Polscy dilerzy takich marek jak Volkswagen czy Hyundai wysyłają za granicę nawet co drugie sprzedane auto. Wszystko dzięki korzystnemu kursowi euro - pisze "Dziennik Gazeta Prawna".
Ten artykuł czytasz w ramach bezpłatnego limitu

Dilerzy zagranicznych marek sprzedają obcokrajowcom w Polsce samochody, które wcześniej zostały do Polski sprowadzone. Takie działanie nazywa się reeksportem. Ocenia się, że co drugie auto sprzedane przez dilerów wyjeżdża z Polski.

Marek Konieczny, szef Związku Dealerów Samochodowych, przyznaje że informacje o wolumenie sprzedaży nie są przesadzone. Międzynarodowy handel najlepiej ma się jego zdaniem w salonach na zachodzie Polski. Według Wojciecha Drzewieckiego, szefa Instytutu Samar, jednymi z najczęściej sprzedawanych za granicę aut są volkswageny i hyundaie. W 2011 roku największym powodzeniem cieszył się Nissan Qashquai, którego sprzedaż za granicę wyniosła blisko 800 sztuk.

Jednak dane dotyczące eksportu mogą być znacznie wyższe. Część samochodów sprzedawanych przez dilerów nie jest oficjalnie rejestrowana w Polsce i tym samym wypadają ze statystyk.

Sprzedaż aut za granicę nie odbywa się w pełni oficjalnie. Auta są formalnie sprzedawane i rejestrowane w Polsce, a później dopiero wyjeżdżają za granicę, gdzie są przerejestrowywane.

Co więcej, koncerny zakazują tego typu praktyk ze względu na politykę ustalania cen na rynkach w zależności od danego państwa. Podobnie przepisy unijne, które zakazują pośrednikom sprzedaży aut za granicę. Pośredników trudno jednak złapać na gorącym uczynku.

Jak długo obcokrajowcy będą kupować auta znanych marek w Polsce? Zapewne dopóki będą one tańsze niż w ich krajach. Spore znaczenie ma też to, że w Polsce krócej czeka się na odbiór samochodu niż na Zachodzie - kilka tygodni w porównaniu z kilkoma miesiącami.

