Choć pewnie większości z nas nie spotkało w życiu tyle krzywd i bólu, to jednak w tej historii wszyscy znajdziemy jakiś odłamek lustra, w którym będą się odbijać nasze losy.
Od kwietnia 2012 r. przez dziesięć tygodni norweska dziennikarka Asne Seierstad wsiadała rano na rower i jechała do sądu obserwować proces Andersa Breivika. Wracając, odbierała dzieci z przedszkola. W domu toczyło się zwykłe życie. ?Nie miałam przestrzeni, żeby z siebie zrzucić ten koszmar? - powiedziała mi
Copyright © Wyborcza sp. z o.o.