Zerkamy za kulisy decyzji o zwiększeniu deficytu budżetowego o 56,3 mld zł. - Trajektoria, którą obieramy pod względem deficytu i długu jest niebezpieczna - ostrzega ekonomista.
Opinie publikowane w naszym serwisie wyrażają poglądy osób piszących i nie muszą odzwierciedlać stanowiska redakcji
We wtorek rząd zdecydował, że na dwa miesiące przed końcem roku znowelizuje budżet państwa. Maksymalny deficyt budżetowy ma wynieść 240,3 mld zł (było 184 mld zł). Rząd uzasadnia to niższymi wpływami (m.in. dzięki niższej od założeń inflacji i braku wpłaty z zysku NBP).
Zostawmy na chwilę ekonomię.
Przyszły rok to pod względem politycznym czas ostatecznej rozgrywki o władzę. Właściwie być albo nie być. Nie wiadomo, z kim zderzy się kandydat koalicji w walce o prezydenturę. Czy to będzie Przemysław Czarnek? Być może. Zaciskanie pasa, niepopularne decyzje budżetowe mogą kandydatowi KO zaszkodzić. A bez własnego prezydenta ta koalicja mogłaby tylko trwać.
Wszystkie komentarze
Obrazowo, z zachowaniem proporcji w przeliczeniu na jednego zatrudnionego, mamy do czynienia z osobą zadłużoną na 130 tys. zł. W przyszłym roku spodziewa się zarobić zaledwie 42 tys. zł, ale planuje wydać 61 tys. zł żeby dzieci się ucieszyły. Lombard z radością pożyczy brakujące 19 tys. temu stałemu klientowi, bo przynosi regularnie coraz więcej odsetek, odda darmo komputer i zegarek innemu wskazanemu klientowi, a jakby co to zawsze można położyć łapę na jego mieszkaniu po babci.
I to mnie cieszy.
Absolutna pustka w głowie miałczyńskiego!