W środę przed południem na warszawskiej giełdzie panowały największe spadki w Europie. Prezes giełdy Marek Dietl nie wykluczył zawieszenia notowań.
Ten artykuł czytasz w ramach bezpłatnego limitu

W środę rano po dwóch dniach spadków warszawska giełda próbowała odbić od dna. Na otwarciu indeks WIG 20 największych polskich spółek lekko zwyżkował, ale wkrótce optymizm wyparował i zaczęły się spadki. Pogłębiły się, kiedy rząd ogłosił, że postanowił zamknąć szkoły, szkoły wyższe, kina, muzea i teatry. 

Wczesnym popołudniem indeks WIG 20 tracił już 4,2 proc. w stosunku do zamknięcia poprzedniej sesji. Wtedy ze spółek WIG 20 najbardziej spadał kurs akcji Orlenu (-8,62 proc.) i banku Alior (-8,06 proc.). Na plusie były tylko akcje Cyfrowego Polsatu (+1,54 proc.), bo inwestorzy mogli liczyć, iż po zamknięciu kin ludzi zaczną spędzać więcej czasu przed telewizorami. 

Mogą zawiesić giełdę

W środę rano prezes warszawskiej giełdy Marek Dietl opublikował informację dla członków giełdy, w której zapewnił: "Obecnie nie ma sygnałów, które mogłyby zwiększyć ryzyko przerwy w świadczeniu usług dla klientów GPW z powodu absencji naszych pracowników".

Jednocześnie prezes Dietl uprzedził: "Nie możemy jednak wykluczyć, iż w sytuacji globalnego kryzysu, a w konsekwencji czasowego zaprzestania działalności przez członków giełdy, konieczne będzie również zawieszanie notowań".

Szef GPW wyjaśnił, że w takiej sytuacji warszawska giełda będzie się kierować swoimi wewnętrznymi procedurami i regulacjami. "Jako moment rozpoczęcia procesu decyzyjnego w takiej sytuacji przyjęty został 30-procentowy próg zaprzestania udziału uczestników w sesji giełdowej mierzony ich udziałem w obrotach" - wyjaśnił Marek Dietl. 

Bank Anglii poprawił nastroje

Spadki na warszawskiej giełdzie kontrastowały z sytuacją na innych europejskich parkietach, które w środę rano notowały wzrosty. Ten przypływ optymizmu zapewnił im Bank Anglii, który w środę rano niespodziewanie obniżył stawkę stóp procentowych z 0,75 do 0,5 proc. Ma to ułatwić brytyjskim firmom mierzenie się z gospodarczymi konsekwencjami epidemii koronawirusa. 

Po ogłoszeniu decyzji brytyjskiego banku centralnego indeks FTSE 100 największych spółek na giełdzie w Londynie wzrósł o 1,73 proc., a indeks DAX niemieckiej giełdy zyskał 2,65 proc. 

Ale stopniowo także na giełdach w Europie Zachodniej inwestorów zaczął opuszczać inwestorów. W środę wczesnym popołudniem indeks FTSE 100 miał już tylko 0,35 proc. na plusie, a DAX spadł już o 0,07 proc. 

Inwestorzy w Europie patrzyli już wtedy na Wall Street, gdzie inwestorzy oczekiwali na projekty pobudzenia amerykańskiej gospodarki przeciw koronawirusowi. Takie projekty prezydent USA Donald Trump zapowiedział w poniedziałek, ale dotąd ich nie ogłosił. W środę inwestorzy nie kryli rozczarowania z tego powodu. 

Po otwarciu giełdy w Nowym Jorku kursy akcji poszły w dół. Wkrótce po rozpoczęciu targów na Wall Street indeks amerykańskiej giełdy Dow Jones tracił prawie 3,4 proc., a indeks S&P 500 największych spółek spadł o 2,9 proc. 

icon/Bell Czytaj ten tekst i setki innych dzięki prenumeracie
Wybierz prenumeratę, by czytać to, co Cię ciekawi
Wyborcza.pl to zawsze sprawdzone informacje, szczere wywiady, zaskakujące reportaże i porady ekspertów w sprawach, którymi żyjemy na co dzień. Do tego magazyny o książkach, historii i teksty z mediów europejskich.
Roman Imielski poleca

Przydatne linki

Więcej
    Komentarze
    Zaloguj się
    Chcesz dołączyć do dyskusji? Zostań naszym prenumeratorem