Do niedawna dla większości firm koszty energii, a przede wszystkim prądu, były praktycznie pomijalne. Dziś w związku z rekordowymi podwyżkami przedsiębiorcy zaczęli oglądać każdą złotówkę.
Stawką jest zachowanie konkurencyjności i powstrzymanie nawisu rosnących rachunków do zapłacenia. Rząd kosztem 90 mld zł, które przeznaczy na mrożenie cen, „kupił" gospodarstwom domowym i firmom trochę czasu na wprowadzenie działań zaradczych. Ale ceny w końcu zostaną uwolnione.
To nie będzie koniec świata - wystarczy dobrze się do tego przygotować. Niektóre działania wymagają czasu (wymiana sprzętu), ale niektóre można zacząć już teraz. Jakie opcje do wyboru mają firmy? I która tarcza będzie najlepsza?
Ubiegły rok to czas rekordowych podwyżek prądu. Problemy zaczęły się w wakacje, gdy giełdowe ceny energii osiągnęły apogeum, a wielu firmach wygasły stare umowy, zaś firmy energetyczne opublikowały nowe cenniki.
Skala podwyżek - nie bójmy się użyć mocnych słów - była naprawdę piorunująca. Są przykłady przedsiębiorców, którzy za prąd (a mówimy o samej sprzedaży prądu, a nie dystrybucji, która kosztuje kolejne pieniądze) zamiast 30 gr netto za kWh zaczęli płacić 2,5 zł za kWh. Bo skończyła im się promocja i pojawił się nowy cennik.
Szok był podwójny, bo nagle okazało się, że firma oprócz codziennych wydatków na prowadzenie działalności musi zacząć liczyć wydatki na energię. Wcześniej te wydatki były w wielu przypadkach praktycznie pomijalne.
Największe wydatki dla większości firm usługowych to wynagrodzenia, koszt wynajmowania powierzchni, zakup materiałów i usług. Prąd był na samym końcu.
W zależności od tego, kto i jak liczy (mowa o danych konfederacji Lewiatan i Polskiego Instytutu Ekonomicznego), wydatki na prąd stanowiły średnio 3-5 proc. wszystkich kosztów typowej firmy. Jeszcze półtora roku temu w przypadku sektora usług według PIE prąd stanowił 1 proc. wszystkich wydatków. To oczywiście nie dotyczy większych firm, takich, które mają wielki magazyn, fabryki czy dużo sprzętu elektrycznego.
Ile wynosi ten odsetek po podwyżkach? Niestety, nawet sami przedsiębiorcy tego nie wiedzą, bo cenniki są zagmatwane i nie wiadomo, jaka będzie przyszłość.
Rząd zamroził ceny - w tym roku zamiast 2 zł za kWh firmy płacą za prąd cenę maksymalną 0,79 zł za kWh + opłaty za dystrybucję, czyli w sumie pewnie ok. 1,3 zł za kWh. Czyli to i tak dwa razy więcej niż dotychczas. Co będzie w 2024 r.?
Nie wiadomo. Dobra wiadomość jest taka, że nawet bez mrożenia cen nowa stawka nie powinna już wrócić do 2 zł za kWh, bo obecnie ceny surowców i prądu spadają. Zła wiadomość jest taka, że powrotu do niskich cen nie ma. Dziś nie wiadomo, czy będzie to 80 gr za kWh czy 1,5 zł za kWh. Wiemy, że w styczniu ceny prądu na giełdzie z dostawą na 2024 r. wynosiły w Polsce 186 euro za MWh i były jednymi z wyższych w Europie, kilka euro więcej niż w Niemczech. 186 euro za MWh to w przeliczeniu 0,874 zł netto za kWh. Czyli w 2024 r. może czekać nas podwyżka, bo rząd zamroził ceny na poziomie 0,79 zł.
Dla firm to sygnał, że muszą liczyć na siebie i same zadbać o oszczędności i redukcję kosztów energii.
Czasami wiąże się to z wydatkiem na start, czasami nie kosztuje nic. Inny pakiet rozwiązań jest dla dużej fabryki, inny dla osiedlowego sklepu. Ale potencjał do oszczędności ma każdy.
