Rozwiązanie zagadki, kto objada eukaliptusy na plantacji, okazało się być zabawne. Ale ta historia ma niepokojące tło.
Szukacie we Wrzeszczu miejsca, gdzie można zjeść śniadanie lub w tygodniu złapać szybki lunch w przerwie od pracy? Koala na Garnizonie może być właśnie takim lokalem.
Koale tracą miejsca do życia, wiele z nich zginęło w pożarach, a do tego wyniszcza je choroba weneryczna. Spada ich różnorodność genetyczna, co może być kolejnym gwoździem do trumny gatunku. Odpowiedzią na ostatni z problemów jest Living Koala Genome Bank.
Niedawno w Australii uznano koale za gatunek zagrożony. Nic dziwnego - ich siedliska znikają w zastraszającym tempie. Tylko w jeden rok wycięto ponad 92 tys. hektarów buszu, w którym żyją koale.
Koala, jedna z ikon australijskiej przyrody, w ciągu najbliższych kilkudziesięciu lat może wyginąć na wolności. Władze zdecydowały uznać go za gatunek zagrożony.
Niewymieniany z nazwiska właściciel farmy oraz dwie firmy ze stanu Wiktoria zostali oskarżeni o znęcanie się nad zwierzętami. Miało do tego dojść w ubiegłym roku podczas oczyszczania terenów pod plantację.
W Australii są już miejsca, gdzie nawet 100 proc. koali może być zainfekowanych prowadzącą do bezpłodności chlamydią. Jeszcze dwa, może trzy ludzkie pokolenia i sympatyczne "misie" mogą zniknąć z wolności.
Pożary i upały to główne przyczyny gwałtownego wymierania koali. W ciągu trzech lat ich populacja zmniejszyła się o 30 proc.
Nosi ochronne trzewiki na czterech łapach i pije dużo wody. Lubi piłeczki. Potrafi przez cały dzień biegać po spalonym australijskim lesie w poszukiwaniu koali. Jest bohaterem dokumentu "Bear: na ratunek koalom".
Naukowcy szacują, że z powodu niedawnych pożarów i suszy w australijskim stanie Nowa Południowa Walia zginęło nawet 10 tys. koali. Przyszłości gatunku zagraża jednak przede wszytkim człowiek.
Patrząc na Paula, który wygląda niczym pluszowy niedźwiadek, trudno wyobrazić sobie, przez jakie piekło przeszedł. Młody koala był pierwszym przedstawicielem swojego gatunku, który został znaleziony żywy na pogorzelisku rezerwatu przyrody Lake Innes na wschodzie Australii.
Australijskie pożary buszu nie są niczym niezwykłym. W tym roku jednak ze względu na wyjątkową suszę, rozprzestrzeniły się na niespotykaną skalę. Eksperci szacują, że około 75 proc. spalonych terenów stanowiło główne siedlisko koali. To druzgocący cios dla ich populacji, który spowodował, że gatunek zaczął być określany jako "funkcjonalnie wymarły".
Zdjęcia z Tajlandii nie robią już na nikim wrażenia, Malediwy spowszedniały nawet jako ulubiony kierunek nowożeńców, ostatnie sekrety zaczyna odkrywać niedostępne niegdyś Bali. Do Sydney wciąż jest jednak strasznie daleko. I drogo
Te urocze zwierzaki na widok wystawionej miski z wodą niemal do niej pędzą. Woda z liści już im nie wystarcza.
Copyright © Wyborcza sp. z o.o.