Rok 2022 – poza wojną w Ukrainie – kojarzy nam się z jednym: turbodrożyzną napędzaną przez rosnące koszty energii. Na kryzys klimatyczny nałożył się kryzys energetyczny i powiązany z nim kryzys inflacyjny.
Chcemy się dowiedzieć, jak przetrwać ten bezprecedensowo ciężki czas i wyjść z niego obronną ręką, nie szkodząc bardziej planecie. Dlatego właśnie kwestie czystej energii i inwestowania w oszczędne systemy – po zagadnieniach związanych z żywnością, wodą czy odpadami – stały się głównym tematem projektu środowiskowego „Gazety Wyborczej". Materiały z siódmej już odsłony cyklu „Jedna Planeta. Jedno Życie" będą się ukazywać od 23 lutego do końca maja na łamach „Gazety Wyborczej" i w serwisie Wyborcza.biz.
Kilka miesięcy temu wielu przedsiębiorców przekonało się, że żyli we śnie, ale ktoś ich obudził. W tym wyśnionym świecie prąd i gaz były tanie. I nawet jeśli w niektórych częściach Europy energia była jeszcze tańsza, to ten temat nie spędzał snu z powiek.
Według przeprowadzonego w październiku badania GfK Polonia na zlecenie ING Banku w związku z podwyżkami cen energii 36 proc. firm jest zainteresowanych „zielonymi inwestycjami".
Wzrosła bowiem świadomość, że podniesienie efektywności energetycznej i własne źródła energii stają się w wielu przypadkach elementami bezpieczeństwa i obniżają koszty działalności. Co piąta firma rozpoczęła lub planuje inwestycje w termomodernizację, a w przypadku OZE 17 proc. ankietowanych prowadzi takie inwestycje albo je planuje (np. montaż paneli fotowoltaicznych).
Firmy przechodzą przyspieszony kurs z łapania gruntu pod nogami. Wiele z nich wie, że bez świadomego zarządzania kosztami i odpowiednio szybkich inwestycji w zielone źródła energii nie uda im się utrzymać konkurencyjności. Inne będą podążać ich śladem, bo kryzys klimatyczny nie daje nam taryfy ulgowej.
– Tarcza rządowa czy rozwiązania na 2023 r. pomagają wygładzić wzrosty cen i zyskać więcej czasu na działania i inwestycje w technologie energooszczędne i własne OZE. Uwolnienie tego potencjału to właściwa i trwała recepta na poprawę bezpieczeństwa energetycznego – mówi Leszek Kąsek, ekonomista ING Banku Śląskiego.
Na razie zaproponowane rozwiązania dają chwilę oddechu firmom, ale ta taryfa ulgowa obowiązuje tylko w 2023 r. Przyszły rok to wielka niewiadoma, jeśli chodzi zarówno o ceny, jak i dostępność surowców energetycznych. Choć w ostatnich tygodniach ceny surowców spadły, gaz i węgiel są najtańsze od wybuchu wojny, to węgiel dla energetyki zdrożeje ze względu na wysokie koszty działalności kopalń (o czym poinformowała Polska Grupa Górnicza).
Ile zapłacimy za prąd i surowce następnej zimy, pozostaje niewiadomą. To będzie dopiero prawdziwy test, czy Europa jest w stanie obyć się bez rosyjskich surowców przez wszystkie zimne miesiące.
Ale ten szok cenowy sprawił dwie rzeczy. Po pierwsze, wiele firm być może po raz pierwszy zdało sobie sprawę, jak ważne jest mieć zaopatrzenie w półprodukt, jakim jest tani (albo relatywnie tani) prąd. Do tej pory udział energii w ich wydatkach firm wynosił 1-5 proc.
Druga to przyspieszenie zielonej transformacji – w Europie kryzys energetyczny uzmysłowił ostatnim nieprzekonanym, że nie ma odwrotu od energii odnawialnej, że trzeba czym prędzej żegnać się nie tylko z węglem, ale też z gazem.
I nie chodzi już tylko o ochronę klimatu, ale też o ochronę miejsc pracy, dobrobyt i niezależność energetyczną, a może nawet suwerenność.
To, jak wysoka jest stawka, zrozumieli już nawet rządzący, którzy opornie – ale jednak – uwalniają inwestycje w zieloną energię.
