Polska gospodarka nie jest najbogatszą, ale najlepiej zrównoważoną gospodarką UE - powiedział Marek Belka podczas swojego wystąpienia w Sejmie. Mówił, że mamy bardzo zdrowy system bankowy, a kredyty frankowe nie są problemem systemowym. - Dziś mamy na franku bańkę spekulacyjną.

Prezes NBP przedstawił w Sejmie coroczne sprawozdanie z działalności Narodowego Banku Polskiego w 2014 roku. Oto najciekawsze, co powiedział posłom.

* 1. "Nie wyśmiewam się z "zielonej wyspy", To wielki sukces"

- Zostawiam złotego w dobrej formie. Inflację na poziomie niespodziewanie niskim. System bankowy tak dobry, że szkoda go psuć - stwierdził Marek Belka. Ale zaczął od przypomnienia początków wielkiego kryzysu finansowego, który zaczął się w 2007 r. i dramatycznie pogłębił w 2008 r. po upadku banku Lehman Brothers.

icon/Bell Czytaj ten tekst i setki innych dzięki prenumeracie
Wybierz prenumeratę, by czytać to, co Cię ciekawi
Wyborcza.pl to zawsze sprawdzone informacje, szczere wywiady, zaskakujące reportaże i porady ekspertów w sprawach, którymi żyjemy na co dzień. Do tego magazyny o książkach, historii i teksty z mediów europejskich. 
 
Marcin Ręczmin poleca
Podobne artykuły
Więcej
    Komentarze
    W tym, co mówi Belka, nie ma ani jednego kłamstwa. I Bóg jeden uchronił nas od rządów PiS w czasie po 2007 roku, to był w makroekonomii najtrudniejszy czas od kryzysu międzywojennego. Niemal każdy kraj się wyłożył (wpadł w recesję). Problem jest tylko w tym, że w Polsce mieszka kilkanaście milionów domorosłych profesorów ekonomii, socjologii i matematyki zarazem i oni i tak wiedzą lepiej, jak jest (znaczy, że Polska jest w ruinie). Szkoda tylko, że owi domorośli profesorowie nie zauważyli, że ich kosmiczne kwalifikacje nie pozwoliły im jakoś na osiągnięcie ekonomicznego sukcesu choćby w tej najmniejszej, ich własnej, domowej, prywatnej skali.
    @jr968 gdyby PIS rządził to byśmy juz wyemigrowali.
    już oceniałe(a)ś
    3
    1
    Belka bywa bufonem, ale tu ma rację. Pamiętajcie, że mówi o finansach, a nie gospodarce. Odróżniacie?
    już oceniałe(a)ś
    72
    10
    bnaki, nie dość że wywołały największy od pokoleń kryzys pompując bez opamiętania globalną bańkę spekulacyjną, to pierwsze z niego wyszły zarobione, ściągając lejce całym społeczeństwom i przenosząc koszty w dół piramidy społecznej. Skąd się wzięła erozja klasy średniej? klasa średnia to są przecież właśnie ci, którzy są zakredytowani. Ci zakredytowani mają jeszcze jakieś skrupuły - nie będą się burzyć, bo mają sporo do stracenia: domy i mieszkania kupione na kredyt. Na tym polega stabilizacyjna rola klasy średniej. Pół biedy jeśli przedstawiciele klasy średniej są właścicielami firm - wtedy z kolei oni mogą przerzucić niżej, na proletariat, swoje rosnące koszty. Tyle, że proletariat nie ma już na czym oszczędzać, ani nie ma nic do stracenia. jak obetnie się pensje (lub zwiększy koszty funkcjonowania) o 20% komuś kto zarabia 6000 pln, to on będzie po prostu mniej konsumował. jak zrobi się to samo komuś kto ma na rękę 1500 pln, to on zacznie