- Powinniśmy szukać alternatywnych korytarzy transportowych. Niektóre firmy są do tego przygotowane i nie przewożą towarów przez Białoruś - powiedział w czwartek prezydent Litwy Gitanas Nauseda, komentując decyzje Białorusi.
W środę białoruskie MSZ ogłosiło, że od najbliższego poniedziałku zakazuje przewozu tranzytem produktów naftowych i nawozów przewożonych transportem kolejowym z kierunku Litwy i załadowanych na stacjach Lietuvos geleżinkeliai (Kolei Litewskich).
W ten sposób Mińsk zareagował na decyzję Lietuvos geleżinkeliai, które od 1 lutego rozwiązały umowę o tranzycie białoruskich nawozów potasowych, wysyłanych na eksport przez litewskie porty.
Zgodnie z umową z 2018 r. litewskie koleje do 2023 r. miały przewozić tranzytem 11 mln ton eksportowanych białoruskich nawozów potasowych rocznie. Białoruś jest jednym z największych producentów soli potasowych na świecie i ich eksport stanowi ważne źródło twardej waluty dla reżimu Łukaszenki.
W grudniu zeszłego roku w ramach sankcji na reżim Łukaszenki USA wpisały na czarną listę Biełaruśkalij, potentata nawozów potasowych. Po tej decyzji Litwa musiała skończyć z tranzytem białoruskich nawozów i rząd Litwy trzy tygodnie temu postanowił anulować od lutego umowę w tej sprawie. Wilno uzasadniło to postanowienie interesami bezpieczeństwa narodowego. A Białoruś próbuje teraz uzgodnić eksport nawozów potasowych przez porty w Rosji.
Prezydent Litwy jako firmę, która już się przygotowała do rezygnacji z tranzytu przez Białoruś, wskazał litewską spółkę Orlenu, do której należy rafineria w Możejkach. - Organizuje eksport do Ukrainy przez Polskę - wskazał prezydent Nauseda.
Orlen ogłosił, że w związku z tranzytowym zakazem Białorusi paliwa z rafinerii w Możejkach będą wysyłane do Ukrainy drogą alternatywną, czyli przez terytorium Polski. Dzięki temu białoruski zakaz nie ugodzi w koncern.
Pół roku temu Orlen Lietuva, litewska spółka Orlenu, kupiła 100 proc. udziałów firmy Mockavas Terminalas, do której należy jedyny kolejowy terminal paliwowy przy granicy Litwy z Polską. Ta inwestycja miała usprawnić i zapewnić stabilność dostaw do Polski i na Ukrainę paliw produkowanych przez rafinerię w Możejkach.
W czwartek Estonia ogłosiła, że wprowadza dodatkowe sankcje na Białoruś, zakazując tranzytu niektórych produktów naftowych, których wcześniej nie obejmowały restrykcje wobec reżimu Łukaszenki. Konkretnie chodzi o towary objęte kodem celnym 2707.
- Te towary nie podlegają bezpośrednio sankcjom i dlatego ich tranzyt był prawnie legalny. Ale celem sankcji jest wywarcie presji na białoruski reżim, a pośrednio także na Rosję, aby zmienili swoje postępowanie - powiedziała premier Estonii Kaja Kallas.
Na początku tego tygodnia estońska gazeta "Eesti Paevaleht" napisała, że Białoruś wykorzystuje Estonię, aby omijać sankcje UE. Sankcje te obejmują zakaz eksportu niektórych produktów naftowych z Białorusi. Aby ominąć restrykcje, Mińsk podawał fałszywe deklaracje celne, przypisując produktom objętym sankcjami kody celne towarów spoza czarnej listy. Tak było np. z produktami z kodem 2707, których eksport z Białorusi przez Estonię wynosił w zeszłym roku 150 tys. ton miesięcznie, a w poprzednim roku był zerowy.
"Eesti Paevaleht" wskazywał też, że Estonia jest praktycznie jedynym państwem UE, które eksportuje z Białorusi towary z kodem celnym 2707.
Materiał promocyjny partnera
Materiał promocyjny partnera
Wszystkie komentarze