Piotr Miączyński, Leszek Kostrzewski: Ile kosztuje u pana najdroższy rower?
Zbigniew Sosnowski: 18 tys. zł.
Są droższe na rynku?
- Oczywiście. Ale w rowerze za 16 tys. zł są już najlepsze komponenty, jakie są produkowane na świecie. Reszta to zabawa dla jubilera, nie dla rowerzysty. Można owszem sobie pozwolić na ekstrawaganckie dodatki w stylu: pozłacana kierownica z diamentami albo kryształy Svarowskiego w ramie. Ale po co?
Jak się panu zaczęły te rowery?
- Pochodzę z rolniczej rodziny. Pracowałem jako mechanik samochodowy, ale to nie był mój świat. Tak to jest, jeśli człowiek, mając kilkanaście lat, podejmuje decyzję dotyczącą przyszłości. A ja jestem z tej epoki, kiedy człowiek wybierał zawód pod wpływem otoczenia. Wybór zresztą miałem niewielki. Na własną rękę można było w tamtych czasach pracować w rolnictwie, usługach albo rzemiośle.
Wszystkie komentarze