przymierać głodem. tacy ludzie pierwsi zaczynają się buntować (vide popularność Kukiza). Tymczasem skala bankowych nadużyć i patologii jest tak duża, że buntują się już nawet nie tylko proletariusze, ale również przedstawiciele dolnych warstw klasy średniej. już naprawdę niewiele trzeba, żeby to zaczęło kipieć. Jeśli władza się tym nie zajmie, to będzie dyndała na latarniach razem z banksterami. W czasach pieniądza fiducjarnego, który nie ma pokrycia w żadnym dobru materialnym i rezerwy cząstkowej pozwalającej prywatnym bankom kreowac pieniądz "z powietrza", siła finansjery wynika tylko i wyłącznie z naszej wiary w to, że jesteśmy im coś winni. a tymczasem król jest nagi. równie dobrze ja sam mogę się ogłosić najbogatszym człowiekiem na Ziemi, twierdząc że mój sąsiad jest mi winien 200 mld $. Dopóki sąsiad będzie w to wierzył i spłacał dług z odsetkami, dopóty ja będę bogaty. Dość powiedzieć, że dzięki systemowi rezerwy frakcyjnej wartość wszystkich finansowych instrumentów pochodnych przekracza prawie 10-krotnie światowe PKB - tych pieniędzy i związanych z nimi zobowiązań po prostu nie ma i nigdy nie było. Kredyty indeksowane do kursu CHF są właśnie jednym z takich instrumentów, w którym na bazie prawdziwego zobowiązania (wypłacony przez bank kapitał w PLN) tworzy się na zasadzie kreatywnej księgowości jakieś dalsze wirtualne zobowiązania i zależności bez pokrycia w niczym realnym. takie finansowe sofizmaty, które niszczą prawdziwą gospodarkę. najwyższa pora to amputować.
    @jannowak76 a wiesz ze ubezpieczenie na dom tez ma znamiona instrumentu pochodnego? To jest opcja, zmienną jest wartosc kradziezy albo pozaru a nie kurs waluty. Czy tez amputowac?"Jakies dalsze wirtualne zobowiazania i zaleznosci"...bez komentarza w aspekcie zasad rachunkowosci
    już oceniałe(a)ś
    3
    10
    @jannowak76 Racja. Nic dodać, nic ująć. Koziołek
    już oceniałe(a)ś
    7
    2
    "Polska gospodarka nie jest najbogatszą, ale najlepiej zrównoważoną gospodarką UE" Pewnie dlatego Watykan ją tak łupi...
    @popijajac_piwo Dobre. Polityczne.
    już oceniałe(a)ś
    4
    2
    "Z 1 zł kapitału polski bank ma aktywów, czyli udziela kredytów, kupuje obligacje itp. za 11 zł" - piękne podsumowanie złodziejskiego systemu "rezerwy cząstkowej". Jeżeli "prywatnie" masz milion w sejfie, to możesz pożyczyć potrzebującym milion i od tego miliona kasować odsetki. Więcej niż milion nie wyczarujesz, bo i jakim cudem ? Bank z identycznego miliona dmucha jedenastomilionową banię, i od tych jedenastu milionów pobiera "należną" prowizję. A skąd ma te "dodatkowe" dziesięć milionów ? Znikąd. Z powietrza. Mają pozwolenie od "ustawodawcy". Każdy, kto wyraża się o biorących kredyty od banków i mających problemy ze spłatą per "złodzieje oddawać WŁASNOŚĆ banków" powinien o tym pamiętać.
    @wojna100letnia a moze podstawy ekonomii i bankowosci sobie przyswoic zamiast bzdury pisac ??
    już oceniałe(a)ś
    25
    23
    @wojna100letnia czlowieku,nie masz najmniejszego pojecia o czym piszesz i czepiasz sie cyferek nic nie rozumiejac.