W polskich warunkach, gdzie 80 proc. energii wytwarzane jest z węgla, to wyzwanie podwójne: zapewnić tani prąd nie tylko przemysłowi, ale też małym i średnim przedsiębiorcom, którzy stanowią krwiobieg gospodarki, a które raczej nie wybudują sobie farmy wiatrowej. Według danych Polskiej Agencji Rozwoju Przedsiębiorczości (PARP) tzw. MiS-ie generowały w 2021 r. blisko co drugą złotówkę w naszym PKB.
Już wiadomo, że Polska musi przyspieszyć zieloną transformację, bo gdy Europa przyspiesza ucieczkę od węgla i gazu, powrót na stare tory (czyli wyjście z założenia, że jakoś to będzie, i niepodejmowanie trudu zmiany) sprawi, że prąd będzie u nas coraz droższy.
Na łamach „Gazety Wyborczej" i w serwisie Wyborcza.biz będziemy pokazywać, jak zrobić to efektywnie i z głową. Dziennikarze wraz z ekspertami spróbują udzielić odpowiedzi na pytania dotyczące m.in. tego, ja przygotować się na jeszcze trudniejszy 2024 rok, z jakich odnawialnych źródeł energii najwygodniej skorzystać, jakich inwestycji można dokonać samemu, a w jakich będzie potrzebne wsparcie, oraz tego, jak sprawić, by produkty i usługi sprzedawane przez polskie firmy stały się bardziej zielone.
Zaprezentujemy też dobre przykłady – małe i średnie firmy, które już rozpoczęły swoją transformację, chcą sprzedawać produkty jak najmniej szkodzące planecie i w mniejszym stopniu narażać swoich klientów na koszty środowiskowe.
Partnerem siódmej edycji projektu jest EDP Energia Polska.
Materiał promocyjny
Wszystkie komentarze
Infantylne, bo opiera się na delikatnych sugestiach o "możliwych" trudnościach dla gospodarki i potrzebie dbania o środowisko.
Tu nie ma żadnych "trudności", a cywilizacyjny przełom - kolejny po rewolucjach przemysłowych - węglowej z XIXw, ropy naftowej z połowy XXw. i gazowej z lat 90. XXw. Teraz, albo przejdziemy na energię odnawialną, albo zginiemy. Jest jeszcze bardzo realna opcja - nie przejdziemy transformacji energetycznej, ale dopełnimy transformację ustrojową i dołączymy do osi Rosja-ChRL-rozwijające się Południe.
Nie ma co sprawdzać, jak "sobie radzą" przedsiębiorcy, bo scenariusz jest w zasadzie znany.
Obecna cena rynkowa prądu, to 3,5 zł/kWh brutto (+przesył, opłaty dodatkowe i VAT). I spadać nie będzie. Po wyborach, lub po prostu za rok, cena taka będzie obowiązywała wszystkich (G11). Do tego dojdzie uwolnienie cen ciepła sieciowego. Cena ETS wzrośnie. To przełoży się na inflację, wzrost presji płacowej i ogólnie kosztów produkcji o raz drastyczne zmniejszenie konsumpcji i w efekcie zarżnie większość firm, które jeszcze nie zainwestowały w transformację energetyczną.
Firmy mają w zasadzie jedną możliwość przygotowania się na przyszły rok (nie dekady) - budowa fotowoltaiki z systemami magazynowania energii. To niewiele, ale może być kluczowe dla przetrwania. Tu ludzie muszą zmienić sposób kalkulacji - nie "wywalę fortunę na panele, a potem mi się to nie zwróci", tylko "będę miał określoną ilość darmowego prądu, czyli cena produktu będzie niższa, a więc nie splajtuję".
Dostęp do taniej energii będzie głównym regulatorem rynku.
Reszta narzędzi leży w rękach rządu - subwencje energetyczne, przywrócenie net-meteringu (ograniczone), transformacja systemu energetycznego w celu umożliwienia montażu nowych mocy PV, transformacja energetyki w celu obniżenia kosztów wynikających z ETS.
Dużo mają na karku samorządy - pozbyły się problemu ciepłownictwa w miastach, przerzucając problem na barki mieszkańców, którzy nie mają żadnej możliwości działania.
Przedsiębiorcy są rozsądni, ci posiadający wiedzę, już dawno w transformację zainwestowali. Reszta potrzebuje klarownej wiedzy. Tą dostarczają naukowcy (niestety polska nauka na czarnkowej kroplówce nic nie robi). Media muszą sięgnąć do opracowań zagranicznych i przygotowywanych przez agendy KE.
Obawiam się jesdnak, że za rok, ci sami redaktorzy będą pisać jak to padają zakłady i dlaczego chleb jest po 20 zł.