icon/Bell Czytaj ten tekst i setki innych dzięki prenumeracie
Wybierz prenumeratę, by czytać to, co Cię ciekawi
Wyborcza.pl to zawsze sprawdzone informacje, szczere wywiady, zaskakujące reportaże i porady ekspertów w sprawach, którymi żyjemy na co dzień. Do tego magazyny o książkach, historii i teksty z mediów europejskich.
Więcej
    Komentarze
    Zaloguj się
    Chcesz dołączyć do dyskusji? Zostań naszym prenumeratorem
    Tutaj znalazlem dwie perelki... Po pierwsze --- panstwo "nie potrafi namierzyc tego procederu"... No parodia. Nowe auta sa rejestrowane i to w duzej skali, a potem wyjezdzaja z kraju ---- i "nikt" nie potrafi namierzyc... Przeciez to zakrawa na komedie calego pokolenia.... Powiedzmy sobie szczerze - nikt za granica nie kupuje nowego auta z Polski "ot tak se", z gazety. Nie - idzie do swojego dealera, albo "firmy posrednika" i oni oferuja mu taka usluge. Wszystko jest po cichu ale legalnie i w pelni udokumentowane, bo tez i poza zakazami koncernowymi jest to w pelni "prounijne". Ta firma nie jedzie "do polski po auto" ---- to sa stale kanaly, uzgodnione, ugadane i pewne. Nikt nie kupuje od handlarzyny z pszczyny - to sa nowe auta z gwarancjami i papierami... I teraz hint --- auto z Polski jest praktycznie bezuzyteczne w DE. Czemu? Bo przy pierwszym komunikacie komputera pokladowego okaze sie ze auto na PL nie ma niemieckiego - poza kilkoma wyjatkami. Trzeba wiec przeprowadzic profesjonalne "dopasowywanie" auta --- nic poza serwisami i nic co byloby robione w domowym zaciszu za pomoca kabelka za 49pln. Ktos przerabia te auta tak ze spelniaja dokladne wytyczne panstwa docelowego. Co wiecej - trudno uwierzyc zeby te auta nie przybywaly do Polski juz "przygotowane" do eksportu. Tak jak kiedys komputery Optimusa wedrowaly wirtualnie przez jakas ukraine czy cos tam... Tak wiec bez jaj - proceder jest do rozklepania w dwa dni prostego dochodzenia i to pewnie dziennikarskiego a nie skarbowego. Tylko ze NIKT nie chce tego tematu ruszyc - czemu? Bo pewnie znajomi krolika nie ruszaja znajomych krolika. Perelka nr 2. Ilez to ja widzialem zestawien ile aut zarejestrowano, ile nowych itd. Tak trudno jest dostac informacje ile aut wybylo z PL i ile zostalo wyrejestrowanych? I porownac? Przypomne ze te auta maja wszystko na papierze jak nalezy --- to nie jest szara strefa w ktorej anglik przekracza gdzies granice i znika bez sladu. Wystarczyloby lekko poszperac po danych i pewnie liczba i skala procederu wyszlaby na swiatlo dzienne. Ale nikomu sie to jakos nie oplaca...Takze i tym koncernom - bo im chodzi o sprzedaz, a moze sie okazac ze jak koles nie kupi tanszego o tysiak ojro volviaka z Polski, to pojdzie i kupi golfa - nikt takiego klienta nie wypusci z rak i volvo doskonale wie ze glosno mowic nie wolno, ale zabraniac tez nie. Szkoda tylko ze cierpia na tym nasze statystyki, z ktorych wynika nieodmienie ze kupujemy kupe nowych aut, i to wcale nie loganow, a potem na forach jest krzyk ze nikt nie rozumie skad sie te statystyki biora...
    Na zupełnym marginesie, Optimus wywoził komputery na Słowację i tam je "domontowywał", ponieważ Polska wspierała przepisami ... zagranicznych producentów :-) cytacik: "Romana Kluskę zgubiło to, że jako prezes Optimusa sprzedawał komputery polskim szkołom. Problem w tym, że komputery dla szkół sprowadzane z zagranicy były zwolnione z cła i podatku VAT, a te produkowane w kraju - nie. Trzeba było coś wymyślić. Eksperci Optimusa oszacowali, że z tego powodu komputery produkowane w kraju były droższe od importowanych o 30 proc. (VAT - 22 proc. - plus cło za import części, których u nas się nie wytwarza). Nie było szans na to, aby polska szkoła kupiła polski komputer. "
    już oceniałe(a)ś
    1
    0
    @zygzak_mejklin Wiesz, na pewno jest taka branża na której się znasz. Może jest to układanie płytek, a może sprzedawanie polis ubezpieczeniowych. Sprzedawanie aut jednak nie jest tą branżą, więc nie rozumiem po jaką cholerę spędziłeś czas pisząc swojego sążnistego posta. Reeksport samochodów trwa w Polsce na dużą skalę od początku 2009 roku . Nie chce mi się tutaj wyjaśniać powodów, generalnie nieźle to zrobił @fletniapana w poście powyżej. Ty natomiast nie zrozumiałeś słowa z artykułu, który swoją drogą pisał (przepisywał, streszczał, zrzynał skądś?) jakiś gimbus bez pojęcia, co niestety ostatnio w GW staje się normą.