    już oceniałe(a)ś
    17
    10
    @wojna100letnia zgadza się, dodam jeszcze że dzięki temu każdy bank to chroniczny bankrut, czego przykład mieliśmy w Grecji niedawno gdzie gdyby nie ograniczenia odgórne to byłoby kto pierwszy ten lepszy.. Polecam "Mystery of Banking" Murray N. Rothbard
    już oceniałe(a)ś
    14
    4
    @wojna100letnia jak to dmucha 11mln banke?Aktywa=Pasywa, jedną ze skadowych pasywow jest kapital wlasny ale przede wszystkim reszta to depozyty lub pozyczki od nadplynnych podmiotow. Zajrzyj w bilans. Pieniadz jest towarem tak jak auta w komisie ktore tez nie sa wlasnoscia komisu mimo ze wydaje sie inaczej
    już oceniałe(a)ś
    4
    2
    @Jack Kurzyna oświeć nas zatem na czym polega system rezerwy cząstkowej i wynikający z niego pieniądz fiducjarny??
    już oceniałe(a)ś
    2
    0
    @tomtipo @tomtipo I taki komis samochodowy może 10 razy sprzedać tego samego Poloneza, którego dostał w depozyt?
    już oceniałe(a)ś
    2
    2
    frankowcy to problem systemowy, finansowy, społeczny. gdy banki są w potrzebie - to od razu wyskakuje doktryna "za duży żeby upaść" i wszyscy robią zrzutkę, w drugą stronę to nigdy nie działa, a zadziałać musi.
    @ohayoo > wyskakuje doktryna "za duży żeby upaść" Niezupełnie. Nie dlatego, że "duży", ale dlatego, że ma dużo drobnych klientów. Lehman Brothers upadł i nikt nie zapłakał, bo to był bank inwestycyjny, którego klientami były grube ryby. Ich stratami mało kto się przejął. AIG, z drugiej strony, miał za klientów sporo "szarych Kowalskich" (czy raczej Smithów), których plajta (a raczej utrata oszczędności) byłaby sporym problemem społecznym.
    już oceniałe(a)ś
    11
    7
    @zmichalg1 czyli doktryna "za duży żeby upadł" została ukuta dla dobra klientów - ale do masy frankowców jakoś się nie stosuje. najlepiej oszustwa ukryć za pozornie dobrymi intencjami. depozyty gwarantuje państwo - już choćby z tego względu - upadek banku klientom nie szkodzi. czyli interes klienta mamy zabezpieczony - i to nawet na wypadek sytuacji gdyby majątek upadłego banku nie wystarczył na pokrycie depozytów. doktryna "za duży żeby upaść" chroni banksterów, a skoro tak, to nie może chronić 0,5 mln frankowiczów. czyli zupełnie
    już oceniałe(a)ś
    10
    7
    zanim tu się zjawi stado krzykaczy, postaram się wyjaśnić o co chodzi z tymi kredytami, które potocznie nazywa się “frankowymi”: - w przypadku normalnych kredytów złotówkowych zobowiązania kredytobiorcy reguluje jedna zmienna - oprocentowanie wynikające z WIBOR. - w przypadku kredytów indeksowanych do CHF zobowiązania kredytobiorcy regulują dwie zmienne: - stawka oprocentowania wynikająca z LIBOR - oraz kurs PLN/CHF W OBU RODZAJACH KREDYTÓW KAPITAŁ ZOSTAŁ JEDNAK WYPŁACONY W ZŁOTÓWKACH, a indeksacja do kursu CHF jest tylko zabiegiem księgowym służącym określeniu bazy kapitałowej do wyliczenia wielkości raty wynikającej z oprocentowania LIBOR. Mówiąc prościej - oprocentowana stawką LIBOR jest nie kwota, która bank faktycznie pożyczył, tylko kwota, która wynika z przemnożenia wypłaconych pieniędzy przez mnożnik wynikający z aktualnego stosunku PLN do CHF. Oznacza to, że baza, od której naliczane są odsetki wynikające z aktualnego LIBORU jest ruchoma i zależy od bieżącego kursu franka. Kurs CHF i LIBOR się wzajemnie bilansują - jak kurs rośnie, to LIBOR maleje, jak kurs spada, to LIBOR rośnie. Dzięki