To pierwsza firma z polskiego podwórka gier, która zdecydowała się wejść na giełdę. Powstała w 2002 r., przez lata zajmowała się głównie grami z tzw. półki budżetowej - w zasadzie większość produkcji City Interactive można było kupić za mniej więcej 20 zł. Identyczną strategię spółka miała za granicą - tytuły były sprzedawane zwykle poniżej 20 euro. Co odnosiło skutek - w Niemczech, drugim co do wielkości rynku gier na świecie, gra "Code of Honor: Francuska Legia Cudzoziemska" trafiła na listę TOP 20 w kategorii cenowej poniżej 28 euro.
Niższa cena oznaczała jednak, że gry nie były szczególnie rozbudowane czy dopieszczone graficznie. Do najbardziej znanych należą m.in. seria wojenna "Battlestrike", "Terrorist Takedown", "Code of Honor" czy wyścigowy "CrashDay".
City Interactive zadebiutował na giełdzie w listopadzie 2007 r. I tu szaleństwo było jeszcze większe niż wokół ?Wiedźmina?. Od debiutu aż do początku 2010 r. kurs spadał, z blisko 12 zł do 1,99 zł za akcję. Przez ostatni rok spółka jednak z nawiązką odrobiła straty, dochodząc prawie do 35 zł (obecnie ok. 30 zł).
Powód? Głównie zmiana strategii - City Interactive postanowił wskoczyć na wyższą półkę gier wraz z nowym tytułem "Sniper: Ghost Warrior". Sprzedaż już przekroczyła milion egzemplarzy (na PC i konsole Xbox 360), a na debiut czeka wersja na PlayStation 3.
To, co odróżnia City Interactive od polskich rywali, to bardzo skromny budżet gry, raptem 3 mln zł. - Na grze mamy ponad 30 mln zł zysku - mówi Marek Tymiński, prezes spółki. Tak dobry wynik był możliwy nie tylko dzięki niskim kosztom, ale też temu, że inaczej niż konkurenci City Interactive sam wydaje swoje gry na Zachodzie.
Jesienią pokaże się kolejna część gry "Sniper". - Drugą edycję robimy już bez takich ograniczeń finansowych - mówi Tymiński. Liczy na wyższą sprzedaż i przynajmniej podobne zyski.
W III kw. 2010 r. przychody spółki wyniosły 65,9 mln zł (rok wcześniej 19,4 mln zł), a zysk netto - 23,6 mln zł.
Wszystkie komentarze