Czasem trzeba przeżyć katastrofę, by móc wejść na właściwe tory – mawiał Jack Welch, legendarny prezes General Electric, firmy działającej w branży produkcji maszyn, energii i ropy naftowej. Każda firma przechodzi mniejsze lub większe kryzysy, zdarzają się one nawet doświadczonym przedsiębiorcom, znanym z list najbogatszych Polaków.
Przykładów nie trzeba szukać daleko.
Wrogie przejęcie
Przez poważny kryzys przeszła najstarsza marka jubilerska w Polsce – W.Kruk. Powstała w 1840 roku w Poznaniu z inicjatywy Leona Skrzetuskiego. Początkowo zajmowała się produkcją sprzętu liturgicznego i biżuterii na potrzeby kościoła. Pod koniec XIX wieku warsztat przejął Władysław Kruk, przekształcając go w piękny, reprezentacyjny sklep. To wtedy po raz pierwszy nazwisko Kruk pojawiło się na szyldzie sklepu.
Firma przekazywana była z pokolenie na pokolenie, cały czas poszerzając swój asortyment. Wiatru w żagle nabrała dzięki Wojciechowi Krukowi, który odziedziczył ją po ojcu w 1974 roku. To on dokonał przełomowej jak na tamte czasy inwestycji – zakupił pistolet do przekłuwania uszu. Interes się rozkręcał. Pod koniec lat 80-tych firma zatrudniała już 25 osób, a w 1990 roku Wojciech Kruk trafił na listę najbogatszych Polaków.

Przez kolejne lata W.Kruk nabierał rozpędu, a przy ulicach największych miast otwierano kolejne salony z biżuterią. W 2002 roku marka zadebiutowała na giełdzie.
Czarne chmury nad rodzinną firmą zawisły w 2008 roku. Dnia 30 kwietnia giełdowa spółka Vistula-Wólczanka wezwała do zapisywania się na sprzedaż akcji W.Kruk. – Sytuacja wydawała się beznadziejna, cena zaproponowana inwestorom przez Vistulę była zbyt atrakcyjna, żeby nie sprzedali. Tata opracował ryzykowny plan: sprzedać akcje W.Kruk, a za uzyskany kapitał kupić część Vistula Group. Wszystko w celu zachowania rodzinnej firmy. Wtedy okrzyknięty bohaterem za brawurowy kontratak, dziś mówi: to był błąd.
Wizja firmy rodzinnej zderzyła się z realiami dużej korporacji. Portrety prababci Heleny i dziadka Henryka zniknęły z salonów W.Kruk, tak jak inne rodzinne tradycje – wspominają Ania i Wojciech Kruk, dzieci Wojciecha. Ostatecznie rodzina pożegnała się z budowaną latami marką.
Trudno było się z tym pogodzić. Dlatego dzieci Wojciecha – Ania i Wojtek junior postanowili napisać historię firmy na nowo. W 2012 roku rodzeństwo uruchomiło własną markę biżuterii, której twarzą została Ania. Wojciech jest prezesem firmy, a Ania dyrektor kreatywną i główną projektantką. Marka ANIA KRUK to obecnie sklep internetowy i 11 butików zlokalizowanych w całej Polsce.
Lodowy biznes
Na dużym zakręcie znalazła się także inna rodzinna firma – Zielona Budka. Jej początki sięgają 1947 roku. Edmund Plewicki otworzył wówczas na rogu ul. Puławskiej i Madalińskiego w Warszawie kiosk, w którym sprzedawał owoce, warzywa i pączki.
Wkrótce dołączył do niego sąsiad – Kazimierz Koziełł, który do sklepiku dostarczał lody własnej produkcji. W 1956 roku po raz pierwszy na szyldzie lodziarni pojawiła się nazwa „Zielona Budka" – od koloru, jaki nosił kiosk. Pięć lat później lodziarnia została przeniesiona na Puławską 11 i to z tym adresem kojarzona jest po dziś dzień. W 1980 roku Edmund Plewicki zdecydował o sprzedaży swojego biznesu. Nabył go… Zbigniew Grycan.
Biznes na emeryturze
Lata 90-te to prężny rozwój „Zielonej Budki”. Zbigniew Grycan zainwestował w maszyny do pakowania lodów do plastikowych pudełek. Jego produkty rozeszły się po całej Polsce i podbiły gusta Polaków. Markę Zielona Budka znał niemal każdy.
Ale wkrótce zaczęły się kłopoty. Przyszło chłodniejsze lato, lody nie sprzedawały się najlepiej. Zielona Budka miała problemy ze spłatą kredytów. Zbigniew Grycan musiał podjąć jedną z najtrudniejszych decyzji w swoim życiu.
W 2001 roku sprzedał Zieloną Budkę funduszowi Enterprise Investors. Zostawił sobie tylko kultowy lokal na Puławskiej 11 w Warszawie. Lody sprzedawała tam jego żona, kupując je od Zielonej Budki. Zbigniew Grycan na emeryturze wytrzymał 3 lata. W 2004 roku, w wieku 64 lat, postanowił otworzyć nowy biznes. Tak zaczyna się historia znanych dzisiaj w całej Polsce lodów Grycan.
W lokalu na Puławskiej zdjęto szyld Zielonej Budki i umieszczono nowy. Zbigniew Grycan zaczął wchodzić z kawiarniami do centrów handlowych. Pod koniec 2015 roku miał już 134 lodziarni i zatrudniał 1,2 tys. osób. Dziś rodzina Grycanów zarządza ponad 150 kawiarniami w całej Polsce. Produkuje lody i sprzedaje je w Polsce i za granicą. Zatrudnia prawie 2 tys. ludzi. I jest doskonałym przykładem na to, że porażkę można przekuć w sukces. Wystarczy tylko chcieć.
Wszystkie komentarze
Oraz mieć know how i kilka milionów do zainwestowania.