temu wysokość rat jest w miarę stabilna. Jak kurs jest wysoki, to mamy niskie oprocentowanie, ale spłacamy więcej kapitału niż faktycznie pożyczyliśmy, a jak kurs jest niski to spłacamy mniej kapitału niż pożyczyliśmy, ale za to jego oprocentowanie jest wysokie. Bank tak czy inaczej wychodzi na swoje. Nie zmienia to faktu, że bank wypłacił kredyt w złotówkach i tylko te pieniądze są jego prawdziwym kosztem. dla przykładu: bank pożyczył w lipcu 2008 kapitał wysokości 100 tys PLN w tamtym czasie było to równe 50 tys CHF, i do takiej kwoty jest INDEKSOWANY dług. proszę zapamiętać: indeksowany. Bank nie nalicza oprocentowania LIBOR od wypłaconych 100 tys PLN, tylko od 200 tys PLN (bo tyle jest dzisiaj warte 50 tys CHF). Czyli płacimy niskie oprocentowanie, ale od kwoty dużo większej niż faktycznie została pożyczona. Zwykła sztuczka księgowa. Bank nie ma żadnych zobowiązań w CHF, bo kurs tej waluty jest tylko odniesieniem. Równie dobrze odniesieniem mogłaby być liczba dni deszczowych w roku albo powierzchnia księżyca. Nigdzie po drodze nie pojawiają się żadne realne CHFy. Po pierwsze dlatego, że nie ma takiej potrzeby - kredyty zostały udzielone w złotówkach. Po drugie dlatego, że byłoby to niemożliwe - nikt w Polsce nie trzyma depozytów w CHF, więc jest oczywiste, że banki nie mogły sfinansować tak masowej akcji kredytowej kapitałem w tej walucie. Zresztą, gdyby w latach 2005-2008 na polskim rynku pojawił się popyt na kilkadziesiąt miliardów franków, to waluta ta momentalnie by zdrożała. Zamiast tego stało się odwrotnie - im więcej banki udzielały kredytów indeksowanych do CHF, tym bardziej ta waluta taniała (dołek to lipiec 2008). Powodem dla którego cały ten mechanizm był tak atrakcyjny dla banków jest SPREAD, czyli dodatkowa (nieujęta w umowie kredytowej) marża banku doliczana zupełnie arbitralnie do kursu po którym przeliczane są zobowiązania kredytobiorcy. Powoduje to, że realne oprocentowanie kredytu jest zupełnie inne niż to które nominalne wynika z zestawienia LIBOR z oficjalnym kursem NBP. Jest to sposób na obejście ustawy antylichwiarskiej i źródło niebotycznych zysków banków.
    @jannowak76 (wyczerpałem dopuszczalną ilość znaków, więc dalszy ciąg wypowiedzi tutaj) Ryzyko dla kredytobiorców jest takie, że jeśli z jakiegokolwiek powodu (choroba, utrata pracy, chęć zmiany lokum itd) będą chcieli się wycofać z umowy kredytowej w trakcie jej trwania, to bank uzbrojony w tzw “bankowy tytuł egzekucyjny” postawi w tryb natychmiastowej wymagalności właśnie tę wirtualną kwotę od której naliczał oprocentowanie wg stawek LIBOR, a nie faktycznie wypłacony kapitał. W obecnych warunkach kursowych oznacza to, że klient po iluś latach regularnego spłacania rat, będzie musiał zwrócić bankowi dwa razy tyle ile od niego realnie pożyczył. Bardzo często jest to również dużo więcej niż wynosi wartość nieruchomości, którą nabył za ten kredyt. Biorąc pod uwagę nadzwyczajne okoliczności, w jakich się znaleźliśmy (masowy dodruk pieniądza i wojny walutowe), potencjał wzrostu kursu CHF, a wraz z nim zadłużenia kredytobiorców, jest w praktyce nieograniczony. Jedyną możliwością zerwania takiej umowy jest ogłoszenie bankructwa (ze wszystkimi konsekwencjami, które z tego wynikają). Dlatego potrzebna jest tutaj interwencja państwa. oczywiście interwencja prawna, a nie finansowa. A teraz odnośnie "przewalutowania". Przede