W opanowaniu koronawirusa nie pomaga z pewnością panika. Przerażeni ludzie we Włoszech szukają bezpieczniejszych miejsc do przetrwania kryzysowych tygodni i uciekają z Lombardii. W wielu krajach z półek znika papier toaletowy. Atmosfera zagrożenia i nadchodzącej pandemii odbiera trzeźwość myślenia.
Tej trzeźwości nie powinno nam także zabraknąć, gdy będziemy patrzeć na to, co dzieje się na tzw. rynkach finansowych. Na razie nikt nie wyciągnął wtyczki z kontaktu i gospodarka działa. To, że notowania giełdowe spadają bardzo silnie, jest spowodowane splotem zdarzeń, z których duża część to gra rynkowa i spekulacja.
Po pierwsze, czarnowidze już od kilkunastu miesięcy zapowiadali kłopoty takie jak w 2008 roku, kiedy to brak płynności i zaufania pomiędzy instytucjami finansowymi pogrążył część gospodarek w recesji. Wieszczyli samo zło, a to nie nadchodziło. Epidemia koronawirusa może być iskrą, która wywołała przeskalowane reakcje inwestorów (niektórzy z nich, pamiętajmy, zarabiają na spadkach).
Po drugie, koronawirus najsilniej rozwinął się w tych krajach, gdzie i tak były już widoczne problemy w gospodarce - tak było z Włochami od dawna, o krawędzi recesji w Niemczech też mówiono od jakiegoś czasu. Chiński wzrost gospodarczy spowalniał od dobrych kilku miesięcy. To nie bez znaczenia.
Po trzecie, ostrą wyprzedaż akcji spowodował czynnik, na który zwykli śmiertelnicy nie zwróciliby uwagi - brak porozumienia między państwami OPEC i Rosją, czyli w gronie wydobywców ropy naftowej. Państwa OPEC martwiły się, że mniejsza aktywność gospodarcza Chin spowoduje mniejsze zapotrzebowanie na ropę. A to - co oczywiste - spadek jej cen. Dlatego chciały mocniej ograniczyć jej wydobycie. We własnym interesie. Rosja się postawiła, więc zamiast stabilizacji cen ropy mamy ich ostry spadek wywołany wojną cenową. (A przypomnijmy, że jeszcze kilka miesięcy temu na wieść o atakach na instalacje wydobycia ropy czy o kryzysie irańskim mieliśmy ostre wzrosty cen, dziś o tych zdarzeniach już nie pamiętamy).
Wspomnienia kryzysu finansowego i obawy przed jego powtórką są tak silne, że banki centralne zawczasu zapowiedziały "wszelkie niezbędne" działania.
Być może będzie potrzebny pakiet działań osłonowych zaordynowany przez rządy. Czyli odszkodowania dla tych gałęzi gospodarki, w które najmocniej uderzą skutki koronawirusa, np. dla turystyki, branży transportowej, firm z regionów objętych kwarantanną.
Na razie jednak żaden odpowiedzialny ekonomista nie pokusi się o wiarygodną prognozę dla wielu gospodarek. Możliwych scenariuszy jest zbyt wiele. Może się na przykład zdarzyć, że tania ropa i spadek naszych codziennych wydatków zbiją inflację. Ale jeśli rządy będą pompować pieniądze w zagrożone gospodarki, a banki dalej obniżać stopy procentowe, to inflacja wzrośnie.
Wyniki gospodarcze będą słabsze - to pewne. Możemy poczuć mocne turbulencje. I Polska nie będzie mieć zbilansowanego budżetu, to już dziś fake news. Ale rząd PiS będzie miał alibi - koronawirus.
Czy świat wpadnie w recesję? Tego bym nie wieszczyła, choć wszystko zależy od tego, jak sprawnie opanujemy epidemię w Europie. Czyli zanim zaczniemy rwać włosy z głowy z powodu recesji - umyjmy ręce. I nie żałujmy odwołanego wyjścia do kina czy na koncert.
Materiał promocyjny partnera
Materiał promocyjny partnera
Wszystkie komentarze