    już oceniałe(a)ś
    0
    0
    znam ten proceder "od środka"; najwięcej na tym traci producent oraz dealerzy z Zachodu; dla Polski jest to opłacalne i legalne; dzięki reeksportowi niektórzy dealerzy jeszcze żyją; często auta są sprzedawane i rejestrowane w Polsce po to by spełnić wymagania importera (i zarobić na bonus); w rzeczywistości jednak ciągle stoją na tym samym placu; zadowoleni są prawie wszyscy: - importer: bo realizuje plan - dealer: bo zarobi parę groszy oraz zrealizuje plan (a dzięki temu dostanie bonus) - pośrednik w Polsce: zarabia kilka złotych (100-150 zł na aucie) - wydział komunikacji: zarobi na rejestracji - US: zarobi na podatku akcyzowym i dochodowym - pośrednik za granicą: ma tańsze auta - klient za granicą: ma szybciej i taniej auto Kto traci: - producent: ceny dla Polski są trochę niższe - dealerzy z Zachodu: mniejsza sprzedaż - US: nie zarobi na podatku VAT (ale gdyby nie eksport to tej sprzedaży też by nie było i też by nie zarobił) - serwis dealera: te auta do serwisu nie przyjadą Być może kogoś pominąłem; dobrze, że dealerzy sobie radzą ale lepiej by było gdyby te auta sprzedawały się w Polsce (wiem, kupimy je za 3-4 lata z drugiej ręki)
    już oceniałe(a)ś
    4
    0
    Redakcyjny znawca biznesu słyszał, że dzwonią, ale nie ma pojęcia, w którym kościele dzwonią. O tzw. wewnątrzwspólnotowym nabyciu pojazdu zapewne nigdy nie słyszał. Część tych samochodów kupują wprost u polskich dilerów zagraniczni nabywcy indywidualni, którym przepisy unijne niczego nie zabraniają, a wręcz przeciwnie. Jest wspólny rynek, więc każdy obywatel UE może kupić nowe auto u dowolnego sprzedawcy w dowolnym państwie UE. Jeżeli np. Niemiec kupi samochód w polskim salonie, to byłby skończonym idiotą, gdyby ten samochód rejestrował w Polsce i dopiero wtedy wywoził, ponieważ zgodnie z zasadami unijnymi musiałby zapłacić polską cenę z VAT. Jest całkiem odwrotnie, tzn. indywidualny zagraniczny nabywca kupuje samochód w Polsce i w najgorszym przypadku bierze tylko tablice tymczasowe na wywóz. Wtedy zgodnie z przepisami UE płaci polską cenę bez VAT, a u siebie w państwie pierwszej rejestracji ma ustawowy termin na zapłacenie VAT wg tamtejszych stawek od kwoty z polskiej faktury po kursie dnia. Czyli np. w Niemczech już z samej racji stawki VAT 19% ma zysk, gdyby nawet cena netto była taka sama w obu krajach. Osoba lepiej radząca sobie z polskimi realiami (np. Polak mieszkający za granicą) może najpierw dostać dokumenty od polskiego dilera i zarejestrować pojazd u siebie na numery docelowe, a potem przyjechać z gotowymi tablicami po samochód. Część samochodów kupują zagraniczni pośrednicy u polskich dilerów dla tych klientów, którzy są zbyt leniwi, żeby samemu pojechać albo np. boją się bariery językowej. Pośrednik bierze prowizję za załatwienie formalności, na życzenie włącznie z dostawą auta pod dom. Aby auto nie było z drugiej ręki, pośrednik musi działać w imieniu i na rzecz mocodawcy, więc nie ma mowy o rejestrowaniu w Polsce. Jeżeli pośrednik kupuje na siebie, aby wystawić w swoim salonie, to w takim przypadku samochód jest rejestrowany w Polsce przez polskiego dilera i w Polsce jest płacony VAT, a w kraju docelowym cena jest wyższa od indywidualnego importu, gdyż obejmuje ten VAT zapłacony w Polsce, który nie jest wyszczególniony na zagranicznej fakturze. Jest to więc cena z definicji mniej korzystna niż w przypadku importu indywidualnego. Pewną część tych samochodów (może warto byłoby policzyć ile tego jest?) kupują Polacy mieszkający lub pracujący za granicą. Sam znam 3 osoby, które w zeszłym roku kupiły nowe samochody w Polsce na wywóz do Niemiec i jeżdżą w Niemczech na niemieckich numerach po zgodnym z prawem rozliczeniu miejscowego Mehrwertsteuer. Są zatem różne przypadki. Koncernom samochodowym reeksport nie jest wprawdzie zbytnio na rękę i starają się go utrudniać na różne sposoby, ale