Cena prądu bywa wypadkową popytu i podaży. Gdy popyt jest duży (bo np. jest zimno, a my ciągle w dużej skali ogrzewamy się farelkami), a podaż mała (bo np. nie kręcą się wiatraki, a bloki węglowe co chwila ulegają awarii), to jest drogo.
Firmy i konsumenci w przeważającej większości płacą jednak „uśrednioną" i stałą cenę przez całą dobę bez względu na chwilowe wahania popytu i podaży. Nie ma dokładnych szacunków, ale według ekspertów z branży 80-90 proc. odbiorców korzysta z taryfy ze stałą ceną przez całą dobę.
Podwyżki mogą nas zachęcić do zmiany na cennik dwustrefowy, który oferuje tańszy prąd w godzinach, w których zwykle podaż jest duża, a popyt relatywnie niewielki (a przynajmniej mały na tyle, że można prąd sprzedawać taniej). Mowa o godzinach 13-15 i 22-6.
O ile taniej? Uśredniając – w porównaniu ze standardową ofertą – np. 2-5 gr taniej w nocy, ale 2-5 gr drożej w godzinach szczytu. Czy to ma znaczenie? Okazuje się, że tak.
Coraz więcej firm zmienia godziny pracy i namawia pracowników do przyjścia na nocną zmianę, by nie tyle ograniczyć zużycie prądu, ile zapłacić mniej.
Czy to się opłaci, to każdy musi policzyć sam - jeśli prowadzimy zakład fryzjerski, kosmetyczny czy po prostu butik, to praca w nocy raczej się nie sprawdzi, a tańszy prąd przez dwie godziny w środku dnia nie zrekompensuje nam droższego prądu w pozostałej części dnia. Ale jeśli mamy już stację benzynową, sklep całodobowy, to warto dokładnie policzyć, czy opłaca nam się zmienić taryfę.
I poznać ofertę konkurencji. Ten rok jest wyjątkowy, bo ceny są zamrożone i jednakowe dla wszystkich. Ale już za 10 miesięcy sytuacja się zmieni - nie warto usypiać naszej czujności, ale śledzić, co do zaoferowania mają niezależni sprzedawcy prądu.
Duże firmy mogą przejść na ofertę z cenami giełdowymi. Dziś rynek skonstruowany jest tak, że firma energetyczna jest pośrednikiem - kupuje prąd na zapas na giełdzie i sprzedaje go klientom z kilkumiesięcznym opóźnieniem - to dlatego cena giełdowa nie pokrywa się z tym, co mamy na rachunkach. Ale są oferty, głównie dla dużych odbiorców, w przypadku których cena sprzedaży prądu jest ściśle skorelowana z bieżącą ceną giełdową.
To kwestia zarządzania ryzykiem - albo ryzykujemy, że przepłacimy za prąd firmie energetycznej, która zakontraktowała drogi prąd, choć ceny wkrótce spadły, albo ryzykujemy, że sami kupimy droższy prąd na giełdzie, choć firma mogłaby to ryzyko wziąć na siebie i oferować stałą cenę przez cały okres trwania umowy.
Mówca motywacyjny powiedziałby: „zajrzyj w głąb siebie i poznaj swoje potrzeby". To samo dotyczy firm. Efektywność energetyczna ma nawet swoją ustawę z maja 2016 r. Zgodnie z nią każde duże przedsiębiorstwo (pow. 250 pracowników) musi przeprowadzać audyt energetyczny co cztery lata i fakultatywnie audyt efektywności energetycznej.
Ten pierwszy obejmuje opis i ocenę obecnego stanu urządzeń zużywających energię, opracowanie bilansu energetycznego zakładu, szacunkową identyfikację i ocenę potencjału poprawy efektywności energetycznej oraz opracowanie polityki poprawy efektywności energetycznej w zakładzie na najbliższe cztery lata.
Ten drugi daje jednak konkret: projekt tego, co można zmienić, żeby zużywać mniej energii, ile to będzie kosztować i jakie przyniesie oszczędności.
Według danych PIE do tej pory małe firmy i mikrofirmy niechętnie inwestowały w zmiany i efektywność energetyczną, bo nie miały po prostu na to pieniędzy.
Według danych z września 40 proc. firm wdrożyło technologie ograniczające koszty energii, a 18 proc. ma to w planach.
