- Po ostatniej ceremonii miałam refleksję, że ślub dwóch dziewczyn w Szczyrku to zupełnie normalna sprawa. Większym zaskoczeniem było to, że piesek obrączki przynosił - mówi Agnieszka, która udziela ślubów parom jednopłciowym.
Co jest złego w tym, że osierocone dziecko trafi nie do "bidula", a do pary kobiet, które dadzą potrzebną mu opiekę i miłość, a wcześniej spełniły zestaw wyśrubowanych wymagań stawianych rodzicom adopcyjnym?
Alicja: - Ludzie nie rozumieją, po co w ogóle walczymy o transkrypcję aktu małżeństwa, który i tak państwa polskiego do niczego nie zobowiązuje. A my chcemy, by ktoś wreszcie zrozumiał, że te prawa należą się nam od dawna.
Ola i Karolina są razem 11 lat. Wychowują wspólnie dzieci, utrzymują mieszkanie, dzielą się kosztami życia. Bez wątpienia tworzą rodzinną wspólnotę. Chociaż wspólnoty majątkowej, która pozwoli im chociażby na ulgi podatkowe, wciąż mieć nie mogą.
- Do tej pory pary jednopłciowe musiały tłumaczyć się ze swoich oczekiwań co do objęcia ich ochroną prawną. Od dzisiaj to instytucje publiczne muszą zacząć tłumaczyć się, dlaczego jeszcze nie wprowadziły odpowiedniej ochrony prawnej - mówi adw. Paweł Knut, pełnomocnik par, które zaskarżyły Polskę, domagając się prawnego uznania ich związków.
Naczelny Sąd Administracyjny w Warszawie orzekł, że urodzone w Kanadzie dziecko dwóch mężczyzn, w tym obywatela RP, ma prawo do polskiego obywatelstwa. Decyzja zapadła po latach potyczek z urzędami i sądami.
Niemieccy księża zbuntowali się przeciwko Kongregacji Nauki Wiary w Watykanie. Wbrew jej stanowisku błogosławią pary homoseksualne.
Copyright © Wyborcza sp. z o.o.