prawnie wszystko jest jak najbardziej legalne, oficjalne i dozwolone. System taki funkcjonuje w UE od około 20 lat, a Polska w nim uczestniczy od 2004 roku na ogólnych zasadach. Już w latach 90 widziałem w niemieckich salonach samochody z reeksportu w ramach UE np. z Belgii albo z Francji oraz spotykałem się z prywatnym importem w ramach UE i nikt nikomu nie był w stanie nic zabronić. W skali całego europejskiego rynku motoryzacyjnego reeksport jest jednak zjawiskiem marginalnym i to jest istota całego zagadnienia. Skoro najwięcej reeksportują salony w zachodniej Polsce, to należy zakładać, że większość reeksportu idzie do zachodniej Europy. Gdyby wszystkie co do jednego poszły do Niemiec i żaden np. do Holandii, to dumnie brzmiąca liczba 800 nowych Nissanów Qashqai sprzedanych z Polski za granicę w 2011 roku jest niczym w porównaniu z liczbą 32651 takich samych nowych Nissanów Qashqai, które w tym samym 2011 roku zarejestrowano tylko w Niemczech (źródło: www.kfz-auskunft.de). To nawet nie byłoby 2,5 procent rynku niemieckiego. U Volkswagena jest to jeszcze większy margines. Ot, drobny mechanizm samoregulacji rynku. Zdecydowana większość Europy kupuje samochody u siebie na miejscu.
    już oceniałe(a)ś
    4
    0
    No niestety ale nie masz racji. To co opisuje artykuł jest prawdziwe, choć nieprecyzyjne i uproszczone.. Zalecenia Unii Europejskiej co do sprzedawania aut poza granicę kraju dotyczą tylko sprzedaży hurtowej czy inaczej mówiąc biznesowej. I są to tylko zalecenia. UE nie ma prawa i nie ogranicza tego, że Niemiec czy Francuz przyjedzie do Polski i kupi sobie samochód - jeśli zapłaci odpowiednie podatki/cła/akcyzy. Blokują to koncerny samochodowe swoją wewnętrzną polityką - i częściowo nalezy je rozumieć, bo siła nabywcza w PL i Niemczech jest zupełnie inna, więc ceny w Polsce w niektórych markach są sporo niższe by pomóc polskim dealerom i klientom. Ale koncerny i dealerzy mogą zarobić więcej sprzedając samochód u siebie niż w Polsce, więc bronią się przed "reeksportem" Ale Polak potrafi - Polacy obchodzą te ograniczenia na różne sposoby - stąd trudności w statystykach i policzeniu tego. Częściowo można policzyć, dokładnie już nie. A jakie to sposoby - proponuję pokombinować jak Polak i się znajdą;)
    już oceniałe(a)ś
    1
    0
    doscy smieszne jak w uni rozgrywa sie te sprawy. Mieszkam w USA, kupilem tu nowego Mercedesa, wsrod dokumentow musialem podpisac ze nie sprzedam go za granice.(nawet w glowie mi nie zaswitalo ze ludzie moga to robic) Diler wiedzial ze ten samochod w Niemczech kosztuje 40% czy w Brazylii,wiecej dlatego. Sam amerykanski dystrybutor wprowadzil ten zakaz ,oczywicie rzad amerykanski nie wtraca sie do takich szczegolow. Smieszne jest to ze dystrybutor niemiecki pozwala na takie praktyki podkopujac swoj rynek
    @mniklasp Nie śmieszne, lecz całkowicie zgodne z zasadami UE, której jednym z fundamentów jest wspólny rynek. Z punktu widzenia obrotu gospodarczego obowiązuje zasada "kurica nie ptica, Unia nie zagranica".
    już oceniałe(a)ś
    2
    0
    jak to "na zachodzie czeka sie na nowe auto kilka miesiecy " to jakis obled ? co wy piszecie ? jesli place to za godzine wyjezdzam nowym autem z przypietymi 100 balonami do niego , co wy piszecie place to mam po max. !!!!!!!!! godzinie !!!!!!!!!!!! . Moze na talony sa auta na zachodzie albo bony PKO ?????
    już oceniałe(a)ś
    0
    0
    Dziwne. Znacie takie firmy / ludzi, którzy robią taki reeksport z Polski? Znam remadays.pl, która sprzedaje auta z USA i Kanady (bo taniej), znam ludzi, którzy importują auta ze Szwajcarii i Włoch .... bo lepsze wyposażenie i stan niż z polskich salonów itp. A może to producenci majstrują aby statystyki były lepsze? Że sprzedaż danej marki idzie w górę albo że sprzedaż nie załamała się tak tragicznie. Może specjaliści od sprzedaży szukają nowych rynków bo dostają prowizję od każdego nowego auta?
    @mariesztat Tak, znamy takie firmy. Sugeruję nie wymądrzać się na temat o którym masz blade pojęcie, bo tylko się ośmieszasz.
    już oceniałe(a)ś
    0
    0
    Czy to jest nielegalne?
    już oceniałe(a)ś
    0
    0