Niektóre zmiany nic nie kosztują - nie trzeba od razu wymieniać wszystkich urządzeń. Być może warto zmienić nawyki, przyciemnić oświetlenie, nie ustawiać parametrów urządzeń na pełną moc, zrezygnować z niektórych produktów, które i tak nie cieszą się zainteresowaniem klientów, a tylko tworzą koszty.
Koronnym przykładem są stacje benzynowe, które rezygnują z pełnej oferty ciepłych dań w nocy, bo po audycie okazało się, że utrzymywanie pieca w pełnej gotowości do podgrzania pizzy albo hot doga jest droższe niż sprzedaż kilku niezbyt zdrowych bułek z parówką o 3 nad ranem.
Właśnie w minionym roku w związku z drogim prądem sieć stacji Avia ograniczyła sprzedaż ciepłych dań w środku nocy, a Moya modelowo oszczędza światło i przygasiła oświetlenie.
Pewnie większość z nas wie, że LED-y zużywają 70 proc. mniej prądu niż zwykła żarówka. Ale LED-y ciągle są udoskonalane (czyli kolejne generacje zużywają jeszcze mniej prądu) i są coraz tańsze w zakupie. Firmy mogą co kilka lat wymieniać oświetlenie na nowe.
Podobnie z innymi urządzeniami: klimatyzacją, piekarnikami, podgrzewaczami czy nawet suszarkami. To nie jest przypadek ani nowa moda, że sklepy rezygnują z otwartych chłodziarek, z których klienci mogą swobodnie sięgać po produkty. Coraz częściej spotyka się zamykane lodówki - właśnie po to, by oszczędzać „chłód" i ograniczyć zużycie energii.
To samo dotyczy innych urządzeń elektrycznych.
Nie zawsze wymiana sprzętu na nowy przenosi oszczędności. Czasami jest on drogi w zakupie. Ale im droższy prąd, tym prawdopodobieństwo zwrotu z inwestycji rośnie. Poza tym są firmy, które mogą oszacować, co w naszym konkretnym przypadku można zrobić, żeby zaoszczędzić, a jakie rzeczy sobie odpuścić i zostawić większym firmom.
Duże firmy mają jeszcze jeden sposób - montaż własnego źródła prądu, czyli w obecnych warunkach przede wszystkim instalacji fotowoltaicznej, a w dalszej perspektywie - farmy wiatrowej. O ile zmienią się w końcu przepisy.
Ale co z mniejszymi firmami? Wystarczy, że nasza firma to warsztat czy jakikolwiek inny budynek wolnostojący - liczy się, by mieć skrawek własnego dachu - wtedy i my możemy zamontować instalację fotowoltaiczną (panele lepiej się sprawdzają niż małe wiatraki) i zacząć liczyć oszczędności.
*****
Jedna Planeta. Jedno Życie to projekt w którym opowiadamy o wyzwaniach ekologicznych, z którymi przychodzi nam się mierzyć.
W tej odsłonie projektu, pod nazwą Energia dla Klimatu opowiadamy o konsekwencjach zderzenia się dwóch kryzysów klimatycznego i energetycznego. Sprawdzamy jak małe i średnie przedsiębiorstwa dbają o czystą energię. Dociekamy, jak firmy radzą sobie z transformacją energetyczną i co mogą zrobić, by zazielenić produkty, które sprzedają. Czy łatwo dziś brać odpowiedzialność i przechodzić na zieloną stronę mocy?
Materiał promocyjny
Materiał promocyjny
Wszystkie komentarze
Przecież na zestawie hotdog+kawa jest marża jak na 20 l. paliwa...
Dlatego nie kupuję tego dziadostwa pod nazwą ''żywność''.
Nic. Ostatnio Orlen a za nim inni podnieśli ceny na najszybszych ładowarkach.
To po ile są te hot dogi ?!
Ale do tego dochodzi izolacja termiczna, rozmier drzwiczek, pojemność itd.
Pompa ciepła, jest efektywniejsza.
Przeczytałem i dowiedziałem się jedynie, że cena jest wypadkową popytu i podaży - ale ani słowa o tym, dlaczego zdrożał i już nie stanieje.