Jako Straż Ogniowa zdołali przetrwać zabory i wojny. Płoccy "rycerze ognia" dopiero w PRL-u przestali kogokolwiek interesować. Aż usłyszeli, aby więcej nie zgłaszali się na zew syreny alarmowej.
"Szanowni Państwo, oddaję w Wasze ręce drugą część publikacji 'Piękno Płocka XIX i XX wieku' i zapraszam do kontynuowania wraz ze mną spaceru po dawnym mieście. Tym razem za sprawą starych pocztówek i fotografii, które gromadzę od ponad sześćdziesięciu lat, przenieśmy się do miejsc zlokalizowanych po wschodniej stronie ulicy Tumskiej".
Stare zdjęcia w albumach albo zgromadzone w pudełkach po butach. Coraz bardziej żółknące dokumenty. Dyplomy sprzed prawie 100 lat? Skarby czy śmieci? W tym wszystkim jest życie zwykłego człowieka, płocczanina.
A dokładnie na wykład - i choć dla niektórych może brzmi to nieco nudnie, trochę groźnie, to zapowiada się nad wyraz ciekawie i atrakcyjnie. Przeniesiemy się bowiem w płockie czasy Władysława Broniewskiego, Mani Burzyńskiej, czyli Miry Zimińskiej-Sygietyńskiej, Wandy Szrajberówny. Nie tylko dla tych najbardziej rozkochanych w lokalnej historii będzie to świetna przygoda.
Wiadomo było, że tuż po wojnie w Płocku wyświetlali "Zakazane piosenki". Ale że w kolejce po bilety ustawiło się ponad 100 osób, że dochodziło do bójek - nie pamięta właściwie już nikt. Smak i zapach powojennego miasta przywołuje w swojej najnowszej książce "Płock 1945-1966" Mirosław Łakomski.
Copyright © Wyborcza sp. z o.o.