Maurits Tichelman z Intelem związany od 19 lat, początkowo był sceptyczny wobec e-sportu. - Wszystko minęło w momencie, gdy zagrałem sam. Potem obejrzałem transmisję z jednego z meczów i zobaczyłem, jak ktoś robi to samo co ja, ale wiele razy lepiej. Zadałem sobie pytanie: jakim cudem on to zrobił? I wsiąkłem - mówi w rozmowie z "Wyborczą".
Ten artykuł czytasz w ramach bezpłatnego limitu

Paweł Hekman: Który raz jesteś na Intel Extreme Masters w Katowicach?

Maurits Tichelman*: Drugi. Pamiętam, że za pierwszym razem było bardzo zimno. W tym roku pogoda zdecydowanie się poprawiła. Na pierwszy rzut oka widać też postępującą zmianę środka ciężkości samego wydarzenia. IEM to nadal przede wszystkim e-sport, ale jest olbrzymia strefa expo, obszar przeznaczony do spotkań biznesowych, prezentacje sprzętów czy dema gier. Pojawiają się nawet firmy z branż nie do końca kojarzonych z gamingiem. Czuć, że w Katowicach powstał sprawnie działający ekosystem.

Wydarzenie jest jednak głównie związane z grami, muszę więc zapytać: jesteś graczem?

- Niestety nie. Bardzo bym chciał, ale nie mam wystarczająco dużo czasu. Okazjonalnie uruchamiam proste gry pokroju „Angry Birds” lub wyścigi samochodowe. Ale mimo to z zainteresowaniem przyglądam się biznesowi gamingowemu. Gracze to bardzo ważna grupa odbiorców naszych technologii.

Co jest dla twojej firmy najważniejsze przy okazji Intel Extreme Masters?

- Przede wszystkim sektor gamingowy. Wzrosty w tej branży są olbrzymie, i to zarówno w obszarze komputerów, jak i gier mobilnych. Gracze to bardzo wymagający klienci, którzy potrzebują najnowszego i najlepszego sprzętu, co świetnie stymuluje firmy do pracy. Jesteśmy świeżo po ogłoszeniu nowych procesorów z serii Intel Core dziewiątej generacji. Mają one zapewnić maksymalne wyniki, nie tylko dla graczy, zwiększą wydajność i wielozadaniowość komputerów, dadzą też nowe możliwości związane z overclockingiem (podkręcaniem). Powstały one jako odpowiedź na zapotrzebowanie społeczności gamingowej.

Turnieje w ramach Intel Extreme Masters będą rozgrywane na komputerach wyposażonych w nasze procesory, a to z kolei idealny pokaz ich możliwości.

Myślisz, że media głównego nurtu rozumieją zjawisko e-sportu?

- Pierwszym przykładem na to, że e-sport jest poważnym przedsięwzięciem, mogą być kluby piłkarskie, które również w niego inwestują. Prywatnie jestem kibicem Ajaksu Amsterdam, który ma swoją drużynę w grze „FIFA” i nie jest to nic nadzwyczajnego. Większość klubów ma swoich reprezentantów w e-sporcie.

Rok temu w Katowicach był przedstawiciel organizacji FIFA. Podszedł wtedy do mnie i powiedział: "Nie rozumiem, dlaczego wszyscy ci ludzie przychodzą na wielką arenę, żeby patrzeć, jak inni grają w grę". Obok mnie był reprezentant ESL i zaczął mówić: "A co robią ludzie na stadionach? Oglądają, jak ktoś gra w piłkę. Większość z nich robi to samo na swoich podwórkach, boiskach itd., ale nie są tak dobrzy, jak profesjonalni zawodnicy, przychodzą więc popatrzeć na nich". Ludzi oglądających e-sport przybywa, widzą to też firmy. Biznes rozrasta się w gigantycznym tempie. Zarabiają na nim producenci nie tylko procesorów, ale też kart graficznych, monitorów, myszek, klawiatur i całych komputerów. Według prognoz wartość rynku do 2022 albo 2023 r. ma wynieść 45 mld dolarów.

A co prywatnie sądzisz o e-sporcie?

