polowy, zwrócimy się do wojewody, żeby ograniczył u nas liczbę łóżek covidowych - mówi dyrektor Stanisław Kwiatkowski.
- Cieszę się, że w końcu ta współpraca zaczyna działać i wszystko dochodzi do normy - komentuje prezydent Płocka Andrzej Nowakowski. W czasie poniedziałkowego posiedzenia sztabu kryzysowego była też mowa o nowych ogniskach zakażenia koronawirusem, głównie w placówkach medycznych, a także o pracy zdalnej uczniów z najmłodszych klas podstawówek.
Poinformował o tym dyrektor placówki na Winiarach Stanisław Kwiatkowski. W poniedziałek i we wtorek będą trwały przygotowania i ustalenia odnośnie do wypełnienia tego nakazu.
Dyrektor Stanisław Kwiatkowski mówi, że teraz de facto zarządza czterema placówkami, w tym izolatorium zorganizowanym w ośrodku Zacisze w podpłockiej Koszelówce. Włącza to również szpital polowy, który organizuje Orlen. Ale obawia się, że jeśli jego medycy skuszą się na podwójne pensje i tam przejdą, to na Winiarach "nie będzie już kto miał złożyć złamanej ręki".
To są najnowsze wiadomości przekazane przez dyrektora szpitala Stanisława Kwiatkowskiego
Pierwsze 100 łóżek ma być gotowych na przyjęcie pacjentów do 20 listopada, a kolejne 100 - do końca tego miesiąca. Na razie tylko tyle dowiedzieliśmy się od koncernu.
Kiedy z całej Polski płyną doniesienia o tym, że zaczyna brakować respiratorów dla chorych na covid, zapytaliśmy, jak jest w płockim szpitalu. Informacje od dyrektora na razie są uspokajające. Jutro, w środę, zdecydują się losy oddziałów kardiologii i neurologii.
Tych 40 izolowanych z powodu C medyków to nie wszystkie nieobecności personelu w placówce. Jak informuje w poniedziałek dyrektor Stanisław Kwiatkowski, absencja z różnych powodów wynosi już 13 proc., czyli ponad 200 zatrudnionych tam ludzi. Zostały wstrzymane wszystkie urlopy.
Złych wieści ciąg dalszy, a dyrektor szpitala wojewódzkiego w Płocku ostrzega, że gorzej to dopiero będzie. Że może powstanie potrzeba kładzenia w szpitalu razem oczekujących na wyniki i już zakażonych. Że tak, może tak być, że chorzy będą leżeli na podłodze. Bo z godziny na godziny jest coraz trudniej.
Sytuację z koronawirusem omawiano podczas sesji 29 października. Prezydent podsumował ją już na wstępie: - Sytuacja w Płocku, jak i w całej Polsce, jest zła. Może być coraz gorsza.
- W Płocku bardzo by się przydał szpital polowy, ale pod warunkiem, że nie zabiorą nam do niego naszego personelu. Bo nasz szpital przestałby funkcjonować. Już grozi nam zamknięcie neurologii - mówił na środowej konferencji prasowej dyrektor placówki Stanisław Kwiatkowski.
- Sytuacja jest bardzo trudna, brakuje nam medyków, żeby obsadzić dyżury, lekarze nie godzą się na siedem, osiem dyżurów pod rząd, nie ma gdzie przewozić chorych - dyrektor szpitala Stanisław Kwiatkowski wylicza jednym tchem problemy, z jakimi teraz mierzy się placówka. Światełka w tunelu nie widać, liczba zakażonych wzrasta, dziś, we wtorek, w Polsce przybyło 16 300 chorych.
To jest dramatyczna sytuacja, ale dyrektor płockiego szpitala na Winiarach mówi, że nie ma mowy o nowych przyjęciach na oddział, który już niemal w całości jest opanowany przez koronawirusa.
- Sytuacja jest straszna, niezwykle trudna, zarówno w kraju, jak i u nas - mówi dyrektor szpitala Stanisław Kwiatkowski. Ale zapewnia, że wciąż jeszcze placówka sobie radzi, a kardiolodzy chorym na COVID-19 zapewniają bardzo dobrą opiekę.
To dane z wtorku z godz. 8.30. W sumie było tam 60 pacjentów z COVID-em, na covidowym OIOM-ie też zajęte jest wszystkie sześć łóżek.
To najnowsze niewesołe wieści ze szpitala na Winiarach. Nie są tam już w stanie przyjąć pacjentów wymagających wspomagania oddychania w chorobie covidowej. Od dziś w placówce będą wykonywać własne badania na koronawirusa, do 48 na dobę. Brakuje lekarzy i pielęgniarek w całym szpitalu, jest coraz gorzej.
- Proszę, przekażcie moje i całej dyrekcji gorące podziękowania naszemu personelowi za ich poświęcenie, profesjonalizm i odpowiedzialność w tym trudnym, epidemicznym czasie - mówi szef placówki na Winiarach Stanisław Kwiatkowski. Obecnie w szpitalu pod respiratorami jest już czworo chorych na COVID. Prawie wszystkie łóżka covidowe są zajęte.
Dwa covidowe oddziały zajmują ci pacjenci, którzy już mają wyniki dodatnie. - Wszystko jest bardzo zmienne, dynamiczne, i choć teoretycznie miejsca tam jeszcze są, to praktycznie jest kłopot z rozlokowaniem chorych - wyjaśnia dyrektor szpitala Stanisław Kwiatkowski.
Dyrektor szpitala Stanisław Kwiatkowski twierdzi, że na Winiarach sobie radzą, ale zaraz dodaje wiele mówiące: "jeszcze". Sytuacja jest tak dynamiczna, że w południe poranne dane mogą być już nieaktualne.
To informacja z poniedziałkowego poranka. Na pytanie, co będzie w sytuacji, kiedy zgłosi się kolejny pacjent z koronawirusem, wicedyrektorka szpitala Jolanta Górecka odpowiada szczerze: - Nie wiem. Nie ma na to gotowej recepty.
Copyright © Wyborcza sp. z o.o.