wszystkim sam termin jest mylący, bo nie trzeba niczego przewalutowywać - nikt nikomu nie wypłacił żadnych CHFów. Wszystkie zobowiązania kredytobiorców są w złotówkach. Chodzi po prostu o to, żeby kredyty bazujące na dwóch zmiennych (stawka LIBOR + bieżący kurs CHF), które okazały się wyjątkowo ryzykowne w warunkach globalnego kryzysu i wojny walutowej, zamienić na bezpieczniejsze kredyty bazujące na tylko jednej zmiennej, czyli oprocentowaniu wynikającym ze stawki WIBOR. jest to również tylko i wyłącznie zabieg księgowy, a jedyny koszt z tym związany to wyrównanie różnicy między dotychczasowymi kosztami obsługi kredytu indeksowanego, a analogicznego (na tę samą kwotę udzielonego kapitału) złotówkowego. Po takim wyrównaniu bank rezygnuje z mechanizmu indeksacji kwoty bazowej, a kredyt rozliczany jest jedynie według stawek WIBOR (tak jak wszystkie kredyty złotówkowe). Z tego co wiem, wszyscy wypowiadający się w tej kwestii “frankowcy” chętnie dopłacą z własnej kieszeni do tego rozwiązania. Nie ma potrzeby angażowania w to żadnych publicznych pieniędzy, a koszty dla banków są zerowe - klienci dalej będą spłacać pożyczony kapitał, który dodatku będzie od teraz wyżej oprocentowany (stawki WIBOR są wyższe niż LIBOR). Jedyna pomoc jakiej kredytobiorcy oczekują od państwa polskiego ma charakter prawno-instytucjonalny.
    już oceniałe(a)ś
    11
    8
    @jannowak76 Czlowieku, jestes ciemny jak tabaka w rogu. To, ze bank nie kupowal "fizycznie" franka nic nie znaczy. Bank na potrzeby Twojego kredytu zawarl swap walutowy CHF/PLN na rynku miedzybankowym. Przestan wiec pieprzyc o tym jaki to jestes pokrzywdzony, wez nadgodziny i pokornie splacaj to co wziales.
    już oceniałe(a)ś
    12
    22
    @joschka po co bank miałby to robić? kredyt został wypłacony i jest spłacany w PLN. dwie zmienne, które regulują realną wysokość oprocentowania kredytu (LIBOR i kurs) się wzajemnie niwelują, więc bank nie ponosi żadnego ryzyka kursowego. jeśłi nie rozumiesz, to ci wytłumaczę: stawka LIBOR wynika wprost z wysokości stóp procentowych szwajcarskiego banku centralnego) - bank centralny za pomocą stóp procentowych stara się kontrolować podaż swojej waluty (a więc jej kurs). Gdy kurs waluty rośnie, stopy maleją. Gdy kurs spada, rosną stopy. Kiedy w 2008 roku kurs CHF wynosił 2 pln, stawki LIBOR wynosiły ok 5%. Obecnie, kiedy kurs CHF przebił sufit, bank centralny Szwajcarii posunął się działania bez precedensu - ustalił wartości ujemne stóp procentowych. Wraz z nimi na wartości ujemne spadł LIBOR. mimo tych zmian, wysokość raty (liczona w PLN) przeciętnego kredytu w 2008 i obecnie są podobne. czyli zarobek banku się nie zmienia. po prostu obie zmienne (LIBOR i kurs CHF) się wzajemnie bilansują.
    już oceniałe(a)ś
    7
    10
    @jannowak76 Wybacz, ale cały Twój wywód jest nieprawdziwy. Nie ma darmowych obiadów. Bank żeby udzielić Ci kredytu we frankach musi mieć po drugiej stronie bilansu franki. Żeby pozyskać franki, banki pożyczały pieniądze od innych banków, emitowały obligacje we frankach albo zawierały transakcje swapu na CHF/PLN. Ta różnica to są realne pieniądze, a nie żaden zabieg księgowy. Przykładowo, bank który żeby udzielić Ci kredytu wziął kredyt na 20 lat we frankach w innym banku nadal musi go spłacić we franku. Po drugiej stronie zwierciadła jest ktoś kto zrobił zakład przeciwny do Twojego i na tym zarobił.
