Prezydent Turcji Recep Tayyip Erdogan podczas niedawnej wizyty w Kijowie miał gorszy dzień. Podczas spotkania z prezydentem Poroszenko oczy mu się zamykały, podpierał głowę, ziewał i podsypiał. To był wypadek przy pracy.
Zwykle turecki przywódca nie pozwala sobie jednak na słabości. To twardy, zaprawiony w bojach zawodnik o wodzowskich talentach, populista i sprawny menadżer. Dzięki charyzmie i politycznej zręczności zgarnął w Turcji niemal całą władzę. Ustrój prezydencki poparło w niedawnym referendum 51,5 proc. Turków. Prezydent źle znosi krytykę i jakikolwiek sprzeciw, i wciąż wietrzy spiski. Społeczność międzynarodowa oskarża Ankarę o zamordyzm, łamanie praw człowieka, demokracji i wolności słowa. W ciągu roku za kraty trafiło ponad 50 tys. Osób, a co najmniej 130 tys. Straciło pracę w sektorze publicznym. Zamkniętych zostało wiele redakcji. W kraju trwa polowanie na prokuratorów i sędziów, którym władze zarzucają powiązania z ruchem Felhullaha Gulena, rzekomo stojącego za próbą puczu z 15 lipca 2016 r., gdy część armii wystąpiła przeciwko prezydentowi w związku z postępującą islamizacją kraju.
17 października 2017 r. Erdogan odwiedza Polskę.
- Trwał krótko, nie wpłynął na funkcjonowanie rządu, prezydent przyleciał z wakacji i go zakończył - mówi Witold Szabłowski, reportażysta i pisarz, dziwi się przebiegowi wydarzeń nocy z 15 na 16 lipca. Co czeka Turcję w najbliższym czasie?
Obejrzyj więcej materiałów wideo, również na Facebooku.