- Nie ukrywam, że z początku byłem odrobinę sceptycznie nastawiony. Wszystko minęło w momencie, gdy zagrałem sam. Poznałem wtedy zasady i poczułem samą rozgrywkę. Potem obejrzałem transmisję z jednego z meczów i zobaczyłem, jak ktoś robi to samo co ja, ale wiele razy lepiej. Zadałem sobie pytanie: jakim cudem on to zrobił? I wsiąkłem. Oglądałem więcej i więcej. A potem zacząłem doceniać samą grę.

Mam też inny przykład. Wyjdzie teraz, jak stary jestem, ale trudno. Podobnie miałem z grą „Pac-Man”. Chodziłem do salonów z automatami na monety i często grywałem w ten tytuł. Nie byłem specjalnie dobry. Potem przychodził inny chłopak, który wykręcał na maszynie szalone wyniki. Zastanawialiśmy się, jakim cudem jest tak szybki. Wiele się nauczyłem, patrząc jak gra, ale nadal nie potrafiłem być aż tak dobry. Z czasem pozostało tylko oglądanie.

Osobną kwestią jest publiczność e-sportowa. Jej emocje i to, jak przeżywa każdy mecz, udzieli się każdemu. Trzeba tylko tu być.

Ostatni raz rozmawialiśmy podczas targów IFA 2018 w Berlinie. To zaledwie kilka miesięcy, a Intel w tym czasie zdążył ogłosić kolejną generację procesorów, prezydent Trump zaczął pytać o sieć 6G, a świat zwariował na punkcie składanych smartfonów.

- Faktycznie dużo się dzieje. W Barcelonie podczas Mobile World Congress mieliśmy sporo ogłoszeń, głównie związanych z siecią 5G: zarówno z budową infrastruktury (np. nowy modem Intel 5G), jak i samych rozwiązań, które trzeba będzie wdrożyć.

O samej sieci często się mówi w kontekście smartfonów i tego, jak szybki będzie w nich internet, co jest oczywiście prawdą. Ale minimalne opóźnienia sieci 5G przyspieszą też wdrażanie autonomicznego transportu, zyskają na tym smartmiasta czy - w mniejszej skali - smartfabryki. Ciekawym przykładem wykorzystania możliwości sieci 5G jest kontrola zdalnie sterowanych pojazdów w warunkach mało przyjaznych dla operatorów, np. koparki na głębokiej Syberii.

Często słyszymy, że sieć 5G już za chwilę się pojawi, ale nikt nie jest w stanie wskazać konkretnej daty.

- To wszystko zależy od rejonu. W Szwecji udało nam się wprowadzić działającą sieć 5G. Nie jest to więc kwestia dalekiej przyszłości. Wdrażanie tej technologii dzieje się tu i teraz. Niektórzy operatorzy i kraje chcą być szybsi od pozostałych, inni nie widzą potrzeby pośpiechu, ale rok 2019 będzie zdecydowanie rokiem 5G.

Na targach MWC najgorętsze nowinki dotyczyły składanych smartfonów. Co o nich myślisz?

- Widziałem te urządzenia, niestety nie udało się ich fizycznie dotknąć. Jako mężczyzna w średnim wieku widzę i doceniam możliwości, które daje większy ekran (śmiech). A tak poważnie, to rynek zweryfikuje ich przydatność. Dobrze, że powstają nowe rozwiązania, które dają ludziom wybór, tym bardziej że nie jest to sezonowa ciekawostka wypuszczona przez jedną firmę. Pozostaje pytanie o trwałość tych urządzeń i ich cenę. Niemniej przemawia do mnie wizja składanego ekranu.

*Maurits Tichelman z Intelem związany jest od 19 lat. Aktualnie pełni funkcję dyrektora generalnego regionu EMEA Territory

icon/Bell Czytaj ten tekst i setki innych dzięki prenumeracie
Wybierz prenumeratę, by czytać to, co Cię ciekawi
Wyborcza.pl to zawsze sprawdzone informacje, szczere wywiady, zaskakujące reportaże i porady ekspertów w sprawach, którymi żyjemy na co dzień. Do tego magazyny o książkach, historii i teksty z mediów europejskich.
Więcej
    Komentarze
    Zaloguj się
    Chcesz dołączyć do dyskusji? Zostań naszym prenumeratorem