    już oceniałe(a)ś
    8
    8
    @joschka zupełnie osobną sprawą jest to, że jako kredytobiorcę wiąże mnie z bankiem odpowiedzialność jedynie za kapitał, który został mi faktycznie pożyczony. Nie ma najmniejszego powodu, żebym ponosił jakiekolwiek ryzyko związane z tym, że bank pozyskał ten kapitał w sposób spekulacyjny (np spekulując na na rynku forex). Jeśli bank finansuje pożyczki ze spekulacji a nie depozytów, to jest to jego decyzja, jego ryzyko i jego odpowiedzialność. mi nic do tego. jeśli bank się na tym przejedzie, to sam będzie sobie winien.
    już oceniałe(a)ś
    5
    9
    @leszekwarszawa Na blogu Samcika macie to wyjaśnione łopatologiczne. Wpiszcie proszę w google: "Na tropie Yeti ;-). Czy banki udzielające kredytów frankowych miały w ogóle jakieś franki?"
    już oceniałe(a)ś
    5
    3
    @jannowak76 po raz kolejny wklejasz te bzdury i matoły cię plusują. może to właśnie dlatego mają problem z kredytami. ;)
    już oceniałe(a)ś
    10
    12
    @gwiezdny_kupiec sęk w tym że to bank próbuje zjeść obiad na mój koszt. widzę, że niewiele z tego rozumiesz, bo już na wstępie popełniasz zasadniczy błąd pisząc "Bank żeby udzielić Ci kredytu we frankach musi(...)" bank mi udzielił kredytu w złotówkach i ja ten kredyt również spłacam w złotówkach. to o czym tu mówimy to kredyty złotówkowe indeksowane do kursu franka. złotówkowe indeksowane, a nie walutowe. zasadnicza różnica, bo franki są tylko odniesieniem potrzebnym, żeby można było zastosować oprocentowanie wynikające ze stawek LIBOR (wynikające z kolei z wysokości stóp procentowych szwajcarskiego bnaku centralnego). Po prostu oprocentowana stawką LIBOR jest nie kwota w złotówkach widniejąca w umowie, ale ta właśnie kwota przemnożona przez mnożnik wynikający z bieżącej zmiany kursu franka względem dnia wypłaty kapitału. Natomiast fakyczny koszt banku to są tylko te złotówki, które mi wypłacił ileś lat temu.
    już oceniałe(a)ś
    8
    8
    @gwiezdny_kupiec <<Bank żeby udzielić Ci kredytu we frankach musi mieć po drugiej stronie bilansu <<franki. Żeby pozyskać franki, banki pożyczały pieniądze od innych banków, <<emitowały obligacje we frankach albo zawierały transakcje swapu na CHF/PLN. Byłaby tak, gdyby realnie bank wypłacił mi w kasie franki szwajcarskie. A bank przecież przelał kwotę w złotówkach. Więc po co miałby kupować/pożyczać franki na rynkach międzybankowych??
    już oceniałe(a)ś
    8
    6
    @jannowak76 Widziały gały co brały. Mijasz się też dość mocno z rzeczywistością. Choć fakt nawet teraz pracownicy banków kłamią prosto w oczy- miałem taką sytuację nawet w tym tygodniu. A to co mówią doradcy finansowi nadaje się często do prokuratury.
    już oceniałe(a)ś
    3
    1
    @qwas_12 liczę więc, że uraczysz nas swoją interpretacją rzeczywistości. sednem sprawy o której piszę jest to, że dla banków koszty kredytów indeksowanych i nieindeksowanych są takie same, ale dzięki szeregowi różnych nieprzejrzystych na pierwszy rzut oka mechanizmów naliczania oprocentowania i ukrytym marżom, banki zarabiają na kredytach indeksowanych krocie i w ten sposób omijają ustawę antylichwiarską.
