Na początek cofnijmy się ponad dwie dekady. W 1992 r. jedna czwarta Polaków była rolnikami. Drugie tyle pracowało w przemyśle, który wówczas jeszcze nie upadł ani nie został sprywatyzowany i zrestrukturyzowany. Ale już wówczas prawie połowa z nas pracowała w usługach.
Od tego czasu największe zmiany zaszły na wsi. Eksperci i tak narzekają, że w rolnictwie pracuje zbyt wiele osób w stosunku do tego, jaki wkład przynosi ta gałąź całej gospodarce. Jest to ok. 3 proc. PKB, podczas gdy zatrudniony jest tam niemal co dziesiąty Polak. W przemyśle pracuje już prawie co trzeci, choć jest to zupełnie inny przemysł niż na początku transformacji.
Oczywiście nie cała Polska jest w równym stopniu uprzemysłowiona. Największy odsetek przemysł zatrudnia w woj. śląskim - ponad 40 proc. Rolnictwem stoi z kolei wschód kraju. W woj. lubelskim aż 23,3 proc. osób pracuje w rolnictwie. Dla porównania - w woj. śląskim... tylko 2,8 proc.
Myli się jednak ten, kto uważa, że struktura zatrudnienia na wschodzie Polski się zakonserwowała. Bo akurat tu zaszły w ostatnich latach największe zmiany. Rolniczy zaciąg w takich województwach jak lubelskie czy podkarpackie zmniejszył się o ponad jedną trzecią w latach 2006-14. Jeszcze bardziej - bo o ponad 44 proc. - spadło zatrudnienie w rolnictwie w woj. małopolskim. Dla porównania: w ciągle dość rolniczej Wielkopolsce odsetek rolników spadł o niespełna 10 proc. Oczywiście to efekt tego, że w Wielkopolsce rolnictwo było mniej rozdrobnione już w przeszłości.
Byli rolnicy, dzieci chłopów, szukają obecnie zatrudnienia gdzie indziej. W takich województwach jak lubelskie, podkarpackie czy świętokrzyskie mamy największe transfery pracowników do sektora usługowego.
Wszystkie komentarze