    już oceniałe(a)ś
    3
    4
    @jannowak76 Polskie banki nic nie korzystają na osłabieniu CHF. Zarabiają międzynarodowi spekulanci w tym banki, które między innymi manipulują kursami walut na całym świecie.
    już oceniałe(a)ś
    6
    0
    @jannowak76 Zabiles mnie swoja teoria.Ciekawe ze przez kilka lat do 2009 gdy kurs chfpln spadal i oproc bylo nizsze od pln mozba bylo niezle zarobic przewalutowujac (!) na dolku na pln. Jesli to bylo wirtualne to zyskane 2 pokoje gratis tez sa wirtualne? hmmm dobre. Ps, tez nigdy franka nie widzialem, ba co miesiac pensji w pln tez nie ogladam, nawet calej nigdy w portfelu nie mialem tylko gdzies jest w komputerze,chyba wirtualnie.
    już oceniałe(a)ś
    5
    3
    @leszekwarszawa to ja Ci wytlumacze: kredytobiorcy maja mega szczescie ze SNB w wyniku wzrostu chf do glownych walut obnizyl % aby bronic sie przed wzrostem,gdyby to pln tracila do gl walut to % chf bylby bez zmian a kurs chfpln tez bliski 4. I nic by sie nie bilansowalo tylko bylby i kapital i odsetki w chf wyzsze, tak jak przed 2009 topnial i kapital za spawa spadajacego chfpln i odsetki. Nie ma bilansowania, sa 2 ryzyka: walutowe i procentowe
    już oceniałe(a)ś
    1
    1
    @tomtipo dla każdego kto wie cokolwiek o eknonomii jest oczywiste, że bank centralny reguluje podaż peniądza (a więc i jego kurs względem innych walut) za pomocą wysokości stóp procentowych. stawki LIBOR są pochodną stóp procentowych. działania te mają charkater antycykliczny. kiedy koniunktura jest słaba, to bank centralny za pomocą niskich stóp wypuszcza dodatkowe pieniądze na rynek, żeby go pobudzić. kiedy koniunktura jest rozgrzana, bank centralny ją studzi za pomocą wysokich stóp - wtedy ubywa pieniądza na rynku i jefgo cena zaczyna rosnąć.
    już oceniałe(a)ś
    2
    1
    @tomtipo można było nieźle zarobić sprzedając w 2007czy 2008 r. mieskzanie, które miesiąc później by było warte kilka tysięcy więcej? :-)
    już oceniałe(a)ś
    1
    1
    @jannowak76 "Z tego co wiem, wszyscy wypowiadający się w tej kwestii “frankowcy” chętnie dopłacą z własnej kieszeni do tego rozwiązania." Chyba nie lałeś, że tak powiem... Jest garstka krzyczących, bo noga im się powinęła i albo mają problem z ratą (mieliby nawet przy słabszym franku), albo z jakichś powodów muszą sprzedać mieszkanie. Większość spokojnie spłaca i modli się, żeby jakiś bęcwał nie zarządził przymusowego przewalutowania, obciążając ich dodatkowymi kosztami.
    już oceniałe(a)ś
    3
    1
    a propos skali przekrętu na kredytach indeksowanych do kursu CHF: - pożyczyłem od banku 255 tys PLN - w dniu wypłaty kredytu kurs CHF wynosił 2,35 PLN (255 tys / 2,35 = 108510 CHF) - mimo to bank przeliczył te 255 tys PLN po kursie 2,12 (255 tys / 2,12 = 120283 CHF) - oznacza to, że bank na dzień dobry doliczył do mojego długu wyssane z palca prawie 12 tysięcy CHF kredytobiorców takich jak ja było ponad pół miliona. 12000 CHF x 500000 kredytobiorców = 6 mld CHF oznacza to próbę wyłudzenia przez banki 6 mld CHF na samym sposobie przeliczenia zobowiązania złotówkowego na frankowe. 6 mld CHF to według dzisiejszego kursu ok 24 mld PLN. do tego oczywiście dochodzą niemniejsze zyski na pozostałych elementach przekrętu: - spread doliczany arbitralnie do kursu po którym przeliczane są bieżące raty z franków na złotówki (czyli w drugą stronę niż opisałem w mechaniźmie powyżej). Warto przy tym dodać, że w rzeczywistości nie zachodzi żadna wymiana walutowa, bo całe to przeliczanie jest tylko zabiegiem księgowym (kredyt został wypłacony w PLN i jest spłacany też w PLN) - obowiązkowe pseudoubezpieczenia, w których bank ubezpiecza siebie za pieniądze kredytobiorcy (kredytobiorca płaci, ale w razie czego to bank dostaje odszokodowanie, a ubezpieczyciel pozywa kredytobiorcę o zwrot kosztów)
    @leszekwarszawa do tego jeszcze ryzyko walutowe całkowicie po stronie klienta. Jeśli z jakiegokolwiek powodu (choroba, utrata pracy, chęć zmiany lokum itd) klient będzie chciał się wycofać z umowy kredytowej w trakcie jej trwania, to bank uzbrojony w tzw “bankowy tytuł egzekucyjny” postawi w tryb natychmiastowej wymagalności nie faktycznie wypłacony kapitał w PLN, ale wirtualną kwotę wynikającą z mechanizmu indeksacji do kursu CHF. Czyli dodatkowy zarobek dla banku nawet na czyjejś tragedii. Dlatego potrzebna jest tutaj interwencja państwa. oczywiście interwencja prawna, a nie finansowa.
    już oceniałe(a)ś
    14
    3
    @marekst26 nie płacileś wyższych odsetek, bo jeśli doliczyć wszystkie ukryte marże (spread PLN>CHF przy wypłacie kredytu, spread CHF>PLN przy wyliczaniu wysokości rat oraz obowiązkwe pseudoubezpieczenia), to się okaże, że kredyty indeksowane do kursu franka są o wiele droższe od złotówkowych. poza tym, już od ponad 3 lat raty kredytów indeksowanych są wyższe od analogicznych złotówkowych.
    już oceniałe(a)ś
    5
    3
    @leszekwarszawa Chwila, a na jakiej podstawie bank przeliczył kredyt po kursie innym niż w dyspozycji wypłaty? no chyba nie wziął tego z kosmosu, a jeśli tak to chyba nie był bank a jakaś instytucja parabankowa...
    już oceniałe(a)ś
    3
    3
    @kudlata1 jakiej dyspozycji wypłaty? wypłacone zostały złotówki. bankowiec zatrudniony przez tę instytucję zaufania publicznego powiedział mi, że wypłacone złotówki zostaną przeliczone na franki, a następnie od tej kwoty we frankach będzie naliczone oprocentowanie, które będę regulował w złotówkach (po ponownym przeliczeniu z CHF na PLN). zapomniał tylko dodać, że przeliczenie po kursie średnim NBP, tylko po kursie ustalanym przez bank. żeby było jeszcze ciekawiej, wypłacone złotówki zostały przeliczone na CHF przez bank nie po jego kursie średnim, tylko po kursie po jakim on sam skupuje CHFy z rynku (i tak dużo niższym od kursu w kantorze). natomiast raty bank mi przelicza na złotówki zgodnie z kursem po jakim sam sprzedaje CHFy (oczywiście dużo wyższym od kursu w kantorze). czyli zarabia na mnie dwukrotnie. o tym że bank narzucił mi w złodziejski sposób dwie dodtakowe ukryte marże, zorientowałem się dopiero po kilku miesiącach. decydują o tym dosłownie 2 (dwa) słowa ("kurs kupna" i "kurs sprzedaży") umiejętnie wplecione w umowę kredytową liczącą dwadzieściakilka stron prawniczej nowomowy. poszedłem do banku to wyjaśnić, bo uznałem to za jakąś pomyłkę/niedopatrzenie, ale zostałem przez miłego pana bankowca spuszczony na drzewo. w jesiennych wyborach zagłosuję na kukiza, żeby tym razem to on dał kopa w dupę komu trzeba.
    już oceniałe(a)ś
    2
    2